Agnieszka Domka-Rybka

Lidl, Biedronka i Dino kwitną na zakazie handlu. Spożywczaki padają

Lidl, Biedronka i Dino kwitną na zakazie handlu. Spożywczaki padają Fot. Grzegorz Olkowski
Agnieszka Domka-Rybka

Od 2019 r. sklepy będą otwarte tylko w jedną niedzielę w miesiącu - ostatnią. Najpewniej duże zakupy zrobimy, jak teraz, przed weekendem w dyskoncie. Sieci zarabiają krocie, spożywczaki padają. Nie taka była idea zakazu. Analizujemy, jak zmiany wpłynęły na rynek.

Nie wiem, czy ten biznes się opłaca, ja w nim jestem bardziej przez zasiedzenie, od ponad 20 lat - mówi nam szczerze właściciel spożywczaka w gminie Śliwice (Bory Tucholskie). - Klienci nie robią u mnie dużych zakupów w niedziele, gdy są zamknięte markety. Przychodzą po tanie piwo, papierosy, latem na lody. No, kokosów to ja na tym nie zbiję. Ale co mogę zaproponować: masło, za które w hurtowni płacę więcej, niż oferuje Biedronka? Zresztą, sam jeżdżę tam czasami na zakupy.

Zakaz handlu wzbogacił dyskonty, w soboty ludzie robią zapasy, jak za PRL-u.

Za to klienci mają na razie powody do zadowolenia, bo do końca grudnia wszystkie sklepy pracują w każdą niedzielę, czyli 16., 23. i 30. Zimny prysznic zaraz po Nowym Roku. Wtedy zakupy zrobimy tylko w jedną niedzielę w miesiącu - ostatnią.

Niedzielne zakupy robimy w piątek i sobotę

Pracownicy cieszą się z wolnego dnia. Klienci nie mieli wyjścia, musieli zmienić nawyki. Małe sklepy upadają, bo nie są w stanie konkurować z dużymi cenami i płacami. Dyskonty zarabiają miliardy - analizujemy mijający rok z ograniczeniem handlu .

- Mam już serdecznie dość, niech ten dzień wreszcie minie. Dobrze, że jutro jest wolne - tak relacjonuje rozmowę dwóch kasjerek z Biedronki pani Stanisława, która w sobotę, 8 grudnia, robiła zakupy w dyskoncie na bydgoskim Górzyskowie.

W niedzielę, 9 grudnia, sklepy były zamknięte.


Zobacz wideo. 60 Sekund Biznesu: Zakaz handlu a zakupy w sieci.

Bali się obniżki pensji, a dostali podwyżki

- Nie znam ani jednego pracownika handlu, który byłby przeciwny zakazowi. Na to czekali zatrudnieni i to im się należało - przekonuje Jan Dopierała, sekretarz Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ „Solidarność” i współtwórca obywatelskiego projektu ustawy ograniczającej handel w niedziele. - Wbrew temu, co prognozowali niektórzy eksperci, nie spadło ani zatrudnienie, ani płace. One, wręcz przeciwnie, wzrosły.

Najnowsze badania platformy konsumenckiej TakeTask potwierdzają, że decyzję rządu o zamknięciu sklepów w niektóre niedziele za dobrą dla siebie uznaje aż 71 proc. kasjerów, a tylko 25 proc. jest przeciwnych. Natomiast 76 proc. ankietowanych przyznało, że dzięki temu zyskało dodatkowy czas dla siebie, rodziny i znajomych. Coraz więcej sprzedawców mówi, że ich zarobki wcale nie zmniejszyły się, a wzrosły.

- Część obawiała się obniżki wynagrodzeń, ale z czasem dostrzegła więcej zalet nowego rozwiązania - komentuje w rozmowie z portalem MondayNews Sebastian Starzyński, prezes TakeTask.

Wygląda na to, że również klienci szybko pogodzili się z zakazem.

„Niedzielne zakupy” robimy teraz głównie w piątek i w sobotę - wskazuje raport firmy analitycznej IQS „Sunday is coming”. Spadła liczba odwiedzających sklepy na początku tygodnia - w poniedziałki aż o 5 proc. Konsumenci robią zapasy przed niedzielą.

- Czyli, związkowcy mogą obwieścić światu swój wielki sukces. Problem w tym, że dyskusja o wolnych niedzielach jest w Polsce zbyt powierzchowna i naszpikowana ideologią - uważa dr Andrzej Faliński, prezes Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego, niezależny ekspert ds. handlu. - Oczywiście, zatrudnieni cieszą, że sklepy są zamknięte i mogą zostać w domach. Mają wyższe pensje, które wahają się między 3,5 - 4 tys. zł brutto miesięcznie, zależy od lokalizacji. W wielu przypadkach były podwyżki wynoszące nawet 500 zł brutto. Dlatego kasjerzy mogą dobrze oceniać swoją sytuację zarobkową. Jednak to jest zasługa tylko i wyłącznie świetnej koniunktury. Branża handlowa kwitnie, bije rekordy. Od początku tego roku sprzedaż wzrosła aż 10 procent. Pracownicy są potrzebni od ręki. Mogą więc sobie pozwolić nawet na wybrzydzanie. Zatrudnienie w tym sektorze wzrosło do 1,15 mln osób. Pytanie: czy to dotyczy wszystkich sklepów? Wbrew oczekiwaniom związkowców i rządu, najwięcej na zakazie handlu zarabiają duże, a najbardziej tracą małe. Dla tradycyjnego handlu (sklepy rodzinne - red. ) rynek pracy okazał się zabójczy, nie stać go na ceny i płace na poziomie dyskontowym. Nie jest w stanie korzystać z koniunktury, jak handel nowoczesny (dyskonty, supermarkety, hipermarkety - red.). Nie ma pieniędzy na reklamy. Szacujemy, że w tym roku może zniknąć z rynku aż 15 tysięcy małych sklepów, a to niespotykane od lat.

Zakaz handlu  wzbogacił dyskonty, w soboty ludzie  robią zapasy, jak za PRL-u - mówi właściciel spożywczaka.

Do końca grudnia wszystkie sklepy pracują w każdą niedzielę, czyli 16., 23. i 30. Zimny prysznic zaraz po Nowym Roku - wtedy zakupy zrobimy tylko w jedną niedzielę w miesiącu - ostatnią.

Więcej o tym, co w zakazie handlu zmieni się od 2019 roku czytaj w pełnej wersji artykułu.

Pozostało jeszcze 30% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Agnieszka Domka-Rybka

Gdybym nie była tu, gdzie jestem, może prowadziłabym jakąś dużą firmę. Bo w tematyce biznesowej czuję się jak "ryba w wodzie" (i nie ma to żadnego związku z drugim członem mojego nazwiska). Większość moich artykułów dotyczy gospodarki. Choć nieraz, by się "zresetować", sięgam także po tematy społeczne. Od kilku lat prowadzę portal strefabiznesu.pomorska.pl, który jest mi bardzo bliski. Zżyłam się z nim i podglądam go nawet na urlopie - z tęsknoty.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.