Filip Pobihuszka

Ludzie o wielkich sercach i wielkiej pomysłowości uwolnili małą Hercię!

Dużym ułatwieniem w akcji ratowniczej była możliwość skorzystania ze specjalistycznej kamery. Fot. UM Nowa Sól Dużym ułatwieniem w akcji ratowniczej była możliwość skorzystania ze specjalistycznej kamery.
Filip Pobihuszka

Pięć godzin trwała w Nowej Soli akcja uwalniania dwuletniej kotki, która utknęła się w przewodzie wentylacyjnym.

To była akcja, jak z najlepszych filmów przyrodniczych. Nowa Sól dawno nie widziała takiego poświęcenia tylu osób, a wszystko po to, by uratować przerażoną do granic, dwuletnią kotkę o imieniu Hercia, która niedawno została adoptowana z nowosolskiego przytuliska.

Ale od początku. - Mój brat wyjechał na ferie, a moi rodzice mieli tam zamieszkać, żeby przypilnować domu i zwierząt. Jak tylko przyjechali w poniedziałek popołudniu, to usłyszeli miauczenie kota - wyjaśnia pani Małgorzata. - Jedna kotka była w domu, ale druga gdzieś zginęła. Szukali jej do wieczora i dopiero koło godz. 21.00 zorientowali się, że kot jest gdzieś pod kominkiem. Mój tato do 2.00 w nocy próbował go wydobyć, ale niestety nie dało to żadnego rezultatu. Rano próbował jeszcze ze znajomym uwolnić kotkę, ale była w takim miejscu, że wydawało się to prawie niemożliwe - opowiada. We wtorek rano zrezygnowana kobieta zadzwoniła do nowosolskiego magistratu prosząc o pomoc.

Kot do instalacji dostał się niezabezpieczonym otworem o średnicy 16 cm, znajdującym się na zewnątrz domu

Krótko potem na miejscu zjawili się strażnicy miejscy, którzy wezwali do pomocy m.in. strażaków, pracowników Miejskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej, kominiarzy i weterynarza. Okazało się, że kot utknął w przewodzie wentylacyjnym od kominka. Do instalacji dostał się niezabezpieczonym otworem o średnicy 16 cm, znajdującym się na zewnątrz domu. - I ta wentylacja idzie sobie pod domem przez trzy metry, potem dwa razy zakręca, łamie się pod kątem 90 stopni i wychodzi. I przed załamaniami zwęża się do 10 cm. Kot doszedł do przewężenia i się zablokował - tłumaczy Jacek Baranowski ze straży miejskiej. Dokładną lokalizację zwierzaka udało się ustalić dzięki specjalistycznej kamerze dostarczonej przez Andrzeja Pyryta, mistrza kominiarskiego z Nowego Miasteczka.

- Pocieszające i budujące jest to, że każdy do kogo zadzwoniłem, bardzo mocno angażował się w całą akcję - opowiada J. Baranowski. - Ludzie nawet oddzwaniali dzieląc się pomysłami na uwolnienie kota - dodaje. Ratownicy byli bowiem zdani tylko i wyłącznie na swoją wyobraźnię i kreatywność. - To była czysta improwizacja! Bo nie ma jakiejś metody czy urządzenia, które byłoby przeznaczone do wyciągania kotów z takich miejsc - mówi strażnik.

Światełko w tunelu pojawiło się, gdy po wielu próbach udało się w końcu ominąć kota i przeciągnąć przez całą rurę cienką linkę. Do jednego z końców przywiązano grubszą linę, którą również przeciągnięto przez całą instalację. Później do liny przyczepiono zaimprowizowany z ręczników i kominiarskiego sprzętu gałgan, mniej więcej o średnicy rury. Takiej konstrukcji nie powstydziłby się nawet serialowy MacGyver, zwłaszcza za zadziałała. - I tak przeciągając całość przez wentylację wymietliśmy kota na zewnątrz! - opowiada J. Baranowski. Cała akcja skończyła się po pięciu godzinach prób, trwała od 9.00 do 14.00.

- Pierwszy raz brałem udział w czymś takim - komentuje A. Pyryt. - Owszem, zdarzało mi się wyciągać ptaki z przewodów kominowych, ale kota... nigdy. Cieszę się, że w końcu udało się go „wypompować” z tej rury. Cała akcja trwała długo, ale gdyby w przyszłości doszło do podobnej sytuacji, będziemy o wiele mądrzejsi i bogatsi w doświadczenie - mówi kominiarz.
- Cała akcja była bardzo dramatyczna, momentami wydawało się, że się nie uda. Wszyscy byli bardzo zaangażowani, pan Baranowski dzwonił w różne miejsca, pytał o sprzęt, dzięki któremu udałoby się wydostać kotka - mówi pani Małgorzata. - Gdy udało się ją wypchnąć, jeden ze strażaków złapał Hercię, ale była z pewnością w wielkim szoku, więc wyrwała się i uciekła. Wszyscy byliśmy bardzo szczęśliwi, że udało się ją uratować i to bez szwanku, bo byliśmy przygotowani na to, że kotka będzie pokiereszowana, może będzie mieć złamaną łapkę... Ale udało się ją uratować całą i zdrową - opowiada wzruszona kobieta. W tym miejscu warto dodać, że Hercia wróciła na posesję trzy godziny po uwolnieniu i... w końcu się najadła.

Było widać determinację i chęć pozostania do końca i uwolnienia tego kotka za wszelką cenę

- Jesteśmy bardzo wdzięczni za uzyskaną pomoc. Wiedziałam, że możemy liczyć na pomoc, ale nie aż taką skalę! Nie spodziewałam się, że będzie tyle służb, że będą tak zaangażowane. Było widać determinację i chęć pozostania do końca i uwolnienia tego kotka za wszelką cenę. To było widać, że każdy się starał i robił co mógł. To było straszne przeżycie, ale zakończone wariantem chyba najlepszym z możliwych - cieszy się pani Małgorzata.

Na koniec tej historii prośba do wszystkich kociarzy i nie tylko. - Apeluję do mieszkańców, by zabezpieczać wszelkie tego typu otwory, w które mogłyby wpaść zwierzęta. To pozwoli w przyszłości uniknąć tego typu zdarzeń - mówi J. Baranowski.

Można klaskać i mruczeć!

Serce rośnie, gdy widzę akcje jak ta, którą miałem przyjemność opisać w tekście obok. W tym przypadku nie można bowiem mówić tylko i wyłącznie o wypełnianiu służbowych obowiązków, bo po skali zaangażowania wyraźnie było widać, że każdy z ratowników bardzo chciał uratować tego kota. I to za wszelką cenę. Pewnie nie każdemu chciałoby się tracić czas i energię na tego typu przedsięwzięcia (choć oczywiście bardzo chciałbym się tu pomylić).
Dobrze jest od czasu do czasu zobaczyć tak pozytywny obrazek, bo żyjemy w czasach, w których ludzie potrafią przejść obojętnie wobec krzywdy drugiego człowieka, więc takich, którzy zainteresowaliby się losem „tylko” zwierzęcia, jest pewnie jeszcze mniej.
Dlatego, jako miłośnik zwierząt, chciałbym bardzo gorąco podziękować osobom odpowiedzialnym za uratowanie Herci. Trzeba pamiętać, że nasi mniejsi bracia i siostry też czują. I czasami jest tak, że jeśli my im nie pomożemy, to nikt im nie pomoże.

Filip Pobihuszka

Filip Pobihuszka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.