Ludzie w Słubicach pokazali, że mają serce na dłoni [WIDEO, ZDJĘCIA]
Rodzina Dutkowskich została bez dobytku, ale słubiczanie nie zostawiają jej bez pomocy. Zakasali rękawy i pracują pełną parą
- Gdyby ten pożar miał miejsce w nocy, nie przeżylibyśmy. To była jedna wielka fala ognia. Wybiegliśmy tak jak staliśmy, na krótki rękaw, bez niczego. Straciliśmy wszystko, ale żyjemy - mów pani Agnieszka Dutkowska, tłumiąc wybuch płaczu.
Pożar, w którym omal nie zginęła cała rodzina, był w czwartek. Palił się dom przy ul. Grzybowej. Rodzina w tym czasie przebywała wewnątrz. Małżeństwo i trójka dzieci, w tym 22- miesięczne, zdążyli uciec przed płomieniami, ale stracili dobytek całego życia. O tym dramacie pisaliśmy wczoraj. Dziś wracamy do tematu. Dlaczego?
Słubiczanie nie zawiedli
Chcemy docenić to, że już w dniu pożaru zgłaszali się słubiczanie z chęcią pomocy poszkodowanej rodzinie. Dzwonili, pytali, przynosili niezbędne rzeczy. - Nie miałam pojęcia, że ludzie są tacy dobrzy. Dostajemy proszki, płyny, pampersy. Już w czasie pożaru sąsiedzi skakali przez płot ze swoimi gaśnicami. Tego się nie da opisać. Jesteśmy naprawdę wszystkim bardzo wdzięczni - mówi pani Agnieszka.
Akcję pomocy rodzinie rozpoczęła słubicka grupa Pomagamy. Wczoraj ruszyło wielkie sprzątanie pogorzeliska. I tutaj słubiczanie znów stanęli na wysokości zadania, udawodniając, że zawsze można na nich liczyć. - Żeby zacząć odbudowę, musimy wszystko uprzątnąć. Zastanawiałam się, ile osób przyjdzie, jest przecież tuż po Nowym Roku. Sylwester, a teraz praca i inne codzienne obowiązki... Nie zawiodłam się jednak. Są ludzie, są sąsiedzi, przyszła firma pana Mazurka, która bezinteresownie ciężko pracuje. Proszę zobaczyć, mimo, że jest zimno wszyscy pracują na najwyższych obrotach - mówi Aleksandra Kołek, liderka grupy Pomagamy i oprowadza nas po zgliszczach spalonego budynku.
Potrzebna jest pomoc
Dom państwa Dutkowskich był nowy. Włożyli w niego wszystkie swoje oszczędności. Mieszkając, w nim stopniowo wykańczali budowę. Teraz zostali bez niczego, bez oszczędności i bez domu. - Był ubezpieczony, ale zanim rodzina dostanie odszkodowanie, minie pół roku, rok a może nawet więcej. Pomoc potrzebna jest teraz i prosimy ludzi, żeby byli wrażliwi i nie sugerowali się tym, że ubezpieczenie zwróci pieniądze. Kto miał z tym do czynienia, dobrze wie, że ubezpieczenie nigdy nie zwróci tego, co rodzina poprzez wiele wyrzeczeń w dom włożyła - mówi Ola Kołek.
Osoby prywatne i firmy , które chcą pomoc w zakupie materiałów budowlanych lub odbudowie domu, prosimy o kontakt z redakcją 510 026 518 lub z A. Kołek (dostępna na FB).
Zobacz też: Pogorzelcy z Niecieczy. Nieszczęście niby jedno, ale potrzebujących więcej