Maciej Zakościelny: Wiem, czego chcę...

Czytaj dalej
Fot. Michał Wargin/East News
Rozmawiał Bohdan Gadomski

Maciej Zakościelny: Wiem, czego chcę...

Rozmawiał Bohdan Gadomski

MACIEJ ZAKOŚCIELNY - jeden z najpopularniejszych polskich aktorów Największą sławę dały mu główne role w serialach „Kryminalni” i Strażacy”, rola Bronka Woyciechowskiego w „Czasie honoru” i dwie główne role w filmowych komediach romantycznych „Tylko mnie kochaj” oraz „Dlaczego nie!”.

Swoją pozycję zawodową umocnił pan rolami w dwóch komediach romantycznych „Tylko mnie kochaj” i rok później „Dlaczego nie!”. Czy potem otrzymywał pan podobne propozycje?

Tak i często zastanawiałem się, czy nie ma dla mnie innych ról w tym kraju. Ale u nas jak ktoś się sprawdzi w jednym gatunku, to zaraz zostaje zaszufladkowany. Kiedyś byłem specjalistą od serialu kryminalnego, potem od komedii romantycznej, a później od filmów wojennych, od strażaków, a teraz znów jestem w wojennym klimacie, bo gram Jana Zumbacha w filmie „Dywizjon 303” i noszę mundur lotnika.

Aż dwa lata czekał pan na ambitną rolę, która nie przyszła z kina, lecz z serialu. Jak przyjął pan angaż do „Czasu honoru”, w którym spędził pan 6 lat?

Po serialu „Kryminalni” prawie od razu udało mi się wygrać rolę Bronka w „Czasie honoru”. Scenariusz był na tyle interesujący, że lecąc do Stanów Zjednoczonych, przeczytałem jednym tchem 12 odcinków i byłem ciekawy kolejnego. Nie zastanawiałem się, jak będzie nakręcony, ja po prostu chciałem tam grać. Na początku miały być trzy sezony, ale były następne. Zdjęcia z uwagi na tematykę i scenerię były bardzo ciężkie i miałem uczucie, jakbym przeżył to powstanie.

Ale rola Bronka nie była duża, a serial był przecież kreacją zespołową.

Uważam, że aktor jest stworzony do pracy w zespole. Bardzo cenię sobie tę rolę, bo miałem często dużo do grania, chociaż nie było możliwości dostworzenia bardziej barwnej postaci. W ostatniej części były inne oczekiwania w stosunku do Bronka i musiałem go inaczej grać, co było ciekawe. Cały serial „Czas honoru” przybliżył mi historię naszego kraju. W szkołach na lekcjach historii wyświetlane są sceny z naszego serialu.

W trakcie kręcenia zdjęć do „Czasu honoru” zagrał pan w „Regułach gry” rolę Adama Morawskiego i w serialu „Prawo Agaty” rolę Konrada Nałęcza. Jak potraktował pan te zadania?

Jeżeli chodzi o „Reguły gry”, to po raz pierwszy zagrałem w sitkomie, który był o tyle fajny, że spotkaliśmy się z Amerykanami, którzy pokazali nam, jak gra się na cztery kamery. Były tony tekstu i graliśmy w oparciu o słowo środkami komediowymi, co było dla mnie technicznym warsztatem i sam siebie zaskakiwałem, że wydobywam z siebie coś, czego do tej pory nie pokazałem. Zaczęliśmy drugą serię, ale trafiliśmy na moment kryzysu i wszystko siadło, jak wiele innych produkcji. W „Prawie Agaty” zagrałem tylko jeden odcinek, ale ciekawą rolę ojca, który w wyniku rozwodu traci dziecko, do którego dojścia blokuje matka. Mogłem wraz z reżyserem castingu wybierać dziewczynkę, z którą grałem, to było ciekawe doświadczenie.

Nie możemy pominąć hitowego serialu „Kryminalni”. Jak pan go wspomina?

To była moja pierwsza główna rola w serialu, kręciliśmy go bardzo długo, aż zacząłem zgłaszać, że za długo. Bałem się, że grając tyle czasu jedną rolę, przestanę być wiarygodny.

Na podobnie dużą rolę w serialu czekał pan 11 lat. W „Strażakach” zaprezentował pan inne oblicze aktorskie, inne możliwości.

Ucieszyłem się, że dostałem do grania kolejną postać mundurową. Po raz pierwszy zagrałem kogoś, kto nie używa broni, nie zabija, lecz ratuje ludzi. Ucieszyłem się, że serial reżyseruje Maciej Dejczer, bo uważam go za świetnego reżysera. Bardzo żałuję, że nie było trzeciej części, ale może jeszcze będzie. To serial o fajnych, dobrych ludziach, o odwadze, męstwie, honorze. Bardzo cenię sobie takie wartości.

Niespełnienie w aktorstwie teatralnym rekompensował pan sobie występami w edycjach programu estradowego „Śpiewając jazz”?

Poznałem scenę teatralną, teraz musiałem się nauczyć sceny estradowej. Byłem naniej prowadzącym, wokalistą, muzykiem, przy świetnych muzykach jazzowych i znakomitych wokalistkach jazzowych, jak Marianna Wróblewska, Carmen Moreno, Anna Serafińska, Basia Przybytek. Teraz mam własny zespół jazzowy, z którym czasami gramy standardy jazzowe.

W jakim okresie życia teraz pan jest?

Myślę, że w bardzo dobrym. Podoba mi się dojrzałość, której nie miałem 15 lat temu. Wiem, czego chcę.

Rozmawiał Bohdan Gadomski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.