Czesław Wachnik

Mercedes spadł z promu do Odry

Dzięki pracy strażaków, mercedes, który wpadł do Odry został wyciągnięty. Zarząd Dróg Wojewódzkich przypomina jednak, by po wjechaniu na prom, zaciągnąć Fot. Sławomir Michalak Dzięki pracy strażaków, mercedes, który wpadł do Odry został wyciągnięty. Zarząd Dróg Wojewódzkich przypomina jednak, by po wjechaniu na prom, zaciągnąć hamulec ręczny


Czesław Wachnik

Pan Adam napisał do nas list, w którym informuje o jego zdaniem niskim poziomie bezpieczeństwa na przeprawach promowych w Milsku, Pomorsku i Brodach. Wspomina on też o wydarzeniu do którego doszło 31 maja br. w Milsku. Wtedy to mercedes zsunął się ze stojącego przy brzegu promu, a następnie zatonął niemal na środku nurtu rzeki. Wypadek ten - zdaniem naszego Czytelnika - był konsekwencją zaniedbania ze strony obsługi promu i przypominał zdarzenie z 29 marca br., kiedy to na przeprawie promowej w Brodach, do Odry omal nie dostała się toyota yaris. Na szczęście w obu przypadkach można mówić jedynie o stratach finansowych, natomiast nikomu nic się nie stało.

Pytany przez nas o ostatnie zdarzenie Grzegorz Szulc, zastępca dyrektora Zarządu Dróg Wojewódzkich w Zielonej Górze zapewnił, że to co się wydarzyło 31 maja jest przedmiotem badania zarówno przez policję jak też Urząd Żeglugi Śródlądowej. Wyjaśnił też, że wstępna analiza pozwala na wyciągnięcie wniosku, że powodem zsunięcia się mercedesa do Odry, było niezaciągnięcie hamulca ręcznego. - To był mercedes z automatyczną skrzynią biegów. Kierowca zostawił auto wprawdzie na biegu, ale jednocześnie nie wyciągnął kluczyka ze stacyjki. W konsekwencji nie zadziałał hamulec ręczny. A, że było to pierwsze auto, kolejne wjeżdżały, prom się bujał, to mercedes zwyczajnie zsunął się do Odry. Na szczęście kierujący wcześniej opuścił pojazd - tłumaczy dyrektor Szulc.
I dodaje, że gdyby zadziałał hamulec ręczny, to do takiego zdarzenia, by nie doszło.

- Regulamin, który jest wywieszony na promie wyraźnie stanowi, że kierujący po wjeździe na prom, powinien opuścić pojazd, ale wcześniej zaciągnąć hamulec ręczny. I to jest najczęstszą przyczyną podobnych zdarzeń - dodaje nasz rozmówca.

Wróćmy do zdarzenia z 31 maja. Mercedes po zsunięciu się z promu, popłynął kilkanaście metrów, a następnie zatonął na środku rzeki. W konsekwencji nurkowie musieli go szukać ponad godzinę, a w wyciągnięciu auta na brzeg uczestniczyło kilka grup straży pożarnej.

By takie przypadki wyeliminować, załoga promu ma obowiązek używania klinów. Są one podkładane pod koła zarówno pierwszego jak też ostatniego pojazdu, który znajduje się na promie. - To powinno zabezpieczyć pojazdy. Chociaż wydaje się, że zaciągnięcie hamulca ręcznego nie powinno stanowić problemu - tłumaczy Grzegorz Szulc.

Czesław Wachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.