Mistrz świata mieszka w Nowym Miasteczku

Czytaj dalej
Fot. Eliza Gniewek-Juszczak
Eliza Gniewek-Juszczak

Mistrz świata mieszka w Nowym Miasteczku

Eliza Gniewek-Juszczak

Mistrz świata w pięcioboju rzutowym mieszka w Nowym Miasteczku. W kwietniu skończył 60 lat. Od dziesięciu lat na poważnie trenuje lekką atletykę

Podczas 22. Mistrzostw Świata Weteranów rozgrywanych w Australii zdobył Pan złoto w pięcioboju rzutowym, srebro w rzucie ciężarkiem i rzucie młotem oraz brąz w rzucie dyskiem. Nie żałuje Pan, że te i wiele innych sukcesów przyszły dopiero po pięćdziesiątce?
Może i tak, ale wcześniej nie miałbym takich szans. Kiedy byłem młodszy sprzęt był tak ciężki, żebym mnie na śmierć zamęczył, kula siedmiokilowa, dysk dwa kilo. Jakoś sobie radziłem, ale nie byłbym na forum międzynarodowym. Nie odnosiłbym sukcesów. Od 15 lat trenuję, pierwsze pięć lat tak raczej sporadycznie, a od dziesięciu lat to już tak 5-6 razy w tygodniu.

Od czego się zaczęło?
Dowiedziałem się, że istnieje ruch weterański. Wtedy internetu nie było. W gazecie przeczytałem, że są zawody w Zielonej Górze dla weteranów. Później pojechałem do Częstochowy. Najwięcej zawodów odbywa się w Polsce w Toruniu, bo tam jest siedziba naszego Związku Lekkiej Atletyki Weteranów. Tam powstała piękna hala, w której będą mistrzostwa świata halowe w 2019 r.
'
Dlaczego wybrał Pan akurat pięciobój rzutowy?
Ktoś lubi to, ktoś tamto, a ja lubię to, co robię. Czterdzieści metrów od domu mam dwa hektary, na których mogę spokojnie ćwiczyć. To nie sztuka przyjść z pracy i pilota poprzełączać. Jestem skazany na sukces, waga sprzętu jest w sam raz. Tylko żeby zdrowie było. Naprawdę jestem szczęśliwym człowiekiem. Wszystko się jakoś układa.

Co Pan czuł, kiedy na stadionie w Australii odebrał Pan złoty medal i zagrano Mazurka Dąbrowskiego?
Jak zaczęli grać hymn, to tak mi wargi latały, że nie mogłem tego opanować. Łzy to powiedzmy w oczach stały, ale dopiero pod sam koniec hymnu mogłem dopiero śpiewać . Prezes te z nie mógł zacząć, wzruszenie było ogromne. Potem to samo przeżyłem jak zobaczyłem gratulacje na facebooku.

Co Pan jada, żeby formę trzymać?
Mam dobrą przemianę materii, mogę wszystko jeść, nie muszę diety trzymać. Wciąż ważę tyle samo. Na śniadanie jem dwie kromeczki, przed obiadem jeszcze raz coś zjem, potem obiad, a potem po obiedzie znowu coś. Jem pięć – sześć razy dziennie żeby nie napełniać się. Trenować nie można z pełnym brzuchem. Dużo warzyw i owoców jem. Jabłka i winogrona to mógłbym taczkę zjeść.

Co Pana najbardziej zdziwiło w Australii?
Zabudowania nie robią wrażenia, ale roślinność już tak, jest inna. Ale na przykład ciężarówek prawie nie widziałem w ciągu dnia. Ludzie mówili, że po nocach jeżdżą. Mnie to cały czas dziwiło, jak one dostarczają towary do sklepów tylko w nocy. Ciekawie też działa tam kościół. Pełni dodatkową rolę integracyjną. W mieście, w którym byliśmy jest bardzo dużo Polaków, oni spotykają się w przykościelnych klubach, chcą działać. Miałem pojeździć na kangurze, ale się nie udało.

Najtrudniejszy moment podczas mistrzostw?
Dwa dni po przylocie takie zmęczenie mnie ogarnęło, już się bałem, że będzie ze mną tak jak z Fajdkiem w Rio. Jak u nas trzeba się kłaść to tam trzeba już wstawać. Jeden Francuz też nie wiedział co się z nim dzieje. Jak zamknąłem oczy i otworzyłem to byłem tak zmęczony, że normalnie koniec świata. Jakoś udało się nad tym zmęczeniem, zapanować.
Dziękuję za rozmowę.

Edward Zwolski
startuje w kategorii M60. Podczas Mistrzostw Świata w Australii w październiku oprócz złota w pięcioboju rzutowym zdobył także srebro w rzucie ciężarkiem (17.38) i rzucie młotem (45.27) oraz brąz w rzucie dyskiem (46.42).
W Australii na podium stawali reprezentanci 61 państw. Wręczono 1837 medali (647+610+580). Poziom sportowy był bardzo wysoki. Ustanowiono 19 rekordów świata. Najstarszy zawodnik miał ukończone 97 lat.

Eliza Gniewek-Juszczak

Opisuję to, co dzieje się w powiecie nowosolskim, ale także to, co dotyczy mieszkańców całego województwa lubuskiego. Ciekawią mnie przepychanki polityczne, przemiany gospodarcze w regionie i emocjonują ludzkie sprawy. Piszę o religii, ale też tym, co się buduje. Lubię odkrywać ciekawostki Nowej Soli, Kożuchowa, Otynia, Bytomia Odrzańskiego i Nowego Miasteczka oraz wielu innych miejscowości. Publikuję artykuły w Gazecie Lubuskiej oraz na portalach www.gazetalubuska.pl i www.nowasol.naszemiasto.pl.
Chętnie napiszę o Twojej sprawie, wydarzeniu, które organizujesz lub sukcesie, którym chcesz się pochwalić.
Skończyłam filologię polską w Zielonej Górze i dziennikarstwo w Poznaniu. W Gazecie Lubuskiej pracuję od 2016 r.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.