Myśliwy bez strzelby poluje na ptaki rezerwatu

Czytaj dalej
Artur Żołądź

Myśliwy bez strzelby poluje na ptaki rezerwatu

Artur Żołądź

Na "polowaniach” z aparatem w dłoni zdarzają się wypadki. Raz łabędź nie chciał być modelem, więc ruszył na fotografa. To nie był atak. Ptak chciał raczej... kopulować.

Czasami panie w mięsnych dziwią się, gdy kupuję tak dużo kurczaka, ale to wspaniała przynęta dla niektórych ptaków w zimie. Bywa też, że zbieram z dróg różne rzeczy, które potem wykorzystuję jako przynętę - zdradza nam kulisy swego "fachu” Tomasz Sczansny. Pan Tomek jest "myśliwym”, ale zamiast strzelby na polowania do Łężczoka zabiera aparat fotograficzny. - Zdarza się, że gdy siedzę na drzewie, zostawiam torbę na dole.

A ludzie przechodzący obok drzewa myślą, że tę torbę ktoś zgubił. Zaś gdy zerkną w górę i zauważą mnie, siedzącego na drzewie, myślą, że jestem kłusownikiem. Dlatego staram się, by ludzie nie wiedzieli o mojej “czatowni” - mówi Sczansny, który od lat fotografuje przyrodę Śląska.

Tłumaczy, że miejsce fotografowania przygotowuje sobie dużo wcześniej. - Ssakom można robić zdjęcia "z podchodu”, ale w przypadku ptaków drapieżnych, taka czatownia musi być gruntownie przygotowana - odpowiednio wcześniej - mówi profesjonalista, zdradzając, jak przygotować się do sesji.

- Dzień wcześniej warto sprawdzić prognozę pogody. Zbyt duże natężenie światła wschodzącego słońca może utrudnić fotografowanie. Najlepiej, gdy niebo ma cienką warstwę chmur. Warto wyjechać kilka godzin przed wschodem słońca. Trzeba czasami dojść w miejsce słabo dostępne, a nawet spędzić tam noc, byle zdążyć przed wschodem. Taką sesję kończy się zwykle maksymalnie po godzinie od wschodu słońca - mówi Sczansny.

Na "polowaniu” zdarzają się różne niespodziewane wypadki. - Raz, kiedy schowany byłem w sztucznym łabędziu, prawdziwemu łabędziowi chyba nie bardzo odpowiadała rola modela. Dlatego ruszył na mnie, a ja nie wiedziałem, czy chce mnie zaatakować, czy ze mną... kopulować. - śmieje się fotograf. Przez swój obiektyw podpatruje ptaki od dziesięciu lat. - Najpierw były to zwykłe obserwacje zwierząt, później połączyłem to z fotografowaniem. Zacząłem tu, od Śląska, później wybierałem się w różne miejsca w Polsce: nad Biebrzę, czy ujście Warty. Stwierdziłem ostatecznie, że wolę fotografować na Śląsku, przede wszystkim ze względu na to, że w naszym regionie występuje całe mnóstwo rzadkich w Polsce zwierząt, szczególnie ptaków. Takie miejsca jak rezerwat Łężczok czy Goczałkowice przyciągają ptactwo, które ciągnie nad wodę. - mówił Tomasz Sczansny. Dzięki swojej pasji, przeżywa więcej od zwykłych śmiertelników.

- Ludzie we wczesnych godzinach dnia zwykle śpią, tym samym przesypiając niejedno naprawdę interesujące zjawisko. Gdy robię te zdjęcia i pokazuję je potem ludziom, widzę na ich twarzach zdumienie. Pokazuję im również przez to, ile stracili, smacznie śpiąc. Niektórzy oglądający te zdjęcia, widząc ujęte zjawisko, nie chcą mi uwierzyć, że robiłem je na Śląsku. Niestety - rejon ten kojarzy się wszystkim tylko z kopalniami i zanieczyszczonym powietrzem. A tymczasem przyroda Śląska mogłaby być naszą wizytówką. Zdjęcia pana Tomasza Sczansnego można zobaczyć w książce pt. ,,Skarby przyrody lasów rybnickich”, a także w nowym albumie “Rezerwat Łężczok - Perła Śląskiej Przyrody” oraz na jego stronie internetowej www.tomeksczansny.pl

Artur Żołądź

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.