Na drodze dominują kamienie
Razem z paniami Joanną, Lidią i Eugeniuszem Trubiłowiczem schowaliśmy się za płotem jednej z posesji przy ulicy Henryka Arctowsksiego. - Gdybyśmy byli na ulicy, to kierowcy jadących aut zapewne zwolniliby. A wtedy nie widziałby pan jak my musimy cierpieć - tłumaczy pani Joanna.
Po chwili widzimy skodę octavię. Mimo, że kierowca nie jedzie zbyt szybko, może 50-60 km/godz., to za autem ciągną się tumany kurzu. - Tak jest codziennie, od wiosny do jesieni - zauważa pani Lidia. Po chwili ulicą jedzie toyota corolla. Tym razem kierowca mocniej przycisnął pedał gazu. Efekty są widoczne od razu. Na okolicznych budynkach siada gruba warstwa kurzu i piasku.
- Proszę popatrzeć - dodaje pani Lidia. - Moje auto było myte przed dwoma dniami a już jest pokryte grubą warstwą kurzu. Podobnie jak ściany budynków. Czy przez lekceważenie urzędników, my musimy żyć w takich warunkach. Człowiek przeprowadził się na obrzeża miasta, by żyć w spokoju. Tymczasem ruch u nas podobny jak w centrum miasta - mówi pani Joanna.
Skąd problemy mieszkańców ulicy Arctowskiego? Pan Eugeniusz tłumaczy, że wynikają one z fatalnej nawierzchni ulicy. Wiosną nawieziono piachu z kamieniami. - Dzięki temu piach się kurzy a kamienie niszczą opony. Ostatnio wymieniałem zimówki na letnie i oponiarz jedynie pokiwał głową przy wymianie - wyjaśnia.
Nasi rozmówcy podkreślają, że bój o poprawę nawierzchni ulicy trwa już od 2007 roku. I jak na razie przynosi mierne rezultaty. Gdyby z ulicy korzystali sami jej mieszkańcy, a tych jest niewielu ponad 10 rodzin, to nie byłoby kłopotów. - Każdy jechałby wolno - zapewnia pan Eugeniusz. Problem jednak w tym, że przy ulicy Łukasiewicza zbudowano trzy bloki, w których mieszka około 150 rodzin. To właśnie oni, by skrócić drogę, wybierają ulice Arctowskiego. I niestety często jadą zbyt szybko.
Co można zmienić? Nasi rozmówcy podkreślają, że najlepszym rozwiązaniem byłoby budowa nowej nawierzchni np. z polbruku. Ale ta jest planowana w ...2034 roku. Wraz z sąsiednimi ulicami. Pewną poprawę można uzyskać poprzez dalsze ograniczenie dozwolonej prędkości (jest 40 km/godz.) oraz budowę progów zwalniających. - Ale miasto jest głuche na nasze postulaty - tłumaczą nasi rozmówcy.
Paweł Urbański, dyrektor departamentu inwestycji i dróg zielonogórskiego magistratu tłumaczy, że nawierzchnię ulicy posypał tym, co aktualnie miał pod ręką. A więc tłuczniem kamiennym. Ale zdradza też, że zabiega o pozyskanie tzw. destruktu asfaltowego czyli mielonego asfaltu. - Nie chcę obiecywać, ale gdy go dostanę, to destrukt pojawi się na Arctowskiego. Wtedy nie będzie problemu z kurzem - zapewnia.
Dodaje też, że może ograniczyć dozwoloną prędkość do 20 km/godz. Nie będzie progów zwalniających, bo na drogach gruntowych nie są one montowane. I rzecz najważniejsza. Jest gotowy projekt nowej ulicy Łukasiewicza, trwają też starania o pozwolenie na jej budowę. Ulica Łukasiewicza połączy trzy bloki z wyjazdem na ulicę Jędrzychowską. Wtedy ich mieszkańcy ominą ulicę Arctowskiego.