Nadciąga cyfrowe tsunami. Robot zwolni cię z pracy i nie ma ratunku

Czytaj dalej
Fot. 123rf
Sławomir Skomra

Nadciąga cyfrowe tsunami. Robot zwolni cię z pracy i nie ma ratunku

Sławomir Skomra

Sprzedawca, urzędnik, bankowiec i bibliotekarz. Za kilka lat zostaną oni zastąpieni przez roboty, automaty i systemy informatyczne

Przyszłość jest teraz. Rzeczy, o których pisali Stanisław Lem, Philip K. Dick czy Isaac Asimov, stały się faktem. Jesteśmy opleceni cyfrowym światem, a ta sieć będzie coraz gęstsza. I co ważne, nie oznacza to wyłącznie ułatwienia życia, ale też jest dla wielu osób zagrożeniem.

Najnowszy raport zespołu DELab Uniwersytetu Warszawskiego i serwisu ogłoszeniowego Gumtree wskazuje zawody w Polsce pod kątem zagrożenia automatyzacją. Wiele zadań, które dziś wykonują ludzie, wkrótce zaczną wykonywać automaty. Nie chodzi tylko o roboty, ale też o systemy komputerowe czy zbiory danych, przy których człowiek stanie się zbędny.

- W ciągu najbliższych lat przez rynek pracy przetoczy się cyfrowe tsunami. Cyfrowe technologie - zarówno te, które znamy i oswajamy obecnie, jak i te, które dopiero zostaną wymyślone - zrewolucjonizują gospodarkę, odmienią sposób funkcjonowania przedsiębiorstw i instytucji publicznych, a przede wszystkim będą miały ogromny wpływ na charakter pracy. Już dziś eksperci przewidują, że zmiany technologiczne skutkujące automatyzacją i cyfryzacją wielu czynności umysłowych i fizycznych przyczynią się do zniknięcia z rynku pracy wielu zawodów - czytamy w raporcie powstałym pod kierownictwem dr hab. Renaty Włoch z DELab Uniwersytetu Warszawskiego.

Bartłomiej Stańczyk, inżynier robotyk: Automaty zastąpią ludzi wykonujących najprostsze prace, jak sprzątanie ulic

I tak według DELab i Gumtree, w Polsce zagrożonych automatyzacją jest aż 40 proc. profesji. Chodzi głównie o zajęcia, do wykonywania których nie trzeba wysoce specjalistycznego wykształcenia.

Na pierwszym miejscu autorzy raportu wymieniają telesprzedawcę. Nie ma co się temu dziwić, bo już teraz klienci banków otrzymują telefony nie od żywych marketerów, ale z automatów, które recytują ofertę nowego kredytu.

Do zastąpienia są też inni pracownicy banku lub poczty. I to też nie dziwi, bo dziś nie trzeba iść do lady, aby wpłacić pieniądze na swoje konto, tylko można skorzystać z wpłatomatu. Nie trzeba też stać w kolejce do okienka pocztowego, aby nadać przelew pieniężny.

Można to załatwić czterema kliknięciami, korzystając z konta internetowego. Przy użyciu domowego komputera można też nadać paczkę. Samemu drukuje się etykietę nadania, dostarcza się przesyłkę do automatu paczkowego, a z niego kurier przewozi ją do adresata.

- Jeszcze dwa lata temu nie było czegoś takiego, jak zamówienia internetowe, zamówienia typu „click and collect”. To wpływa na zmianę struktury zatrudnienia, bo wiadomo, że jak część klientów przenosi się do sklepu internetowego - dajmy na to 15 proc. - to o tych 15 proc. klientów jest mniej i pracowników też wtedy potrzeba mniej - ocenia cytowana w raporcie Karolina Batory, przedstawicielka dużej sieci marketów budowlanych i przewiduje:

- W przyszłości, za jakieś 15 lub 20 lat, zatrudnienie w sklepach będzie mniejsze. Na pewno będzie więcej samoobsługi. Nawet w zwykłym sklepie, w całej branży handlowej, dąży się do takiej samoobsługi. Dobrym przykładem są fakturomaty. Samemu się wpisuje dane firmy, towar się skanuje i już jest gotowa faktura. To też jest oszczędność na ludziach, bo wtedy na kasie nie ma tej osoby, która cały dzień robiła na przykład tylko faktury. Dla nas, jako dla sklepu, to jest duże ułatwienie. Gdy wprowadzili fakturomaty, to jeszcze były pracownice do ich obsługi. A teraz już się dąży do tego, żeby klienci sami to robili. Wypadałoby teraz szkolić klientów.

Zawodów do zastąpienia przez maszyny i systemy jest znacznie więcej: agent ubezpieczeniowy, bibliotekarz, księgowy, recepcjonistka.

O ile automatyzowanie tych profesji można łatwo wytłumaczyć, to może być z tym gorzej z kolejnymi zawodami: murarz, rolnik, kierowca autobusu czy tira.

Chociaż w tych dwóch ostatnich przypadkach należałoby spojrzeć na USA, gdzie firma Tesla produkująca samochody elektryczne testuje auta, do których prowadzenia nie trzeba kierowcy.

W ciągu kilku lat człowieka ma zastąpić system kamer i czujników ultradźwięków, które monitorują sytuację wokół samochodu i wykrywają przeszkody do 250 metrów przed pojazdem.

Ten trend ma też nieuniknione, dla niektórych negatywne skutki. To zwolnienia. Nowe technologie wypierają żywych ludzi.

Przykład z naszego podwórka. Do niedawna Zakłady Azotowe „Puławy” prowadziły przygotowania do budowy elektrowni gazowej w miejsce starej elektrociepłowni węglowej.

Przy obsłudze obecnej instalacji pracuje 300 osób. W naszpikowanej elektroniką elektrowni gazowej potrzebnych miało być 40 pracowników.

Z kolei na drugim końcu listy znajdują się zawody, które na automatyzację narażone są najmniej. To: terapeuta, psycholog, pielęgniarka, duchowny, lekarz, wykładowca, opiekunka dla dzieci.

- Robot może podać leki, wstrzyknąć środek, ale pacjentowi potrzebny jest też dotyk, rozmowa, zainteresowanie innej osoby. Czyli to wszystko, co w codziennej pracy robią pielęgniarki. Tego nie da się zastąpić żadną maszyną - komentuje Marzena Siek, pielęgniarka ze szpitala im. Jana Bożego.

- Cieszę się, że badania naukowe potwierdzają to, co pielęgniarki wiedzą od dawna - dodaje.

Jednak medyczny świat nieuchronnie dąży do automatyzacji. RAMCIP to projekt i jednocześnie nazwa prototypu robota stworzonego przy udziale neurolog Urszuli Skrobas z Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.

Robot ma być asystentem osoby chorej na np. alzheimera. Przypomni o porze zażycia leków, pomoże w prostych czynnościach, a w razie kłopotów wezwie pomoc.

ReMeDi to kolejny lubelski wynalazek - urządzenie do zdalnej diagnostyki medycznej. Jak mówi jego twórca Bartłomiej Stańczyk, robotyzacja służby zdrowia jest kwestią czasu, ale:

- Na razie takie usługi szpitalom się nie opłacają. Nie ma przeszkód do tego, żeby już dziś zdalnie diagnozować pacjenta. Lekarz może udzielać porad przez telefon, może otrzymać wyniki badań mailem i je przeanalizować, tyle że szpitalom bardziej opłaca się dotychczasowy model, w którym pacjent przychodzi do lekarza - ocenia i nie ma wątpliwości, że automatyzacja jest nieunikniona. I to w niemal każdej dziedzinie życia.

- Automaty zastąpią ludzi wykonujących najprostsze czynności. Weźmy na przykład sprzątanie ulic. Będą to robiły właśnie automaty zamiast ludzi z miotłami - przewiduje.

Autorzy raportu „Aktywni + Przyszłość na rynku pracy” doszli do tego samego wniosku. Automatyzacja jest zagrożeniem dla osób wykonujących zajęcia niewymagające specjalistycznych umiejętności.

W najbardziej narażonych na automatyzację branżach pracuje w Polsce ok. 5,6 mln osób. Co się z nimi stanie? Pójdą na bruk?

- Masowe znikanie miejsc pracy wymagających niskich i średnich kwalifikacji może mieć poważne skutki społeczne i gospodarcze - ostrzegają autorzy raportu.

- Eksperci często piszą o ryzyku bezrobocia technologicznego, które może przyczynić się do zubożenia klasy średniej i radykalnego rozwarstwienia społecznego, czyli wzrostu różnic w zamożności najbogatszych i najbiedniejszych członków społeczeństwa. W miejsce znikających zawodów mogą się pojawić nowe, związane z wprowadzaniem i czyszczeniem danych, ale nie będą one należały do dobrze płatnych - kwitują.

Pracownicy mają właściwie tylko jedno wyjście. Muszą przygotować się na to cyfrowe tsunami i zmienić podejście do pracy.

Eksperci radzą, aby rozwijać kompetencje cyfrowe, zbierać umiejętności zamiast wykuwać wiedzę na pamięć, rozwijać zdolności społeczne, uczyć się pracy z technologią i być elastycznym.

Sławomir Skomra

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.