Najbogatszy człowiek w Polsce uległ głupotom ekoświrów i musimy wrócić do węgla, który nas zbawi, czyli mądrości do szpiku kości

Czytaj dalej
Zbigniew Bartuś

Najbogatszy człowiek w Polsce uległ głupotom ekoświrów i musimy wrócić do węgla, który nas zbawi, czyli mądrości do szpiku kości

Zbigniew Bartuś

Najbogatszy człowiek w Polsce uległ propagandzie ekoświrów i wyrzucił pieniądze w błoto inwestując w niesprawdzone nowinki typu fotowoltaika, zamiast w kopalnie węgla. Taki wniosek można wysnuć z wypowiedzi małopolskich polityków dążących do zmiany uchwały antysmogowej. Wysłuchałem ponownie zapisu sesji Sejmiku i szokuje mnie, że „uczone” perory ludzi negujących globalne ocieplenie i sens walki z nim, spotykają się w erze kryzysu energetycznego nie tylko ze zrozumieniem, ale wręcz jawnym potakiwaniem za strony wpływowych decydentów.

Przypominam „argumenty” z lipcowego posiedzenia małopolskiego Sejmiku, ponieważ zostaną one z pewnością wielokrotnie powtórzone podczas najbliższych sesji – jako uzasadnienie rzekomo koniecznej zmiany: wydłużenia możliwości używania kotłów starego typu, zwanych kopciuchami (nie z chęci obrażania ich użytkowników, tylko z tej banalnej przyczyny – że kopcą). Znowu dowiemy się, że ocieplenie klimatu to ściema, więc i walka z ociepleniem to ściema. Nowinki typu fotowoltaika i wiatraki zawiodły i nigdy nie zdobyłyby takiej popularności, gdyby nie ich nachalna promocja przez ekoświrów z Unii Europejskiej i gigantyczne dotacje z kieszeni podatników.

Słucham tych objawień w kraju, w którym podatnicy dopłacili przez ostatnie trzy dekady do funkcjonowania kopalń węgla kamiennego - w różnej formie (głównie kolejnych umorzeń długów i dotacji) - ponad 180 miliardów złotych, czyli średnio 6 mld zł rocznie. I nadal dopłacają.

Weźmy dwie bezsporne kwestie: szkody górnicze i emerytury górnicze. Są one w ogromnej mierze finansowane z budżetu państwa, a nie z kasy zakładów wydobywczych. Likwidacją szkód z przeszłości (czyli większości, jakie występują) zajmuje się Spółka Restrukturyzacji Kopalń za pieniądze podatników, natomiast górnicze emerytury są obliczane i wypłacane wciąż na tych samych zasadach, jak w PRL-u, czyli to, co wpłaci pracownik i jego zakład jest mnożone przez 1,8; brakującą różnicę pokrywa – znowu – polski podatnik. Również ten, który ma na dachu dziesięć paneli fotowoltaicznych, a w ogródku dwa wiatraki – a sam będzie pobierał emeryturę statystycznie o dziewięć lat krócej niż przeciętny górnik (bo górnicy mogą przechodzić na garnuszek ZUS po 25 latach pracy pod ziemią, a więc wiele lat przed pięćdziesiątką).

Same dopłaty z budżetu państwa do górniczych emerytur pochłaniały w ostatnich trzech dekadach od 3 do 4,5 mld zł rocznie. Prawie drugie tyle wydaliśmy na opłacenie zaległych składek na ZUS, których nie odprowadziły państwowe spółki węglowe.

Tłumaczyłem wiele razy, że osobiście jestem za ochroną zasobów węglowych i ich wykorzystaniem w wielkiej zawodowej energetyce. Powód wydaje mi się oczywisty: dopóki nie opracujemy i nie upowszechnimy technologii (np. wodorowej) pozwalającej na wielką skalę, ekonomicznie, magazynować energię ze źródeł odnawialnych, dopóty polskie bezpieczeństwo energetyczne MUSI się opierać na miksie OZE (fotowoltaiki, wiatraków, biomasy) oraz węgla (kamiennego i brunatnego). Jak mniemam, można w tym zakresie osiągnąć ogólnopolski, ponadpartyjny konsensus. Ale mówmy o tym głośno prawdę: polskie górnictwo istnieje i będzie istnieć dzięki potężnemu wsparciu z kieszeni podatników. Dotychczasowe dofinansowanie dla fotowoltaiki i wiatraków to ułamek kwot wydanych na ochronę węgla i energetyki węglowej. „Ukryty rachunek za węgiel jest wyższy niż za OZE, także w przeliczeniu na jednostkę energii. Warto przy tym zauważyć, że całość wsparcia skierowanego do źródeł odnawialnych – w przeciwieństwie do dotacji do górnictwa i elektroenergetyki węglowej – ma charakter jawny” – czytamy w konkluzji raportu WiseEuropa sprzed paru lat. Ta konkluzja pozostaje aktualna.

Druga – jeszcze ważniejsza – jest taka: gdyby inwestycje w węgiel miały większy sens niż te w fotowoltaikę i wiatraki, to wszyscy prywatni przedsiębiorcy chcieliby dziś stawiać kopalnie i elektrownie węglowe. A oni uparli się, by instalować na dachach i wykupionych hektarach te idiotyczne panele i chcą wszędzie stawiać równie absurdalne siłownie wiatrowe (na razie – ósmy rok z rzędu - prawo im nie pozwala). Ja rozumiem, że takie dziwne rzeczy robi IKEA, bo Skandynawowie to lewaki, a lewaki to ekoświry – wiadomo. Ale że nasza rodzima sieć handlowa Dino, dająca odpór Lidlom i Biedronkom, czyni to samo? Zamiast inwestować, dajmy na to, w Kopalnię Brzeszcze, twórca Dino, Tomasz Biernacki, brylujący na czele listy najbogatszych Polaków, postawił na fotowoltaikę jako element strategii uzyskiwania niezależności energetycznej! Szok po prostu. Jego sieć dysponuje już panelami FV o większej mocy niż wszystkie największe państwowe spółki energetyczne razem wzięte.

Co gorsza, tropem Biernackiego idą teraz setki tysięcy innych prywatnych przedsiębiorców. Przeznaczają na inwestycje własne pieniądze, a nie cudze. Liczba tych, którzy w erze kryzysu energetycznego, chcą stawiać własne instalacje OZE, zasilające ich zakłady produkcyjne, magazyny czy sklepy, rośnie w postępie geometrycznym. Największe firmy instalacyjne, pozbawione drobnych klientów z powodu wiadomej zmiany przepisów prosumenckich, zyskują teraz małych, dużych i średnich kontrahentów w działającym nad Wisłą biznesie. Tym zachodnim, i tym rdzennie polskim.

Może by tak radni z małopolskiego Sejmiku zaprosili prezesa Biernackiego, albo jakiegoś mniejszego przedsiębiorcę, i spytali go: dlaczego? Czekam na moment, w którym Wszystkowiedzący radni zaprzeczający zmianom klimatu zaczną oświecać szefa Dino tak, jak (za nasze pieniądze) od miesięcy oświecają nas – że robi głupio.

Czy zarząd województwa odnajduje się w takiej narracji? I czy naprawdę musi ulegać politykom szerzącym takie klimatyczno-energetyczne kocopały? Przecież większość rozsądnie myślących ludzi zrozumiałoby, gdyby zamiast milcząco wspierać te niemądre i społecznie szkodliwe treści, np. Pan Marszałek, którego bardzo szanuję, wyszedł na mównicę i powiedział: Sorry, kochani, wielu Małopolan nie wyrobiło się – z przyczyn subiektywnych (brak wiedzy, brak chęci) lub obiektywnych (brak finansów, brak urządzeń i materiałów, brak ekip budowlanych, brak wystarczającego wsparcia z naszej strony) – z wymianą bezklasowych kotłów na węgiel na coś bardziej ekonomicznego i ekologicznego, na pewno nie zdążą tego zrobić do końca roku, a czasy mamy zwariowane, nikt nie przewidział wojny i kryzysu energetycznego, więc nie chcemy ludzi karać. Dlatego w drodze absolutnego wyjątku, warunkowo, pozwolimy bezkarnie korzystać z bezklasowych kotłów w Małopolsce o rok dłużej, a jednocześnie w ramach wielkiej regionalnej kampanii edukacyjnej będziemy ludzi uczyć, że to nie są ekonomiczne i ekologiczne źródła ciepła. I obiecuję Wam, że zrobimy wszystko, by pomóc Małopolanom ocieplić domy i zamontować nowe źródła ciepła, dzięki którym nasi drodzy współmieszkańcy już nie będą truć siebie i innych oraz palić w piecu pieniędzmi.

To by był dobry punkt wyjścia do uczciwej dyskusji w Sejmiku. Jakby co, gratisowo udostępniam Panu Marszałkowi tę wypowiedź do wykorzystania. Życząc nam wszystkim łagodnej jesieni i zimy.

Zbigniew Bartuś

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.