Józef Piasecki

Nasi strażnicy jak z bajki?

Jacek Baranowski i Rafał Mrowiński Fot. Eliza Gniewek-Juszczak Jacek Baranowski i Rafał Mrowiński
Józef Piasecki

Jacek Baranowski i Rafał Mrowiński to strażnicy z powołania. Pomagają nawet tym, którzy utrudniają im pracę.

Strażnicy podczas patrolu dostrzegli grupkę młodych ludzi w okolicy dworca PKP w Nowej Soli, którzy sprawiali wrażenie zagubionych. Okazało się, że obcokrajowcy: dwóch mężczyzn i jedna kobieta, bezskutecznie próbowało znaleźć pracę. Młodzi, przed trzydziestką. W Nowym Miasteczku u pracodawcy sami musieli wpłacić 100 zł, a praca okazała się wielką ściemą. Nie wiedzieli co ze sobą zrobić i jak wrócić do domu. Wyłożyli pieniądze na przyjazd do Polski, a musieli wracać bez niczego na Ukrainę. - Bez mieszkania, bez pieniędzy, bez roboty - mówi jeden z nich, Myhailo Kyrchenko. Jednak strażnik okazał się dobrym człowiekiem. Drugi Ukrainiec, Bohdan Buran dodaje, że myślał, że teraz czeka ich deportacja. Taka była reakcja na widok strażnika miejskiego na dworcu kolejowym. Tymczasem historia potoczyła się zupełnie inaczej i ich udziałem stał się pozytywny epilog całej historii opisywany przez media, który wywołał wiele komentarzy w Internecie.

- Ukraińcy pokazali nam swoje dokumenty, pisane cyrylicą. Szukali pracodawcy który zajmuje się w okolicy pieczarkami. Pomogliśmy, znalazła się praca dla całej trójki w Nowej Soli. Pracodawca ich przeszkolił. Zwierzakowi się pomoże, kiedy marznie. Tym bardziej człowiekowi. Po około dwóch tygodniach jeden z nich zadzwonił do mnie, pytając czy nie pożyczyłbym im roweru na dojazdy z Modrzycy do pracy. Pożyczyłem. Mam trzy, z jednego nie korzystam, wiec mogłem im go dać. Dałem także kurtkę, ocieplane spodnie i czapkę, bo wtedy były silne mrozy – mówi st. insp. Jacek Baranowski. Za zarobione pieniądze młodzi obcokrajowcy mogą myśleć o ukończeniu studiów i dalszej przyszłości.

- Strażnik ma obowiązek udzielić pomocy. Jeśli sam nie potrafi, powinien odpowiednio go pokierować, aby mieszkaniec wiedział, że ktoś się interesuje jego problemami – mówi st. insp. Rafał Mrowiński. - Swoim także pomagamy. Dwa tygodnie temu był osoba, która wybiła szybę na przystanku autobusowym i miała odpracować godziny. Nie zgłosiła się, więc sąd zamienił to na piętnaście dni aresztu, razem z partnerem, za inną sprawę. Podczas trwania aresztu zajęliśmy się ich kotem. Kiedy pojechaliśmy zwrócić im go zwrócić, okazało się, że mieszkają w nie ogrzewanym baraku. Pomimo tego, co zrobili wcześniej, wzięliśmy dla nich koce, materace, kołdry, poduszki, a Rafał Mrowiński oddał im nawet swoją elegancką kurtkę. Takich zdarzeń nie podajemy w żadnych statystykach - opowiada st. insp. Jacek Baranowski. - Od tego jesteśmy strażnikami i ludźmi.

– Obraz straży miejskiej w Polsce został wypaczony. Nowa Sól pokazuje, ze jest zupełnie inaczej – komentuje z dumą prezydent Wadim Tyszkiewicz.

W Nowej Soli straż miejska jest nie tylko od mandatów. Ale mieszkańcy miasta mają podzielone zdania na temat straży miejskiej, a o sprawie pomocy Ukraińcom niekoniecznie słyszeli. - Uważam, że straż miejska jest jak najbardziej potrzebna w Nowej soli. Dzięki nim jest większy porządek na ulicach i poczucie bezpieczeństwa –mówi pani Jolanta. - Mam mieszane zdanie bo kiedyś dostałam mandat. Jak są potrzebni to ich nie widać i zajmują się mało ważnymi sprawami. Powinno być ich mniej–uważa pani Halina.

- Strażnik wszystkiego nie załatwi, ale zawsze powinien podpowiedzieć do kogo się udać, czy pomóc napisać pismo, czy jakiś wniosek – podkreśla J. Baranowski.

Józef Piasecki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.