Nasz dramat wciąż się nie kończy

Czytaj dalej
Fot. Alicja Kucharska
Alicja Kucharska

Nasz dramat wciąż się nie kończy

Alicja Kucharska

- Rodziłam jak każda kobieta, wydająca na świat żywe dziecko - mówi pani Luiza, która wraz z mężem od miesięcy czeka na opinię, potwierdzającą lub wykluczającą błąd lekarza

Pani Luiza na początku listopada 2013 roku straciła córeczkę. Musiała rodzić martwe dziecko. Kluczowa opinia biegłych, na którą czekano aż dwa lata, zdaniem adwokat pani Luizy, była niepełna. Dlatego wniesiono o jej uzupełnienie. Miała być gotowa pod koniec grudnia. Termin wydłużono do końca lutego. Dotychczas nie wpłynęła, co hamuje rozstrzygnięcie sprawy.

Opinia biegłych ma potwierdzić bądź wykluczyć w sposób ostateczny błąd diagnostyczny oraz odpowiedzieć na pytanie, czy ewentualne zaniedbania personelu mogły mieć bezpośredni wpływ na śmierć dziecka.

Sprawa trwa od lat

O tragedii Luizy i Bogusława Gordzelewskich już pisaliśmy. Był początek listopada 2013 roku. Państwo Gordzelewscy mieli właśnie zostać szczęśliwymi młodymi rodzicami. Na świat miała przyjść ich córeczka - Kalinka. Termin porodu przypadał na 2 listopada. Tego dnia kobieta słabiej odczuw a ruchy dziecka. Ale miała umówione badanie KTG w świebodzińskim szpitalu.

- Położna wykonywała badanie. Usłyszałam, że bije serduszko i poczułam ulgę, ale mimo wszystko mówiłam położnej, że bardzo się martwię, bo nie czuję ruchów dziecka. Ta zapewniała mnie, że tuż przed porodem ruchy słabną, że jest to normalne i nie należy się niczym martwić - wspomina pani Luiza.

Czekali na swoją córeczkę

Z zapisem KTG małżeństwo udało się do dyżurki lekarskiej.

- Lekarz wyszedł na korytarz, stanął przy parapecie, spojrzał na zapis badania, przybił pieczątkę i zniknął w dyżurce. Nie zauważył niczego niepokojącego, a biegli, którzy oceniają ten zapis, zaznaczają, że był nieprawidłowy i powinnam zostać bezwzględnie hospitalizowana. Żaden z parametrów nie mieścił się w normie - dodaje.

Pani Luiza, uspokojona słowami położnej, wraz z mężem wróciła do domu. Kolejnego dnia wieczorem, kobiecie odeszły wody. Nie mogąc doczekać się swojej córeczki, szybko udali się do szpitala. Po dopełnieniu formalności w izbie przyjęć i krótkiej rozmowie z położną, wykonano kolejne badanie KTG.

Straszliwe trzy słowa

- Położna szukała tętna. Szukała i szukała, ale nie mogła wyczuć. Poprosiła więc lekarza dyżurującego. Ten wpatrywał się w monitor. Zdenerwowana i przerażona zapytałam „czy wszystko jest w porządku”. Lekarz odpowiedział „brak akcji serca” - wspomina kobieta.

Zdecydowano, że nazajutrz będzie wywoływany poród. Pani Luiza dostała leki na uspokojenie. Do rana nie zmrużyła oka. Miała urodzić martwe dziecko. Siłami natury, nie przez cesarskie cięcie, bo jak zaznacza pani Luiza, wyjaśniano jej, że to rozwiązanie niesie za sobą większe ryzyko niż poród siłami natury.

- Byłam nastawiona na poród siłami natury, ale żywego dziecka. Nie dostałam znieczulenia zewnątrz-oponowego. Rodziłam jak każda kobieta, która rodzi zdrowe, żywe dziecko. Nie wiem też, dlaczego wcześniej lekarz prowadzący nie zauważył żadnej nieprawidłowości ani pępowiny owiniętej trzykrotnie wokół szyi mojej córeczki- zaznacza.

Walka o prawdę

Wyjście ze szpitala to tak naprawdę lawina kolejnych nieprzyjemnych sytuacji. Rodzina zdecydowała się złożyć do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Państwo Gordzelewscy złożyli również oficjalną skargę do prezes szpitala, jednak jak zaznaczają, na ich pytania dotyczące pobytu w szpitalu, odpowiadano cytując lekarza, którego przecież oskarżali o popełnienie błędu.

Chcąc przedstawić wersje obu stron, o komentarz poprosiliśmy lekarza. Ten komentarza odmówił, zaznaczając, że sprawa jest w toku i do czasu jej rozstrzygnięcia nie będzie jej komentował.

Kluczowej opinii brak

Po przesłuchaniach świadków, rodziny i personelu, prokurator postanowił powołać biegłych z zakresu medycyny sądowej. Wybrano Zakład Medycyny Sądowej UM w Warszawie. Ale problemy w pozyskaniu pełnej opinii powodują, że żadne z rozpoczętych postępowań: i w prokuraturze i izbie lekarskiej, nie może się zakończyć.

W prokuraturze od 2013 roku toczy się postępowanie przygotowawcze, bo nie ma opinii, na podstawie której postępowanie można by umorzyć bądź wnieść akt oskarżenia.

Opóźnienia przez remont

Postanowienie o zasięgnięciu opinii wydano 24 lutego 2014. Na jej sporządzenie ZMS miał ponad rok (do końca marca 2015), ale takowa opinia w terminie nie wpłynęła. - Dlatego kontaktowaliśmy się z prokuratorem, który zapewniał nas, że nieustannie monituje w tej sprawie. Przedstawiciele zakładu tłumaczyli się remontem i prosili o wydłużenie terminu - przypomina pani Luiza.

Terminy odwlekane

Najpierw termin wydłużono do sierpnia. Następnie do listopada. Później do 31 marca 2016 - a więc czekano na nią dwa lata.

- Dopiero po serii artykułów, przekazano opinię w trybie pilnym. Ale! Opinia nie odpowiadała na wiele istotnych - postawionych wcześniej pytań - mówi pani Luiza.

Adwokat państwa Gordze-lewskich wniosła więc o wydanie opinii uzupełniającej, która w jednoznaczny sposób odpowie na wszystkie pytania. Na uzupełnienie Zakład Medycyny Sądowej dostał dziewięć miesięcy. Opinia miała być gotowa pod koniec grudnia. Prokurator znów wysłał monity. ZMS poprosił o przedłużenie terminu. Uzupełniona opinia - według zapewnień - winna pojawić się do końca lutego. W chwili oddawania artykułu do druku, jeszcze się nie pojawiła.

Bezskuteczne monity

Prokurator rejonowy w Świebo-dzinie zapewnia, że prokuratura rejonowa dokłada wszelkich starań w zakresie wszechstronnego wyjaśnienia sprawy, toczącej się w sprawie, nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka płci żeńskiej. - W tym także uzyskania ważnego dowodu jakim jest opinia uzupełniająca z zakresu medycyny sądowej - dodaje Krzysztof Pieniek.

- Jakkolwiek biegli przekroczyli wcześniej ustalone z nimi terminy do wydania opinii, z zakresu medycyny sądowej, to jednak prokurator nadzorujący postępowanie pozostawał w kontakcie z biegłymi, a z uzyskiwanych od nich odpowiedzi wynikało, że przekroczenie terminów spowodowane było przyczynami obiektywnymi, w tym zwłaszcza przedłużającymi się remontami w budynku Uniwersytetu Medycznego w Warszawie, a co za tym idzie, dezorganizacją pracy biegłych - wyjaśnia prokurator Pieniek.

Jak podkreśla prokurator, również przekroczenie terminu do wydawania opinii uzupełniającej, kierownik katedry i zakładu tłumaczy urlopami osób, które miały ją opracować. I teraz, kierownik katedry zapewniał prokuraturę, że opinia uzupełniająca będzie opracowana do końca lutego. W pierwszych dniach marca jeszcze się nie pojawiła...

Małżeństwo zdecydowało się także złożyć skargę w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Zielonej Górze.

- Rzecznik odpowiedzialności zawodowej przedstawił świebodzińskiemu lekarzowi zarzut popełnienia błędu w postępowaniu diagnostycznym. Z opinii wynika, że zapis KTG wskazywał na zagrożenie płodu, był wskazaniem do poszerzenia diagnostyki i bezwzględnej hospitalizacji pacjentki. Po zakończeniu postępowania dyscyplinarnego, na podstawie trzech opinii biegłych, rzecznik odpowiedzialności zawodowej skierował wniosek o ukaranie lekarza do Okręgowego Sądu Lekarskiego - wyjaśnia kobieta. Jednak postępowanie przed sądem lekarskim nie może się zakończyć, bo najpierw pani Luiza musi dostarczyć protokół przesłuchania świadka (położnej), na której widnieć będzie pieczątka zgodności dokumentu z oryginałem. A oryginalne pisma, wraz z kluczową opinią, znajdują się w Warszawie.

W szpitalu też czekają

Marta Pióro, rzecznik grupy Nowy Szpital wyjaśnia, że lecznica od samego początku deklarowała pełną wolę wyjaśnienia tego zdarzenia i deklaracja nadal jest podtrzymywana.

- Zarząd szpitala szuka możliwości rozwiązania satysfakcjonującego państwa Gordzewskich i zawarcia porozumienia - informuje M. Pióro i dodaje: zwróciliśmy się do ubezpieczyciela w sprawie zadośćuczynienia. Ubezpieczyciel odmówił wypłaty. Będziemy szukać innego rozwiązania.

W szpitalu zapytaliśmy też, dlaczego nie zdecydowano się, by do czasu wyjaśnieniu sprawy, zawiesić lekarza w wykonywaniu obowiązków.

- Przykro nam z powodu tego zdarzenia. Dla nas to też trudna sytuacja. Sprawa cały czas trwa. Chcielibyśmy poznać obiektywną ocenę tego zdarzenia i dopiero wówczas podejmować decyzje - podkreśliła.

Mecenas Anna Drobek, adwokat państwa Gordze-lewskich, nie ukrywa, że opóźnienia w wydaniu opinii są bulwersujące. Tak samo, jak to, że opinia, którą wydano po rocznym opóźnieniu była niekompletna.

Z uwagi na to, że opinia miała być gotowa do końca lutego, o komentarz poprosiliśmy przedstawicieli ZMS. Chcieliśmy się dowiedzieć, co jest powodem opóźnienia oraz, kiedy opinia będzie gotowa. W chwili oddawania gazety do druku odpowiedzi nie uzyskaliśmy. Do sprawy wrócimy.

Alicja Kucharska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.