Nasze wsie są na medal
- U nas wszyscy sobie pomagają i się integrują! - przekonuje Maria Matwiejuk, sołtys Santoczna. Santoczno został najpiękniejszą wsią lubuską. Na podium są też: Gościm, Gołaszyn i Kosierz.
- Za co dostaliśmy docenieni? - zastanawia się Maria Mat¬wiejuk, sołtys Santoczna w podgorzow - skiej gminie Kłodawa, które zwyciężyło w konkursie „Najpiękniejsza Wieś Lubuska 2017”. - Santoczno to piękna wioska otoczona lasami. Mamy tutaj wodospad, piękny kościółek, prawdziwą perełkę, ale też i izbę pamięci... I choć jest nas mało, bo zameldowanych jest u nas 220 osób, to integrują się wszyscy!
- Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! - śmieje się mieszkaniec Stefan Ratajczak. Z Danutą Januchowską z rady sołeckiej zgodnie zauważają, że w Santocznie świetnie się żyje...
W środę w Zielonej Górze było wręczenie nagród w ósmej już edycji konkursu na „Najpiękniejszą Wieś Lubuską”. - To jest nasz sposób na wymianę doświadczeń, prezentację dobrych praktyk. To, co razem w małych ojczyznach tworzymy, współpracując ze sobą, możemy pokazywać innym. A dzięki temu cały nasz region pięknieje - mówi marszałek Elżbieta Anna Polak.
- Nieważne są nagrody - podkreśla Stanisław Tomczyszyn, wicemarszałek regionu. - Ważne jest zaangażowanie kół gospodyń wiejskich, rad sołeckich, urzędów gmin, mieszkańców.
- Sołtys to gospodarz, ale i lider wsi - mówi Edward Jednoszewski z Lubuskiego Stowarzyszenia Sołtysów. - Z roku na rok sołtysom przybywa nowych zadań i obowiązków. Jesteśmy pełni szacunku i podziwu dla tego, co robicie w sołectwach.
Przed rokiem konkurs wygrał Jemiołów (gmina Łagów w powiecie świebodzińskim). - To wiele nam dało. Poświęciliśmy nagrodę na wyjazd, który zintegrował dzieci i rodziców - mówi Paweł Jankowiak z Jemiołowa. - Rozwinęliśmy też działalność dziecięcej drużyny pożarniczej. Wzrósł u nas ruch turystyczny.
Kilka godzin po ogłoszeniu wyników konkursu pojechaliśmy w środę do Santoczna. - Mnie się nasza wieś podoba dlatego, że leży daleko od miasta. Jest cisza spokój, prawie nie ma tu samochodów – mówi Oskar Cader. Aleksander Opszalski, właściciel sklepu: - Nie muszę się bać, gdy dziecko samo wychodzi z domu. Pójdzie do parku lub na rower, mogę być pewny, że nic mu się nie stanie. Jako mieszkańcy jesteśmy ze sobą zintegrowani. Razem zajmowaliśmy się renowacją kościoła, widujemy się, rozmawiamy.
Jego żona, Anna Opszalska, właścicielka sklepu i restauracji: - Wszyscy jesteśmy dla sobie bliscy. Gdy wracamy po pracy z Gorzowa, możemy odpocząć, porozmawiać ze sobą.
Wyjątkowość wsi zdaniem wielu mieszkańców polega na tym, że panuje tu wręcz rodzinna atmosfera. - Wszyscy się znają, pod ręką jest cała rodzina, obok mieszka babcia, dalej ciotka. Nie ma tu internetu, a telefony rzadko łapią zasięg, siłą rzeczy musimy ze sobą rozmawiać – śmieje się Angelina Wróblewska, która mieszka w Santocznie od urodzenia i „naprawdę kocha to miejsce”.
- Wiecie, jak to jest w mieście: ludzie się spotykają, biorą do rąk telefony i tak wygląda „rozmowa” – mówi Irena Keller. Mieszka w Stanach Zjednoczonych, rodzinne Santoczno odwiedza na kilka tygodni przynajmniej dwa razu w roku. - Tu, bez zasięgu komórek, spotkania i imprezy nabierają innego charakteru.
- Mieszkam tu od 1961r. Na moich oczach wioska się zmieniała. Kiedyś po drodze chodziły krowy... Teraz nie ma mowy, bo drogi mamy piękne, do tego porządną świetlicę – mówi Włodzimierz Duchnowski, który ceni sobie też krajobraz i pobliskie jeziora. Dorośli są dumni z tytułu najpiękniejszej wsi. A dzieciaki od razu pokazały nam lokalny wodospad i opowiadały jeden przez drugiego, jak się super w Santocznie żyje.