Marcin Kędryna

Neofita lubuski. Commentarii de bello Gallico - felieton Marcina Kędryny

Marcin Kędryna, zastępca redaktora naczelnego "GL". Fot. fot. Archiwum GL Marcin Kędryna, zastępca redaktora naczelnego "GL".
Marcin Kędryna

"Gallia est omnis divisa in partes tres” - recytowałem w gabinecie pana doktora weterynarza, na czterdzieści minut przed tym, jak Lewandowski nie strzelił Meksykowi karnego - „quarum unam incolunt Belgae, aliam Aquitani, tertiam qui ipsorum lingua Celtae, nostra Galli appellantur”.

Wszystko się zaczęło od tego, że pan doktor weterynarz z dumą zaczął wymieniać łacińskie nazwy ziół, które weszły w skład specyfiku, dzięki któremu ze stawami rosnącego szczeniaka ma być wszystko w porządku. Łacińskie nazwy wbił mu w głowę na studiach profesor, wielbiciel klasyki. Wielbiciel klasyki, w tym: „O wojnie galijskiej” Cezara. Profesor poza łaciną znał też grekę. Kiedyś wyprowadził go z równowagi jeden z pana doktora weterynarza kolegów, który w „hydrocephalus” wymawiał „c”, zamiast „k”, a to przecież z greki wzięte słowo. Wyprowadzony z równowagi Profesor zaczął coś po grecku cytować. Kolega - rzecz jasna - nie wiedział co. Pan doktor weterynarz, niewiele myśląc, podpowiedział, że to „Iliada”. Kolega powtórzył: „Iliada”. Profesora wyprowadziło z równowagi to jeszcze bardziej, gdyż akurat była to „Odyseja”.

Muszę przyznać, że licealna nauka łaciny miała spory wpływ na moje życie. Nie żebym tę łacinę jakoś poznał, ale naprawdę dużo dobrego o tej łacinie słyszałem. Otóż pani profesor Kabaj powiedziała kiedyś na lekcji, że „Janek Rokita nigdy do szkoły przed dziesiątą nie przychodził”. No i ja też przestałem. No może nie literalnie, ale przed dziewiątą rzadko mnie w szkole można było spotkać.

Kupiłem dwie butle specyfiku dla szczeniaków. Pan doktor weterynarz był w jeszcze lepszym niż zwykle nastroju, gdyż chwilę wcześniej na trybunach w Dosze zobaczył swojego syna. Telewizory wysokiej rozdzielczości ułatwiają takie rzeczy.
Telewizja w ogóle ma wiele plusów. Ma też minusy. Na swoje nieszczęście uczestniczyłem (jako widz) w koncercie z okazji siedemdziesięciolecia TVP. Eufemizmem będzie stwierdzenie, że można mieć różne zdanie na temat Jacka Kurskiego, jednak za jego czasów coś tak złego by nie powstało. Zresztą obecny prezes się na koncercie nie pojawił. Wystąpił z nagranej w Kijowie taśmy. Chyba też bym wolał być w Kijowie. W każdym razie przesunięcie emisji „Wiadomości”, by nie przerywać transmisji koncertu, to bardzo była odważna decyzja.

Ale ja nie miałem pisać ani o weterynarzu, ani o profesor Kabaj, ani tym bardziej o prezesie Matyszkowiczu, chciałem napisać o tym, co we mnie siedzi od pierwszego dnia procesu w sprawie aktu oskarżenia z niesławnego paragrafu 212, z którym wystąpiła przeciwko mnie i dwóm redakcyjnym kolegom pani marszałek Polak. Nowe dla mnie doświadczenie, gdyż wcześniej stawałem przed sądem jako świadek. Raz w procesie o terroryzm, raz morderstwo. Teraz jestem oskarżonym. Pełnomocnik nasz jest dobrej myśli. Więc my też. Problem polega na tym, że, jak prognozuje nasz pełnomocnik, wyrok zapadnie nie wcześniej niż za cztery lata. Za cztery lata pani marszałek może się już zajmować - daj Boże - czymś zupełnie innym. My zresztą też. Bardzo możliwe, że nikt nie będzie o sprawie pamiętał. Więc jaki to wszystko ma sens?

Polskie sądy potrafią działać szybko. W trybie wyborczym. Nawet bardzo szybko. Dlaczego nie stworzyć procedury, w której sprawy pomiędzy dziennikarzami a dotkniętymi ich tekstami rozstrzygano by w ciągu kilku tygodni, kiedy wszyscy pamiętają jeszcze, o co chodzi.

Trudno mi - szczerze mówiąc - znaleźć jakiś argument przeciwko takiemu rozwiązaniu. Dziennikarze wiedzą, co piszą, ich przeciwnicy wiedzą, co ma być nieprawdą. Wszystko w rękach sądów. Czasem lepiej, by, niż wolne, były szybkie.
Wracając do Cezara: „Hi omnes lingua, institutis, legibus inter se differunt. Gallos ab Aquitanis Garumna flumen, a Belgis Matrona et Sequana dividit” - więcej nie pamiętam. Czy gdybym nie miał łaciny z profesor Kabaj i bym nie usłyszał „Janek Rokita nigdy do szkoły przed dziesiątą nie przychodził”, to byłbym dziś kimś innym? Pewnie nie.

[polecany]23839867[/polecany]

Felietony Marcina Kędryny:

[polecane]24089645, 23253795, 23226025, 23475981[/polecane]

Wywiady Marcina Kędryny:

[polecane]24117789, 23350571, 23527341, 23617433[/polecane]
[polecane]22684667, 22866315, 22936273, 23283357[/polecane]

Marcin Kędryna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.