Nie każdy pacjent teraz dostanie się na oddział

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała GL
Anna Chreptowicz

Nie każdy pacjent teraz dostanie się na oddział

Anna Chreptowicz

- Zamknęli oddział wewnętrzny, gdzie mamy się leczyć? - pytają mieszkańcy. - Spokojnie, to tylko awaria - uspokaja dyrekcja.

-To prawda, że oddział wewnętrzny w naszym szpitalu został zamknięty? Słyszałem że pacjenci są odsyłani do szpitala w Świebodzinie. Przecież to jakiś koszmar! - mówi zdenerwowany pan Stanisław.

- Gdzie będziemy się leczyć po zlikwidowaniu oddziału wewnętrznego naszego szpitala - w Zielonej Górze i w Świebodzinie? Ponoć taki pomysł został podyktowany tym, że nie ma lekarzy - zadzwoniła do nas pani Krystyna.

Z podobnymi pytaniami zwrócili się do nas jeszcze inni zaniepokojeni Czytelnicy, którzy martwią się, że w razie potrzeby będą musieli jechać aż do szpitala w Świebodzinie. Sprawa wydaje się o tyle groźna, że o zamknięciu oddziału szpitala mówi się nie od dziś.

Oddział do zamknięcia?

Przypomnijmy, sprawa ewentualnego zamknięcia oddziału wewnętrznego szpitala w Sulechowie po raz pierwszy ujrzała światło dzienne podczas listopadowej nadzwyczajnej sesji rady miasta. Wówczas w imieniu mieszkańców głos zabrał radny Łukasz Bartoszewicz: - Chciałem zapytać, czy to prawda, że oddział wewnętrzny naszego szpitala ma zostać zamknięty? Odbieram w tej sprawie bardzo dużo telefonów i e-maili od mieszkańców. Nie wiem, co mam im odpowiedzieć?! - pytał. Jednak wówczas wszystkie niepokoje rozwiał burmistrz Ignacy Odważny zapewniając, że o zamknięciu nie ma mowy.

Temat wrócił tydzień później, na kolejnej sesji. W sprawie oddziału głos zabrała Beata Kucuń, dyrektorka szpitala. Przyznała, że sytuacja oddziału jest trudna, ponieważ z pracy zwolniło się dwóch lekarzy. Na oddziale zostało więc jedynie trzech, którzy muszą podzielić między siebie pracę kolegów. - Problem pojawia się w momencie planowania dyżurów nocnych i świątecznych. Lekarze, którzy odeszli, dyżurowali dużo. A jeśli nie będzie u nas dyżurnych, nie może być mowy o ciągłości pracy na oddziale - tłumaczyła dyrektorka. Dodała też, że nie może obiecać, że uda się zabezpieczyć cały miesiąc grudzień na oddziale wewnętrznym. Podkreśliła jednak, że jest ostatnią osobą, która chciałaby ten oddział zamykać. - Nie ukrywam, że jeśli nie uda nam się znaleźć nowych pracowników, może zajść potrzeba wyciszenia pracy i zmniejszenia liczby łóżek. Owszem są też szpitale, które nie mają oddziałów wewnętrznych. Ale my nie dopuścimy do takiej sytuacji - zapewnia.

To tylko... awaria

Czy sprawdził się najgorszy scenariusz pisany dla oddziału wewnętrznego? Częściowo... Jak dowiedzieliśmy się od Beaty Kucuń, na oddziale obowiązuje ograniczona ilość przyjęć. Wszystko przez awarię pieca ciepłowniczego. - Jesteśmy w trakcie usuwania tej awarii. Dlatego chciałam uspokoić wszystkich pacjentów, praca oddziału wróci do normy, jak tylko naprawimy piec. W tej chwili mamy dostępnych pięć łóżek, dlatego przyjmujemy tylko ciężkie przypadki. Pozostałych pacjentów, jeśli wszystkie łóżka są zajęte, odsyłamy do ościennych szpitali, które poinformowaliśmy o naszych kłopotach - tłumaczy dyrektorka i zapewniła, że o groźbie zamknięcia jak na razie nie ma mowy.

Anna Chreptowicz

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.