NIEWIDOMY? Pływa, kopie w piłkę i komentuje jak Dariusz Szpakowski

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banas
Nicole Makarewicz

NIEWIDOMY? Pływa, kopie w piłkę i komentuje jak Dariusz Szpakowski

Nicole Makarewicz

Mówi, że wystarczy, by chciało się chcieć. Marcin Ryszka od życia wciąż pragnie więcej. Był mistrzem świata w pływaniu osób niewidomych, komentatorem sportowym, a teraz zajął się blind footballem...

Był ciepły kwietniowy dzień. Na jednej z sal Akademii Górniczo-Hutniczej przemawiali dziennikarz Przemysław Babiarz, pływak Paweł Korzeniowski i przedstawiciel ministerstwa sportu. Był też on, człowiek, który sprowadził ich wszystkich do Krakowa, czyli Marcin Ryszka. Podczas konferencji „Pokażcie nas w Rio” walczył o to, by któraś z telewizji pokazała igrzyska paraolimpijskie w Rio de Janeiro.

- Pomysły na to, co można by zrobić, by popularyzować sport osób niepełnosprawnych, miałem jeszcze kiedy byłem pływakiem. Ale mówienie czy nagłaśnianie spraw, w które sam jestem zaangażowany, nie jest w moim stylu - tłumaczy dwa lata później.

Choć tego kwietniowego dnia występował na jednej scenie z osobami, które mają medialne obycie, to na ich tle wyróżniał się tym, że mówił emocjonalnie. Trudno się temu dziwić. Najlepiej wie, jakie problemy dotykają sportowców niepełnosprawnych.

Sport towarzyszył mu od dzieciństwa.

- Dziadek od strony taty był działaczem sportowym, dziadek od strony mamy grał w piłkę, mój brat starszy nadal kopie. Bracia zawsze jeździli na zawody sportowe, a ja nie chciałem być gorszy. Dlatego zacząłem pływać - opowiada.

Czterolatek stracił wzrok

To, że w wyniku choroby stracił wzrok, gdy miał cztery lata, w niczym mu nie przeszkodziło. W 2011 roku zdobył trzy złote medale mistrzostwa świata osób niewidomych w pływaniu w Antalyi. Został medalistą mistrzostw Europy, pojechał na dwie paraolimpiady.

Andrzej Banas 26.05.2015 krakow ul. tyniecka 6, specjalny osrodek szkolno - wychowawczy, dla dzieci niewidomych i slabowidzacych, nz marcin ryszka niewidomy pilkarz, fot. andrzej banas / gazeta krakowska *** local caption *** ` ` ` ` `

Jego znajomi nie mogli jednak oglądać w polskiej telewizji, jak walczył o medale w Pekinie czy Londynie. Dlatego chciał, by inni sportowcy mieli łatwiej.

Już kilkadziesiąt minut po jego przemowie na konferencji „Pokażcie nas w Rio”, ze strony przedstawicieli TVP padła deklaracja, że publiczna telewizja pokaże zmagania paraolimpijczyków. Pierwszy raz w historii na żywo!

Dla byłego pływaka był to początek nowej przygody.

Być jak Szpakowski

Na początku 2016 roku Ryszka dostał telefon. Dzwonił Przemysław Babiarz i powiedział, że Marcin powinien przygotować się do roli komentatora, bo taką rolę chce powierzyć mu TVP podczas paraolimpiady.

To było dla ambitnego Marcina spełnienie jednego z dziecięcych marzeń. - Gdy byłem mały, wyobrażałem sobie, jak fantastycznie byłoby skomentować w telewizji jakieś zawody. Być takim Szpakowskim, Borkiem czy Babiarzem - zdradza i przyznaje, że realizacja marzenia wcale nie była łatwa.

W dużej mierze przez różnicę w czasie. - O piątej rano przyjeżdżałem do hotelu, wytrzymywałem do szóstej, żeby zjeść śniadanie, wstawałem ok. 14. Przez pięć, sześć godzin przygotowywałem się do wieczornej transmisji, bo musiałem sprawdzić eliminacje, kto wszedł do finału, przygotować kilka zdań o każdym zawodniku - wspomina.

Mimo że nie widział, co dzieje się na pływalniach, świetnie uzupełniał się z Przemysławem Babiarzem. Dziennikarz opowiadał o tym, co widzi, a Marcin przytaczał anegdoty. Chciał przybliżyć widzom historie sportowców, wzruszyć ich, wzbudzić sympatię. - Bardzo mile to wspominam. To część życia, w której jeszcze czuję się niespełniony - przyznaje i dodaje, że cieszył się, że może reprezentować sportowców, którzy są jego kolegami, znajomymi. - Dostałem sporo podziękowań za to, że przyczyniłem się do tego, że ich pokazano na ekranie.

Największą radość przynosiły mu informacje o wynikach oglądalności relacji z paraolimpiady. Wbrew obawom ludzie oglądali zawody niepełnosprawnych.

Niewidomy może być snajperem

Mimo że udało mu się osiągnąć wiele, wciąż chce więcej. - W życiu lubię robić rzeczy, które są potrzebne. Nie wymyślam koła na nowo - twierdzi.

Z jego ambicji zrodził się pomysł na budowę drużyny blind footballu, czyli odmiany piłki nożnej, w której niewidomy może być snajperem. Zawodnicy mają gogle na oczach. Boisko otoczone jest specjalnymi bandami, a w piłce znajduje się grzechotka, dzięki której łatwo ją zlokalizować.

Andrzej Banas 26.05.2015 krakow ul. tyniecka 6, specjalny osrodek szkolno - wychowawczy, dla dzieci niewidomych i slabowidzacych, nz marcin ryszka niewidomy pilkarz, fot. andrzej banas / gazeta krakowska *** local caption *** ` ` ` ` `

Pierwszy raz usłyszał o tej dyscyplinie na igrzyskach w Pekinie w 2008 roku. Od razu go zaintrygowała. - Po tym, jak zakończyłem karierę pływacką, brakowało mi adrenaliny. A do piłki cały czas mnie ciągnęło, nawet gdy trenowałem pływanie - opowiada.

Z Pekinu przywiózł pomysł na założenie drugiego w Polsce klubu blind footballu - „Tyniecka Nie Widzę Przeszkód”. Gdy zaczynali, w kraju nie było sprzętu do uprawiania tego sportu, a bez tego ani rusz. Chęć grania była jednak tak wielka, że grupa chłopaków poradziła sobie również z tym problemem.

- Napisaliśmy do Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego. I dostaliśmy 10 profesjonalnych piłek - wyjaśnia. Jednocześnie przyznaje, że przydała się również pomoc innych osób. - Udało mi się dotrzeć do Romana Kołtonia z Polsatu Sport, który bardzo nami się zainteresował i pomógł nam uzyskać środki na bandy, bez których granie jest bez sensu - mówi.

Drużyna zaczęła grać na międzynarodowych turniejach. Wciąż jednak brakowało sprzętu do trenowania. Wtedy pomogło miasto i lokalni dziennikarze. Powstał pomysł zorganizowania meczu radnych i przedstawicieli PZPN. W przedsięwzięcie zaangażował się sam Zbigniew Boniek!

To wydarzenie zmieniło los Tynieckiej. Klub mógł się rozwijać - cieszy się Ryszka.

Tyniecka Nie Widzę Przeszkód nie tylko grała, ale również organizowała i organizuje pokazy blinda m.in. w szkołach. - To bardzo ciężki sport. Zarówno dla osób widzących, jak i niewidzących. Nie robimy tego, by naśmiewać się, że ktoś nie wie, gdzie się znajduje. Przeniesienie się na chwilę w taki świat pozwala lepiej zrozumieć świat osób niewidomych. W takim kontakcie korzyść jest obopólna - twierdzi Ryszka.

W jego zespole aż roi się od ambitnych ludzi, którzy śmiało mogą być inspiracją dla innych. Jest chłopak, który kończy drugi stopień szkoły muzycznej, uczestnicy paraolimpiad, mistrzostw świata w wioślarstwie. W lutym małopolski PZPN docenił ich wysiłki i uhonorował nagrodą „Jasna strona futbolu”, a inicjatywy pogratulował im Krzysztof Mączyński.

Choć Marcin Ryszka robi tyle, że jego działaniami śmiało można by obdzielić kilka osób, to wciąż chce od życia więcej.

Oprócz trenowania piłki i pracy komentatora pracuje na AGH w centrum informatyki. Działa w pracowni, która zajmuje się dostosowywaniem materiałów dydaktycznych do potrzeb studentów niepełnosprawnych. Teraz pracuje się nad tym, by na kampusie AGH stanęły udźwiękowione bankomaty. ­

- Odnalazłem tu część siebie. Wykorzystuję swoją kreatywność, wydaje mi się, że jestem lubiany i mogę działać dla innych - podkreśla.

Nicole Makarewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.