Alan Rogalski

(Nie)zawsze razem? Zdarza się

Niels Kristian Iversen Fot. Sławomir Kowalski Niels Kristian Iversen, obok Krzysztofa Kasprzaka, był najskuteczniejszym gorzowianinem w Toruniu. Mimo to takich obrazków jak ten, gdy w niedzielę był przed zawodnikami Get Well, było bardzo mało. Przed lubuskimi derbami Stal ma się nad czym zastanawiać.
Alan Rogalski

Wynik lepszy niż jazda po niedzielnej kolejce w Toruniu z Get Wellem chyba nikt w Stali Gorzów nie ma co do tego żadnych wątpliwości.

Żółto-niebieskich sympatyków speedwaya zmartwiła przede wszystkim rywalizacja stalow-ców nie z torunianami, a z samymi sobą. To miało miejsce choćby między Przemysławem Pawlickim i Matejem Zagarem, a nade wszystko pomiędzy Bar-toszem Zmarzlikiem a Krzysz-tofem Kasprzakiem. - Nie chcę tego komentować. Dwa razy ratowałem się przed upadkiem, szkoda słów - nie krył złości w trakcie zawodów przed kamerami nSport+ indywidualny mistrz świata juniorów zachowaniem na torze klubowego kolegi.

Tym niemniej trener Stanisław Chomski na konferencji prasowej zachowywał spokój. - Można powiedzieć, że mój zespół składa się z sześciu indywidualności. Nikt nie chce być gorszy, stąd trochę nieporozumień na torze. Dużo rozmawiamy ze sobą, pracujemy w parkingu, ale wynik jest jaki jest. Sprawa między Krzysztofem Kasprzakiem a Gregiem Hanco-ckiem też została wyjaśniona - powiedział na konferencji prasowej opiekun lidera rozgrywek Stanisław Chomski, nawiązując do tego, co się działo między gorzowianinem a Amerykaninem.

Kasprzak spowodował niegroźny upadek indywidualnego mistrza świata, ale z decyzją o wykluczeniu nie mógł się pogodzić, nerwowo wymachując rękoma. Jednak po zakończonym pojedynku uspokoił się. - Chciałbym przeprosić Grega Hancocka. Nie chciałem specjalnie w niego uderzyć. Chris Holder bardzo mnie atakował, więc ja odjechałem w lewo, gdzie jest bardziej przyczepnie. Greg Hancock nawracał z górki i spotkaliśmy się w złym punkcie. Dobrze, że nic nikomu się nie stało, a i żałuję, bo z całą pewnością dwa punkty śmiało mogłem dowieźć - zauważył
zawodnik z Gorzowa.

Fanów „Staleczki” przed derbami z Ekantorem.pl Falu-bazem Zieloną Górą może też smucić postawa Michaela Jep-sena Jensena i trochę Zmarzlika. - W tę niedzielę ciągnęliśmy wynik dwoma liderami [Kas-przakiem i Nielsem Kristianem Iversenem - dop. red.]. Jepsen Jensen może gdyby dostał więcej szans, to by je wykorzystał, niemniej jednak na toruńskim owalu chcieliśmy stworzyć show, a nie robić jakieś tam testy przed play offami. To były takie trochę taktyczne szachy. Nie wszystko wychodziło nam tak, jakbyśmy tego chcieli. Były biegi, w których udawało nam się utrzymywać rezultat czy też sporadycznie wygrywać, aczkolwiek pięć indywidualnych zwycięstw to trochę mało. Wynik 50:40 nie jest najgorszy, ale przyjechaliśmy po komplet punktów. Wydaję mi się, że widowisko było dobre. Najważniejsze, że zdrowi wracamy do Gorzowa - dodał opiekun naszych.

Nie ma też co ukrywać, utrata punktów była poniekąd w-kalkulowana. - Na Motoarenie zawsze trudno nam się jeździ, zwłaszcza w superhicie kolejki. Atmosfera i media robią swoje. Odkąd sięgam pamięcią, Stal triumfowała na tym stadionie jedynie raz [w 2010 roku - dop. red.], a Get Well ostatnio prezentuje się coraz lepiej. Żużel to taki sport, w którym nie ma
pewniaków. Obawialiśmy się tego meczu, ale nie przyjechaliśmy do Torunia, żeby się położyć, bo być może będziemy z „Aniołami” rywalizować w play offach - mówił Chomski.

Wtórował mu Kasprzak: - Chłopacy są tu bardzo dobrze spasowani, a tor jest specyficzny. Niby zawsze twardy, ale w pierwszych dwóch, trzech biegach miałem trudności z dopasowaniem. Aczkolwiek potem, jak trafiłem z prędkością, to mogłem jechać jak oni i zrobić coś więcej. Zabrakło nam trochę punktów, torunianie okazali się lepsi.

Cieszyć może jedynie bo-nus, który był poza zasięgiem gospodarzy. - Jestem zadowolony, że wygraliśmy, ale o walce o punkt bonusowy nie było nawet mowy. Wiedzieliśmy to już po meczu w Gorzowie. Nie mieliśmy na to żadnych szans - zakończył szkoleniowiec miejscowych Jacek Gajewski.

Teraz przed gorzowskimi żużlowcami lubuskie derby. W nich też z całą pewnością nie zabraknie emocji.

Alan Rogalski

W "GL" przez siedem lat


 


W „Gazecie Lubuskiej” pracowałem od sierpnia 2015 do grudnia 2022 r. Najpierw będąc współpracownikiem, a następnie zostając etatowym jej pracownikiem.

Przed tym współpracowałem z zachodniopomorskim serwisem sportowym „Ligowiec.net” i „Głosem Szczecińskim”. Byłem też dziennikarzem „Kuriera Myśliborskiego” i „Wieści Myśliborskich” oraz redaktorem oficjalnej strony internetowej Klubu Koszykówki King Szczecin. Odbyłem także staż zawodowy w TVP Szczecin. Jestem absolwentem dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Szczecińskiego oraz politologii na tej uczelni.


W "Gazecie Lubuskiej" pisałem o sporcie w Gorzowie i na północy województwa. A więc o koszykarkach AZS AJP Gorzów czy żużlowcach Stali Gorzów. Również o gorzowskich piłkarzach Stilonu i Warty oraz piłkarkach TKKF Stilon Gorzów czy Ladies Soccer Team Gorzów, ale nie tylko. Bo dzieliłem się z Wami swoimi wrażeniami m.in. z dyscyplin olimpijskich, takich jak kajakarstwo (Anna Puławska, Wiktor Głazunow czy Oleksii Koliadych i in.) czy wioślarstwo (Olga Michałkiewicz, Katarzyna Boruch i in.).


Przekazywałem Wam emocje również z innych sportów, także spoza Gorzowa, jak np. z siatkówki w Sulęcinie, kolarstwa w Strzelcach Kraj. czy też saneczkarstwa z Nowin Wielkich. Spotykaliście mnie do tego na biegach i na różnych zajęciach, na których promowany jest zdrowy styl życia. 


A jak nie pisałem o tym, to robiłem zdjęcia czy nagrywałem filmy. I tak jak każdy kibic - zawsze dopingowałem naszych zawodników!


Obsługiwałem np.:



Przygotowywałem też w ramach współpracy z Polskapress materiały dla PZPN m.in.:



Na co dzień wokół futbolu


Jestem instruktorem rekreacji ruchowej oraz trenerem UEFA C piłki nożnej, stąd też jeśli pozwala mi na to czas, z chęcią spędzam go aktywnie, biegając za piłką, głównie z dziećmi.

Z wykształcenia jestem nie tylko dziennikarzem, ale również politologiem, więc nie jest mi obojętna lokalna i krajowa polityka. Ukończyłem "Puszkina", czyli gorzowskie I LO.

Na co dzień mieszkam w oddalonym 40 km od Gorzowa 11-tys. Myśliborzu, stolicy powiatu na Pomorzu Zachodnim. 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.