Oliver potrzebuje leku, żeby wracać do zdrowia

Czytaj dalej
Fot. Anna Rimke
Anna Rimke

Oliver potrzebuje leku, żeby wracać do zdrowia

Anna Rimke

Chłopiec ma padaczkę. Przestał chodzić, mówić. Ale to się może zmienić jeśli będzie brał lek, który hamuje ataki. I kosztuje 1 tys. zł!

Oliver urodził się zdrowy. Potwierdzają to wypisy ze szpitala. - I do drugiego roku życia rozwijał się normalnie. Był wesołym chłopcem. Biegał, uśmiechał się, zaczynał mówić - pani Monika pokazuje zdjęcia malucha. Kłopoty ze zdrowiem Olivera zaczęły się cztery lata temu. Wtedy chłopiec miał pierwszy atak padaczki. Rodzina mieszkała w Irlandii. I tam chłopiec zaczął leczenie.

Zdiagnozowano u niego ciężką epilepsję lekooporną. Dostał leki, ale jego stan się pogarszał. - Zaczął się uwsteczniać. Przestał mówić, chodzić. Musi nosić pampersa - opowiada M. Kuźlak.

Rodzice dziecka w ubiegłym roku w lutym usłyszeli od specjalistów w Irlandii, że nic się już nie da zrobić i że Oliver będzie w takim stanie na zawsze. - Skonsultowaliśmy się z lekarzami w Polsce i powiedzieli coś zupełnie odwrotnego. Że są duże szanse, aby syn wrócił do w miarę normalnej sprawności. Owszem epilepsji nie wyleczymy. Ale można go rehabilitować - mówi mama chłopca.

W ubiegłym roku wrócili do Gorzowa. Zaczęły się wizyty u lekarzy, pobyt w poznańskiej klinice. Schorzenie Olivera było leczone czterema specyfikami jednocześnie. Podczas pobytu w Poznaniu próbowano ograniczyć chłopcu dawki, odstawiono więc zonegran - lek, który zapisano mu jeszcze w Irlandii, a którego nie ma w obrocie w Polsce. - Niestety, po odstawieniu tego medykamentu, ataki padaczki bardzo się nasiliły. I lekarze zdecydowali, że zonegran musi być w tym zestawie - mówi pani Monika. A odpowiednika o takim składzie w Polsce nie ma.

Na razie Oliver ma jeszcze recepty wypisane w Irlandii i tam znajomi wykupują dla chłopca ten lek

M. Kuźlak zwróciła się do ministerstwa zdrowia o zgodę na sprowadzenie specyfiku do Polski. Dostała ją. Ale zonegran leży nadal w aptece. Ministerstwo nie zgodziło się na jego refundację . - Sprawdziłam, kuracja miesięczna będzie nas kosztowała ponad 1 tys. zł - wylicza kobieta. Przyznaje, że nie stać jej rodziny na taki wydatek co miesiąc, bo ona nie może pójść do pracy, musi się opiekować niepełnosprawnym synem. A z jednej pensji ojca dziecka, trudno jest wygospodarować 1 tys. zł.

- Oliver ma specjalne krzesełko i ochraniacz na głowie, żeby nie zrobił sobie krzywdy - tłumaczy Monika Kuźlak, mama chłopca.
Anna Rimke - Oliver ma specjalne krzesełko i ochraniacz na głowie, żeby nie zrobił sobie krzywdy - tłumaczy Monika Kuźlak, mama chłopca.

Na razie Oliver ma jeszcze recepty wypisane w Irlandii i tam znajomi wykupują dla chłopca ten lek (za niewielkie pieniądze). Jednak ta możliwość się skończy w czerwcu, wraz z ubezpieczeniem sześciolatka w Irlandii. - Napisałam odwołanie od decyzji ministerstwa zdrowia. Jeśli odmówią ponownie, to nie wiem co zrobimy - załamuje ręce kobieta. - Powrót do Irlandii, to przerwanie prowadzonej w Polsce rehabilitacji. A Oliver tutaj zaczął robić postępy. Trochę już chodzi. I nauczycielka, która do niego przychodzi, mówi, że jest z nim lepszy kontakt - opowiada pan Dariusz, tata chłopca.

Zapytaliśmy w ministerstwie zdrowia, czy jest szansa, żeby ten lek był choć częściowo refundowany i w jakich sytuacjach to się zdarza. Niestety, wczoraj jeszcze nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Jednak biuro prasowe ministerstwa zapewniło, że sprawdza sprawę Olivera. Do tematu wrócimy.

Anna Rimke

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.