Orły śląskiego września [POSŁUCHAJ, ZOBACZ]

Czytaj dalej
Fot. arc,
Tomasz Borówka, Ryszard Parka

Orły śląskiego września [POSŁUCHAJ, ZOBACZ]

Tomasz Borówka, Ryszard Parka

Wrzesień 1939 na Śląsku kojarzy się na ogół z walkami towarzyszącymi wkraczaniu Wehrmachtu do Katowic, których charakter budzi ostatnio coraz więcej kontrowersji. Ale w tamtych dniach wojna między Polską a Niemcami toczyła się w jeszcze jednym wymiarze: w powietrzu. Od pierwszych godzin konfliktu niebo ponad Śląskiem Górnym i Cieszyńskim, nad Zagłębiem i ziemią częstochowską, również zmieniło się w pole walki.

Ważnym trybem rozpędzającej się machiny Blitzkriegu była nowoczesna Luftwaffe, większością swych sił skoncentrowana przeciw Polsce. Polskie Lotnictwo Wojskowe nie mogło się z nią równać ani po względem liczebności, ani stopniem zaawansowania technicznego. Broniącej polskiego Śląska Armii „Kraków” oddano do dyspozycji bardzo słabe, dalece niewspółmierne wobec potrzeb, symboliczne wręcz siły powietrzne.

"Dywizjon myśliwski, który miał bronić nieba nad obszarem armii 'Kraków', był niezdolny do wykonania tego zadania nie tylko ze względu na opłakany stan sprzętu, lecz również z powodu nieudolności organizacyjnej" – podsumował później Wacław Król, autor licznych książek o polskim lotnictwie okresu II wojny światowej, podczas której zyskał tytuł myśliwskiego asa. Nie licząc samolotów łącznikowych, o nikłej wartości bojowej, jedynie w Aleksandrowicach pod Bielskiem stacjonowało kilka myśliwców P.11c ze 121 Eskadry Myśliwskiej (której większość działała z Balic pod Krakowem). Po drugiej stronie granicy, skoncentrowane na lotniskach Śląska Opolskiego oraz Dolnego, oczekiwały rozkazu do ataku potężne siły myśliwskie i bombowe Luftflotte 4.

Najedź kursorem na strzałkę i posłuchaj opowieści

Bomby na Muchowiec
Pierwszym akordem II wojny światowej było dla Katowic właśnie uderzenie z powietrza. 1 września 1939, około godziny 5 rano, polskie posterunki obserwacyjne umieszczone na dachu Domu Powstańca oraz „drapaczu chmur” przy ulicy Żwirki i Wigury wypatrzyły pod niskimi chmurami grupę nadlatujących bombowców nurkujących Ju 87. Rozległ się pierwszy w historii miasta alarm lotniczy, uruchomiony przez harcerza Aleksandra Drapellę. Celem słynnych później Stukasów (należały do 3 eskadry I dywizjonu 2 Pułku Bombowców Nurkujących "Immelmann") było lotnisko na Muchowcu. Eksplozje ich bomb zdemolowały hangary oraz inne zabudowania, dostało się też bocznicy kolejowej. Ale wygląda na to, iż niemiecki wywiad pokpił sprawę. Jeszcze kilkadziesiąt godzin wcześniej Muchowiec dosłownie roił się od polskich samolotów... cywilnych. W obawie przed wybuchem wojny przez Katowice właśnie drogą przez katowickie lotnisko ewakuowano za granicę większość samolotów PLL LOT. Meldunki wywiadowcze o licznych gościach na Muchowcu najprawdopodobniej z opóźnieniem dotarły do dowództw Luftwaffe, a wyprowadzony w związku z nimi potężny cios praktycznie trafił w próżnię. Możliwe, że u podstaw słynnej tragedii Wielunia, tego samego dnia zbombardowanego przez Luftwaffe, legła podobna pomyłka.

Najedź kursorem na strzałkę i rozpocznij interaktywną podróż w czasie po wydarzeniach i miejscach

Któryś z pilotów atakujących Muchowiec, być może żółtodziób, zrzucił swą bombę tak niecelnie, że wybuchła ona na boisku sportowym kopalni "Wujek" (chyba, że mierzył w znajdującą się nieopodal katowicką radiostację). Jednak tego pochmurnego ranka to nie on ustanowił rekord braku precyzji. Pierwszeństwo w tym względzie należy się bez wątpienia jego kolegom z 1 eskadry i klucza sztabowego pułku, którzy daremnie poszukując lotniska w Wadowicach ostatecznie zrzucili swe bomby w rejonie podbielskich Aleksandrowic, również chybiając polskie lotnisko i niespecjalnie napędzając strachu paru rezydującym tam pilotom myśliwskim 121 Eskadry.

Tego dnia lotnicy ci wystartowali w swój pierwszy lot bojowy. I tak podporucznik Wacław Król 1 września 1939 zobaczył z powietrza Katowice, po czym gdzieś ponad GOP-em stoczył pierwszą walkę powietrzną. Jego przeciwnik, samolot rozpoznawczy Henschel He 126, umknął. Wspomniany zaś już Drapella wypatrzył około godziny 4.40, jeszcze przed pojawieniem się Stukasów, samotny samolot nadlatujący nad Katowice z południa. Rozpoznał go jako Fieseler Fi 156 "Storch", tymczasem jednak mógł to być po prostu zbliżający się z kierunku Bielska myśliwiec Króla. Tyle, iż Król nie leciał w pojedynkę - towarzyszył mu boczny, kapral Zenon Kubala. Zatem pewności mieć nie można.

Jeszcze tego samego dnia Król zainicjował swoją karierę asa, zgłaszając zestrzelenie następnego napotkanego Hs 126. Po długim pościgu, rozpoczętym pod Kętami, a zakończonym aż nad niemiecką granicą, śmiertelnie trafiony niemiecki samolot miał roztrzaskać się o drzewo. Lecz młodego i zapewne też rozemocjonowanego walką polskiego pilota poniosła chyba wyobraźnia. W rzeczywistości uszkodzony tylko Henschel zdołał przymusowo wylądować w polu, gdzieś między Bziem Zameckim a Pawłowicami. Król dobrze za to zapamiętał, że serie jego kaemów dosięgły wcześniej niemieckiego tylnego strzelca. Podporucznik Heinz Bierey został śmiertelnie ranny. Również przymusowo lądował pod Rybnikiem Stukas porucznika Mertza, dowódcy 2 eskadry I dywizjonu 2 Pułku Bombowców Nurkujących, uszkodzony podczas nalotu na lotnisko Balice.

Jakąś walkę powietrzną obserwował ze wsi Brzeźce kapitan Otto Bartel, oficer niemieckiej 5 Dywizji Pancernej. Zapamiętał, że dwa polskie myśliwce bezskutecznie ścigały niemiecki bombowiec. Zdaniem Łukasza Łydżby, autora książki o polskim dywizjonie, była to właśnie pogoń Króla za "jego" Henschlem. Widocznie Niemca też zawiodły oczy lub pamięć. Walkę tę widziała także Jadwiga Lazar (z domu Godziek) z Brzeźców. Według niej samoloty były dwa.

Trudno też znaleźć potwierdzenie zwycięstwa podporucznika Tadeusza Nowaka nad niemieckim bombowcem, które miał on odnieść gdzieś na północny wschód od Żor. Marius Emmerling, pochodzący z Katowic, a zamieszkały w Niemczech badacz historii Luftwaffe, w swojej książce poświęconej działaniom niemieckich bombowców nad Polską w 1939 r. nie wspomina nie tylko o takim zestrzeleniu, ale wręcz o całym starciu.

Najedź kursorem na strzałkę i posłuchaj opowieści

Według relacji Alojzego Kusia z Suszca dwa niemieckie samoloty ostrzelały tam linię kolejową z broni pokładowej. Tory raczej trudno uszkodzić w ten sposób - czyżby był to kolejny ślad po jakiejś walce powietrznej?

Również nie wiadomo dokładnie, czego świadkami byli żołnierze Wehrmachtu z 28 Dywizji Piechoty. Historyk 83 Pułku Strzelców Jeleniogórskich odnotował 1 września atak "polskich samolotów" na maszerującą kolumnę tej jednostki. Jak wspomniano, z polskich samolotów w rejonie Górnego Śląska realną wartość w walce miała jedynie garstka myśliwców z lotniska w Aleksandrowicach. Tych zaś zadaniem nie było atakowanie wojsk lądowych. Nie można więc wykluczyć, że niemieccy żołnierze, na których nagle posypały się kule z powietrza, błędnie uznali, iż to oni sami są celem strzelających do siebie w walce powietrznej samolotów. Ale jakich? To kolejna sprawa wciąż czekająca na wyjaśnienie.

Nie budzi za to wątpliwości odniesione tego dnia zwycięstwo powietrzne innego z polskich pilotów, kaprala Jana Kremskiego. Zestrzelony przez niego rozpoznawczy Dornier Do 17 runął na ziemię w rejonie Brennej-Leśnicy. Dwóch niemieckich lotników uratowało się skacząc na spadochronach. Świadkiem tego była Łucja Mach, której relację o tym wydarzeniu uzyskał Grzegorz Kasztura, autor książki o lotnictwie II RP na Śląsku Cieszyńskim.

Najedź kursorem na strzałkę i posłuchaj opowieści

Tak wyglądał pierwszy dzień wojny oczyma młodych, dzielnych, lecz rozgorączkowanych polskich lotników. Z dokumentów i innych relacji wynika, że niektóre z relacjonowanych przez nich wydarzeń miały przynajmniej częściowo inny przebieg. Ale to już materiał na kolejną opowieść...

Literatura:
Marius Emmerling, Luftwaffe nad Polską 1939, Cz.III Stukaflieger, Armagedon, Gdynia 2006
Wacław Król, W Dywizjonie Poznańskim, MON, Warszawa 1970
Łukasz Łydżba, Krakowski III.2 Dywizjon Myśliwski, Vesper, Poznań 2012

Tomasz Borówka, Ryszard Parka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.