Piłka ręczna: Wygrał tylko Wolsztyniak i Zew Świebodzin. Sparta nie

Czytaj dalej
Fot. Materiały Sparty Gubin
Jakub Lesiński

Piłka ręczna: Wygrał tylko Wolsztyniak i Zew Świebodzin. Sparta nie

Jakub Lesiński

W meczach naszych szczypiornistów i szczypiornistek zwycięstwa zanotował pierwszoligowy Wolsztyniak Wolsztyn i drugoligowy Zew Świebodzin. Przegrał AZS UZ Zielona Góra oraz zespoły żeńskie Sparty Gubin i Lider Świebodzin.

Potrzebne dwa punkty

SMS ZPRP Gdańsk - Wolsztyniak Wolsztyn 25:34 (13:19)
Wolsztyniak: Wieczorek, Piskorski - Szutta 7, Kaczmarek 6, Kuta 5, Gessner 4, Raczkowiak, Lasak i Wajs po 3, Rogoziński 2, Głowacki 1, Pietruszka, Radny.

Dla naszych szczypiornistów było to ważne spotkanie. Wolsztyniak, który poległ w dwóch ostatnich pojedynkach, tym razem musiał zwyciężyć nad morzem, aby myśleć o oddaleniu się od dolnych rejonów tabeli. Początek meczu był wyrównany. Do 12 minuty wynik oscylował wokół remisu. Od stanu 7:7 swoją przewagę zaczęli budować przyjezdni. Pod koniec pierwszej części zespół trenera Wojciecha Hanyża prowadził już nawet 17:10. Ostatecznie, na przerwę wolsztynianie schodzili z sześciobramkową zaliczką. Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Wolsztyniak tylko systematycznie starał się powiększyć przewagę i kontrolował to, co działo się na boisku. W 45 minucie nasi prowadzili 27:17. Wydawało się, że zwycięstwo jest na wyciągniecie ręki, a młodzi gdańszczanie raczej nie są już w stanie dogonić doświadczonych pierwszoligowców z Wolsztyna. Tak też się stało. Przewaga gości utrzymywała się w granicach dziesięciu goli. Triumf nad morzem pozwolił naszym lekko odbić się od strefy zagrożonej spadkiem. Generalnie sytuacja w tabeli jest ciekawa. Do szóstej ekipy Wolsztyniak traci aktualnie zaledwie trzy „oczka”.

Piąty triumf beniaminka

Zew Świebodzin - Lider Swarzędz 33:27 (17:14)
Zew: Galle, Antkowiak - Nogajewski 12, Jasiński, Tomczyk i Mieszkian po 4, Lewandowski i Osiecki po 3, Cenin, Bryza i Gadaj po 1, Sielicki, Borkowski, Drewicz, Pawłowski, Kowalaszek.

Początek należał do miejscowych, którzy szybko objęli prowadzenie 4:1, ale w 21 minucie było już tylko 11:10. Drużynie Zewu udało się odskoczyć dopiero w końcówce pierwszej połowy. Wypracowana przewaga, także w drugiej części pozwalała pozytywnie myśleć o końcowym rezultacie. Były momenty wymiany oko za oko, ale w końcówce nasi dobili rywala. Kolejne dobre spotkanie rozegrał bramkostrzelny Kamil Nogajewski, który znów zakończył spotkanie jako najlepszy strzelec świebodzińskiej drużyny. - Niektórzy skazywali nas na walkę o utrzymanie, a my mamy inne cele. Stać nas na więcej - przyznał na oficjalnej stronie klubu trener Zewu, Łukasz Jacykowski.

Wicelider był zbyt silny

AZS UZ Zielona Góra - Żagiew Dzierżoniów 23:29 (14:11)
AZS UZ: Kwiatkowski, Mielczarek - Zieniewicz 7, Kociszewski 5, Orliński 4, Łuka 3, Urbańczak 2, Gintowt i Jarowicz po 1, Łuczak, Dymkowski, Polito, Jaśkowski, Szarłowicz, Nowicki, Pawlicki.

W hali Uniwersytetu Zielonogórskiego spotkały się dwie czołowe ekipy dolnośląskiej grupy drugiej ligi. Ten pojedynek śmiało można było określić mianem hitu kolejki. Emocji, jak to zwykle bywa w takim przypadku nie brakowało. Jednak akademicy nie sprawili swoim kibicom prezentu na Mikołajki, chociaż trzeba przyznać, że byli na dobrej drodze. Mecz miał specjalną oprawę. Była zbiórka żywności, ponadto przeprowadzono loterię fantową. Po pierwszej połowie ekipa trenera Bronisława Malego prowadziła różnicą trzech trafień. - Ta część była dość wyrównana. Nasz rywal jest na drugim miejscu w tabeli i przejawia aspiracje do awansu. Walczyliśmy praktycznie bramka za bramkę - relacjonował kierownik zespołu AZS-u UZ, Józef Grzegorczyn. Spotkanie było bardzo zacięte i mogło się podobać publiczności. Jednak w drugiej części lepsi byli przyjezdni. Co zaważyło o triumfie przyjezdnych? - Jako zespół „padliśmy” właściwie dopiero w ostatnich pięciu minutach. Żagiew rzuciła nam aż pięć bramek pod rząd, a myśmy nie byli w stanie odpowiedzieć im żadnym trafieniem. No i skończyło się tak, jak się skończyło. Uważam, że w tej końcówce popełniliśmy zbyt wiele błędów - oceniał Grzegorczyn. Kierownik zwrócił uwagę na jeszcze jedną kwestię. W pewnym momencie w ekipie AZS-u zabrakło doświadczonego gracza. - Ponadto wielką stratą było zejście z boiska Łukasza Jarowicza. Na początku drugiej połowy nasz podstawowy zawodnik musiał opuścić parkiet z powodu gradacji kar. W efekcie ujrzał czerwoną kartkę. Jego brak, szczególnie w obronie był widoczny w dalszej fazie tego pojedynku - przekonywał działacz.

Szczypiornistki Sparty Gubin w tym sezonie zawodzą. Przegrały już czwarty mecz.
Materiały Sparty Gubin Szczypiornistki Sparty Gubin w tym sezonie zawodzą. Przegrały już czwarty mecz.

Poznanianki nam nie leżą

Sparta Gubin - KS AP Poznań 24:29 (14:14)
Sparta: E. Janecka, Adamczyk - Dudzień 8, Kaniewska 7, Kozioł 4, M. Janecka 3, Berenc i Mielczarek po 1, Matera, Musiał, Urban.

Kolejna drużyna z Poznania (po AZS Volkswagen) wywiozła komplet punktów z gubińskiej hali. Dla naszej ekipy to już czwarta porażka w siódmym meczu. Jeżeli chodzi o przebieg sobotniego spotkania to przyjezdne dość szybko objęły prowadzenie. Po pięciu minutach rywalizacji poznanianki prowadziły już 4:0! Nasze panie zdołały się jednak podnieść po takim mocnym uderzeniu i w 25 minucie doszły KS AP na 11:12, a na przerwę schodziły przy remisie po 14. W drugiej połowie przyjezdne znów szybko odskoczyły spartankom. Na dziesięć minut przed końcem, kiedy było 19:23 tliła się jeszcze jakaś iskierka nadziei. Jednak kiedy poznanianki rzuciły potem trzy bramki z rzędu to już zgasła na dobre.

Kolejny wyjazd bez zwycięstwa

Handball-28 Wrocław - Lider Świebodzin 21:17 (13:9)
Lider: Pyś - Snarska 8, Gadawska 3, Bednarska i Lewandowska po 2, Ogrodniczak i Ristau po 1, Hoffman, Sienkiewicz, Ćwiklińska i Szuszyńska.

Nasze panie pojechały do stolicy Dolnego Śląska w zaledwie jedenastoosobowym składzie. Przypomnijmy, że ekipa ze Świebodzina nie zaznała w tym sezonie jeszcze smaku zwycięstwa i nadal zamyka tabelę drugiej ligi. Pierwszy kwadrans meczu we Wrocławiu był jeszcze wyrównany. Później od stanu 5:4 zaczęły przeważać miejscowe. W drugiej części „liderki” próbowały jeszcze gonić wrocławianki i zbliżyły się nawet na 14:16. Na więcej ich tego dnia nie było stać i do domu znów wróciły z niczym.

Jakub Lesiński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.