Początek 1947 roku i kłopoty Milicji Obywatelskiej w Kołobrzegu

Czytaj dalej
Fot. archiwum
Łukasz Gładysiak

Początek 1947 roku i kłopoty Milicji Obywatelskiej w Kołobrzegu

Łukasz Gładysiak

Kołobrzeska milicja, w ciągu kilkunastu miesięcy od jej powstania, potroiła siły.

Działalność propagandowa, wybory do sejmu i problemy dnia codziennego - temu wszystkiemu, dokładnie 70 lat temu, stawić musieli czoła kołobrzescy milicjanci.

Szefem plutonowy Makary Hoderny

Posterunek Miejski Milicji Obywatelskiej w Kołobrzegu powstał w sierpniu 1945 r. Początkowo w placówce, na której czele stanął wielkopolanin, plutonowy Makary Hoderny, służbę pełniło 9 funkcjonariuszy; w ciągu kolejnych kilkunastu miesięcy ich liczba zwiększyła się do 28. Jako siedzibę komendy obrano dzisiejszy budynek Urzędu Miasta przy ul. Ratuszowej. Komórka podlegała powołanej do życia niespełna 3 tygodnie po zakończeniu II wojny światowej, Komendzie Powiatowej MO w Karlinie, której zwierzchnikiem dokładnie 70 lat temu był podporucznik Edward Makowski.

Wśród 150 milicjantów w regionie wyraźnie dało się wyczuć rywalizację między tzw. grupą poznańską, czyli osobami przybyłymi z Wielkopolski, a grupą warszawską. Od drugiego, powojennego lata, w powiecie rozwinął się ponadto liczący 6 osób pion śledczy, którym dowodził Zygmunt Żórawicz.

Mundurowi liczyć mogli też na wsparcie istniejącej od wiosny 1946 r. Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej i oddziałów cywilnych, sformowanych z najwierniejszych członków Polskiej Partii Robotniczej. Oprócz tego, w Kołobrzegu funkcjonował podlegający bezpośrednio Komendzie Wojewódzkiej MO w Szczecinie, IV Komisariat Morski Milicji Obywatelskiej.

O tym, z jakimi problemami poradzić musieli sobie kołobrzescy milicjanci przed 70 laty, wiemy dzięki cyklicznym raportom przygotowywanym dla komendanta powiatowego przez jego zastępcę do spraw polityczno-wychowawczych. W tym okresie stanowisko to zajmował sierżant podchorąży Stanisław Teofilak.

Kluczowa jest przynależność partyjna

Jednym z kluczowych zagadnień, podejmowanych przez tego podoficera była przynależność partyjna podwładnych Edwarda Makowskiego. Na przełomie 1946 i 1947 r., otwarcie po stronie komunistów opowiedzieć się miało 96 osób, czyli blisko dwie trzecie ogółu funkcjonariuszy w regionie.

W samej komendzie miejskiej nad ujściem Parsęty legitymację PPR posiadało 26 osób - kierownikiem tutejszej komórki partyjnej został strzelec Józef Mróz. Równocześnie do inwigilacji politycznej, przy ścisłej współpracy z Powiatowym Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego, prowadzono rozpoczęte już pod koniec 1945 r. czystki we własnych strukturach. W ich efekcie, na początku 1947 r. ze służby zwolniono strzelca Edmunda Kukawkę, oskarżonego o „współpracę z okupantem w czasie wojny”. Pod koniec stycznia Stanisław Teofilak zanotował: „po oczyszczeniu szeregów milicji z ludzi przypadkowych i chwiejnych znacznie podniósł się poziom moralny funkcjonariuszy”.

Kolejnym, dużym wyzwaniem dla miejscowej MO stały się rozpisane na dzień 19 stycznia 1947 r. wybory do Sejmu Ustawodawczego, rzecz jasna przez komunistów sfałszowane. Bezpośrednio przed pójściem do urn mundurowi zorganizowali cykl spotkań agitacyjnych, w których objaśniali mieszkańcom miasta i regionu istotę „ludowej” ojczyzny oraz założenia Planu Trzyletniego.

Kolportowano również materiały propagandowe. W dniu samego głosowania, funkcjonariusze z powiatu oddelegowani zostali do ochrony lokali wyborczych - w każdym służbę pełnił przynajmniej jeden etatowy pracownik komendy, posiadający długą broń. Od początku grudnia roku poprzedniego, w ramach tzw. Grup Ochronno-Propagandowych, nasiliły się także poszukiwania członków coraz słabszego na Ziemiach Odzyskanych, Polskiego Stronnictwa Ludowego.

W raporcie opisującym działania MO od 25 stycznia do 25 lutego 1947 r. zawarta została informacja o rozbiciu „bandy PSL, której celem było mordowanie sympatyków Polskiej Partii Robotniczej”. Fakt ten rzecz jasna skrzętnie wykorzystano w trakcie kampanii wyborczej.

Problemy życia codziennego

Problemy natury politycznej w kołobrzeskiej i karlińskiej komendzie często ustępowały kwestiom bardziej przyziemnym. Jedną z nich był całkowity brak środków lokomocji, przez co milicjanci musieli korzystać z kursującej wciąż niezbyt regularnie kolei lub przemieszczać się między często znacznie od siebie oddalonymi placówkami pieszo, względnie rowerem. W obliczu zimy narzekano też na problemy z aprowizacją - w raportach znalazł się zapis o zdecydowanych niedoborach cebuli i kapusty, jak również brakiem opału. Oprócz tego nieregularnie wypłacano pensje. Wszystko to sprawiło, że mimo działań prowadzonych również na szczeblu wojewódzkim, po półtora roku funkcjonowania, w regionie brakowało obsady mniej więcej 25 proc. założonych etatów.

Dyscyplina trochę szwankuje

Odrębną kwestią stały się kłopoty z utrzymaniem należytej dyscypliny. Dokładnie 70 lat temu trwały w regionie poszukiwania podoficera rachunkowości, Leokadii Borkowskiej, która w grudniu 1946 r. zbiegła z Komendy Powiatowej MO zabierając ze sobą 300 tys. zł. Mimo licznych spotkań edukacyjnych z lekarzami, pogłębiały się problemy alkoholowe - w lutym 1947 r. z tego powodu wydalono z szeregów milicji 2 funkcjonariuszy, a w kolejnym, kolejni dwaj, przyłapani na pijaństwie w trakcie pełnienia obowiązków, trafili w ręce śledczych Wydziału Specjalnego Milicji Obywatelskiej.Ciekawostkę stanowi fakt, że raporty sierżanta podchorążego Teofilaka niejako marginalnie traktują istotę służby milicjantów, czyli działania zmierzające do utrzymania ładu i porządku.

W sprawozdaniu za okres od 25 stycznia do 25 lutego 1947 r. wspomina on o wykryciu 4 nielegalnych gorzelni oraz konfiskacie 8 jednostek broni, przechowywanych w domach zasiedlonych przez polskich pionierów. Lakonicznie informuje też o działaniach przeciwko nadal pustoszącym Pomorze Środkowe szabrownikom oraz szeroko rozumianym maruderom wojskowym.Początek 1947 r. przyniósł też wyzwanie, któremu funkcjonariuszom MO nie tylko w powiecie czy mieście, ale też w całej Polsce trudno było sprostać. Rzecz o amnestii względem członków Polskiego Podziemia Niepodległościowego, którzy w zamian za odstąpienie od represji ze strony władzy ludowej, mieli złożyć broń i rozpocząć normalne, cywilne życie. Pierwsi żołnierze Armii Krajowej ujawnili się w Kołobrzegu i okolicy w lutym, do maja było już ich 42.

Jak nie służba, to piłka

Opisując kołobrzeską Milicję Obywatelską na początku 1947 r. warto przypomnieć o ważnej, pozasłużbowej aktywności mundurowych. W roku poprzednim nad ujściem Parsęty powstała milicyjna drużyna piłki nożnej, która w krótkim czasie odnosić zaczęła sukcesy w rozgrywkach lokalnych. W maju 1947 r oku kołobrzescy milicjanci 3:1 pokonali nawet szczecińską Gwardię.

Łukasz Gładysiak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.