Pod Nową Solą padły zamknięte kury!
- Zamykaliśmy nasze kury, one po podwórku już nie chodziły - zapewniają właściciele drobiu, który zginął od ptasiej grypy.
- Żal pewnie, że jest. Od zawsze hodowaliśmy przy domu kury, tylko dla siebie, nie na handel. A teraz ani jajek, ani kurek - przyznaje Irena Kazimierczak z Konradowa. Nie została żadna kura.
Spotykamy się we wtorek. Na podwórko nie można wejść. Służby weterynaryjne w żółtych kombinezonach i maskach na twarzy właśnie palą ściółkę martwych kur. Wejście z każdej strony odgradzają biało-czerwone taśmy. Miejsca strzeże policjant, który przyznaje, że otoczenie posesji już zostało zdezynfekowane. Na wjeździe na uliczkę jak próg zwalniający, usypane jest miejsce z trocin nasączonych substancją dezynfekcyjną.
- Wszczęto już wszystkie procedury. Padłe sztuki zostaną oddane do zakładu utylizacyjnego pod urzędowym nadzorem - zapewnia nas Ewelina Lis, Powiatowy Lekarz Weterynarii.
Spotykamy się z właścicielką kur przed domem. I tak musiała wyjść, bo mieszkanie służby też dezynfekują.
- Najpierw padła jedna kurka. Wieczorem i do rana padło dziewięć. Na następny dzień kolejnych 11 sztuk. Potem reszta. Przeżyły tylko dwie, ale zostały uśpione - opowiada pani Irena. - Czy jeszcze wróci pani do hodowli - dopytujemy. - Pewnie tak, ale trzeba będzie długo odczekać. Tyle lat tutaj żyję, ale nie było jeszcze takiej sytuacji - odpowiada. Kilka domów dalej mieszka pani Krystyna, która kur nie hoduje. - Człowiek się stara, dba, a potem choroba przyjdzie i wszystkie się straci, bardzo szkoda. Ja wiem, że te kury po podwórku nie chodziły, to u mojej siostry jest - wyjaśnia kobieta i zastanawia się, co może być przyczyną choroby. - Czy to może z paszą te kury łapią wirusa, bo przecież styczności z dzikimi ptakami nie miały, to jak to się mogło stać? - pyta. Pani Krystyna stawia też inne pytanie: - Po co ta dezynfekcja domów, gdzie była styczność z wirusem, skoro ludziom niby ptasia grypa nie szkodzi? Nie wiem co o tym myśleć - stwierdza kobieta.
Służby weterynaryjne razem z policjantami we wtorek odwiedzali wszystkich mieszkańców wsi. - Na całym terenie zapowietrzonym mieszkańcy mogą spodziewać się wizyt urzędników, strażników czy policji - wyjaśnia Ewelina Lis. - To jest chodzenie od domu do domu i zadawanie pytań o posiadany drób czy inne ptactwo. Stąd apel o mówienie prawdy i niezatajanie żadnych informacji - przestrzega Powiatowy Lekarz Weterynarii.
Tego samego dnia w Nowej Soli ręce pełne roboty mieli też strażnicy miejscy. - Od poranka miejscy strażnicy decyzją prezydenta Nowej Soli rozpoczęli kontrolę gospodarstw domowych na Pleszówku. Dokonują inwentaryzacji drobiu, informując jednocześnie mieszkańców o przedsięwzięciach wynikających z lokalizacji w strefie zapowietrzenia - poinformowała Ewa Batko, rzeczniczka magistratu.