Pomagać Czytelnikom w potrzebie? To dla nas wielka frajda i radość

Czytaj dalej
Fot. Edward Gurban
Kaśka Borek

Pomagać Czytelnikom w potrzebie? To dla nas wielka frajda i radość

Kaśka Borek

Tradycyjnie przypominamy nasze wybrane interwencje i historie osób, których życie wspólnie odmieniliśmy w mijającym 2015 roku. Wszystko to udało nam się zrobić z Waszą pomocą. To Wy wspieraliście pogorzelców z Janczewa, organizowaliście koncerty dla Ani tracącej wzrok i Ewuni chorej na łamliwość kości, sprawiliście, że mały Gabryś znów się uśmiecha...

Naszą misją jest to, by „Gazeta Lubuska” nie tylko informowała, ale i rozwiązywała Wasze problemy. Różne - i te większe, i mniejsze. Służymy Wam radą i pomocą dzień po dniu, tydzień po tygodniu. A pod koniec każdego roku, tradycyjnie już, robimy malutkie podsumowanie naszej pracy na Waszą rzecz. Malutkie, ponieważ „Gazeta Lubuska” ma taką moc, jak żadna inna w tym regionie i dlatego, siłą rzeczy, mamy na koncie wiele udanych interwencji. Dlatego do podsumowania wybieramy jedynie te przykładowe, którymi zajmowaliśmy się w danym roku.

Kochani Czytelnicy, to roczne, małe podsumowanie naszej pracy znajdziecie właśnie w tym numerze. Zawsze możemy liczyć na Waszą pomoc. Dlatego z dumą mówimy, że takich Czytelników jak „Gazeta Lubuska”, to nie ma żadna inna. - Bo to frajda pomagać - mówicie nam od lat. My też właśnie tak uważamy. To ogromna radość widzieć uśmiech na twarzy ludzi, którzy nie widzieli już szans na poprawę sytuacji. Uśmiechnijmy się więc jeszcze raz, przypominając sobie wybrane historie.

Jedną z naszych akcji pomocowych jest Świąteczne Pogotowie, które prowadzimy już od 11 lat. W tym roku w jego ramach prezenty od Was trafiły m.in. do
Dariusz Brożek Mimo walki o wzrok Ania Wojtas nie zrezygnowała z tego, co kocha. Jej prace można było kupić podczas akcji: Oczy dla Ani.

Walczyliśmy o wzrok

O Ani Wojtas ze Skwierzyny pierwszy raz napisaliśmy w naszym tygodniku „Głos Gorzowa”. Historia młodej kobiety poruszyła serca Czytelników. Skwierzynianka od dziecka miała kłopoty ze wzorkiem, ale nie przeszkadzało jej to zdobywać wykształcenie, realizować marzenia. Aż usłyszała, że może stracić wzrok. Załamała się, ale wtedy z pomocą przyszli najpierw bliscy, a potem już całkiem obcy ludzie. My dołożyliśmy cegiełkę, obejmując patronatem medialnym i nagłaśniając wielką akcję: Oczy dla Ani, czyli zbiórkę pieniędzy na operację okulistyczną. Zresztą za tym zrywem (wystawami, występami, festynem i koncertami) stała też Ewa Zdrowowicz-Kulik, finalistka naszego plebiscytu Lubuszanin Roku 2014.

Wróciła ciepła woda

- To jakiś dramat. Płacimy regularnie, niektórzy mieszkańcy mają nawet nadpłaty, a ciepłej wody nie ma. Nawet nie mamy pewności, kiedy woda wróci. A przecież zimą ogrzewamy nią nasze mieszkania - z takim dramatycznym apelem, w sierpniu, zwróciła się do naszej redakcji zielonogórzanka Elżbieta Muszyńska.

Wszystko przez jedną z rodzin. Przez ponad dwa lata nie płaciła za wodę i elekrociepłownia ją zakręciła. Sytuacja wyglądała bardzo rozpaczliwie. Pani Elżbieta nie była jedyną osobą pozbawioną ciepłej wody. - Ja jestem starsza, mój mąż też. Wszystkie rachunki płacimy na czas. Bywa nawet tak, że są nadpłaty. Jak można ludziom odcinać wodę - mówiła nam ze łzami w oczach pani Barbara, wskazując ręką na schorowanego męża.

Sytuacja żony właściciela lokalu, który nie regulował opłat, również była ciężka. - Jest mi bardzo przykro, że sąsiedzi przeze mnie nie mają ciepłej wody, ale ja nie mam z czego zapłacić - tłumaczyła bezradnie pani Aneta. - Mój mąż ma udar mózgu, żyjemy we dwójkę z zasiłku z ośrodka pomocy. To nasze jedyne źródło dochodu.
Cała sprawa wyglądała beznadziejnie. Elektrociepłownia jednoznacznie stwierdziła, że cała wspólnota ponosi odpowiedzialność za powstałe zaległości w płatnościach.

Po naszym artykule sprawą zainteresował się radny Mirosław Bukiewicz. Zadeklarował pomoc mieszkańcom kamienicy przy ul. Kochanowskiego. Jaki był efekt naszego tekstu i jego interwencji? Elektrociepłownia postanowiła przywrócić ciepłą wodę mieszkańcom i rozpoczęła negocjacje na temat rozłożenia pozostałego długu na raty.

Mały Karolek przyniósł do naszej redakcji wielkiego misia. Dla Gabrysia z Nowej Soli... Bo on nie miał zabawek...

Ruszyła lawina pomocy

O fatalnej sytuacji rodziny Staszyńskich z Kosina (gm. Drezdenko) pisaliśmy pod koniec czerwca. Pani Mariola i pan Darek wychowują czworo dzieci. Najmłodszy syn ma wadę serca i groźną narośl na plecach. Rodzina mieszkała w fatalnych warunkach. Nie mieli kuchni ani łazienki. Wszyscy mieszkali w jednym pokoju, a sufit dosłownie spadał im na głowę. Kuchnia przypominała klepisko, na środku którego ustawiono prowizoryczną kuchenkę. - Ta rodzina żyje naprawdę w dramatycznych warunkach. Oni potrzebują pilnej pomocy - poinformował nas Krzysztof Bąk z magistratu w Drezdenku. Na dodatek pan Darek, który utrzymywał rodzinę, stracił pracę... Pomoc rodzinie od razu zaoferował burmistrz Maciej Pietruszak oraz sołtys wsi. Kiedy na łamach „Gazety Lubuskiej” opisaliśmy losy rodziny, Czytelnicy też nie pozostali obojętni. Deklarowali doraźną pomoc, paczki z żywnością i sprzęt AGD. Co więcej, pracodawca pana Darka wyraził chęć, by ten wrócił do pracy.

Każda złotówka na wagę... zdrowia

Pod koniec października Kingę Woźniak, mieszkankę powiatu żarskiego, potrącił samochód.Kierowca audi, pędząc z ogromną prędkością, wypadł z ronda, staranował znaki drogowe, a na końcu przygniótł do muru bydynku idącą chodnikiem nastolatkę. Dziewczyna z oskalpowaną ze skóry nogą przeżyła. Od tej pory przebywa w szpitalach. Beztroskie dotąd życie nastolatki zmieniło się o 180 stopni. Gdyby nie rodzina, pewnie ciężko byłoby jej się pogodzić z obecną sytuacją.Jej rodzina żyje skromnie, a teraz każda złotówka jest na wagę złota.Mama musi uregulować wobec szpitali rachunki za łóżko. Anna Pleciak, siostra Kingi, zorganizowała zbiórkę pieniędzy na leczenie i rehabilitację dziewczyny. My nagłośniliśmy akcję. Zaczęto ją 19 grudnia, podczas świątecznego jarmarku. Wolontariusze z puszkami nie musieli nikogo z przechodniów zachęcać do wsparcia nastolatki.

Jedną z naszych akcji pomocowych jest Świąteczne Pogotowie, które prowadzimy już od 11 lat. W tym roku w jego ramach prezenty od Was trafiły m.in. do
Małgorzata Trzcionkowska Los Ewuni i jej rodziny bardzo poruszył naszych Czytelników. Oprócz pomocy materialnej, wyrażali również wsparcie dla jej dzielnej mamy.

Ewcia ma nowy wózek

Państwo Żelechowscy opiekują się ośmiorgiem dzieci, z których troje choruje. Najcięższa choroba genetyczna dotknęła najmłodszą, siedmioletnią Ewunię, która cierpi na wrodzoną łamliwość kości i padaczkę. Dziewczynce był potrzebny specjalistyczny wózek. Po naszym apelu o pomoc dla Ewuni Żelechowskiej i jej rodziny (8 sierpnia w „Kurierze Żarsko-Żagańskim”), okazało się, że nasi Czytelnicy po raz kolejny pokazali, że mają wielkie i gorące serca.
W akcję włączył się burmistrz Józef Rubacha oraz Szprotawski Dom Kultury.

Pieniądze zbierano podczas warsztatów i koncertów Szprotawskie Diverimenta. - Zebraliśmy 1.959 zł oraz 2,5 euro - wylicza Teresa Zima, dyrektor SzDK. Burmistrz J. Rubacha oprócz wsparcia obiecał też wyrównać drogę przed domem Żelechowskich, żeby łatwiej było poruszać się z wózkiem. Losem dziewczynki chorej na wrodzoną łamliwość kości wzruszył się Wojciech Olejarz, nauczyciel w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Żaganiu i prezes stowarzyszenia Uśmiech Dziecka. - Mamy specjalistyczny, nowy wózek dla niepełnosprawnego dziecka - stwierdza. - Szukaliśmy tylko rodziny, której się przyda. Dzięki artykułowi w „KŻŻ” dowiedzieliśmy się o losie Ewy i skontaktowaliśmy z jej mamą. Wózek natychmiast trafił do Szprotawy.

Dom będzie odbudowany!

W nocy z 3 na 4 czerwca dom państwa Wroniaków z Janczewa spalił się w podwójnym pożarze. Zostali bez dachu nad głową, bo budynek nie nadawał się już do zamieszkania. Niemal natychmiast „GL” włączyła się aktywnie w nagłośnienie trudnej sytuacji pogorzelców. Efekt działań był błyskawiczny! Przyłączył się także wójt Santoka, który najbardziej zaangażował się w pozyskanie sponsorów na odbudowę domu Wroniaków. Następnie pojawili się sponsorzy, którzy bezinteresownie postanowili pomóc poszkodowanej rodzinie. Zaprojektowany został nowy budynek i wylane zostały już fundamenty pod jego budowę. Ponadto zakupiony jest już komplet okien. Ale to nie wszystko, bo na placu budowy czekają już bloczki z betonu komórkowego. - Naprawdę bardzo się cieszę, że udało się ściągnąć tylu sponsorów. Bez nich nie bylibyśmy w stanie nic zrobić. Czekamy do wiosny i zaczynamy się budować. Brakuje nam jeszcze dachu, no i wykończeniówka - mówi Paula Wroniak, córka właściciela domu, który spłonął.

Jest budżet obywatelski w Świebodzinie

Jeszcze dwa lata temu władze Świebodzina sprzeciwiały się powstaniu budżetu obywatelskiego. Wielokrotnie pisaliśmy o plusach związanych z utworzeniem takiego budżetu, cytowaliśmy wypowiedzi mieszkańców i radnych, którzy byli zwolennikami wydzielenia pewnej puli pieniędzy, które będą przeznaczone na projekty zgłoszone przez samych mieszkańców. I budżet na 2016 rok powstał. Z inicjatywy burmistrza Dariusza Bekisza uchwałę o jego powstaniu zaaprobowali radni. Wydzielono 500 tys. zł. Mieszkańcy zgłosili aż 104 projekty, opiewające na kwotę ponad 5 mln zł. Ostatecznie do głosowania zaakceptowano 67 propozycji, 19 małych i aż 48 dużych. Najwięcej głosów, bo 1.862 w przypadku projektów dużych uzyskało wyposażenie SP2 w sprzęt multimedialny. Na kolejnych miejscach znalazło się m.in. wykonanie oświetlenia przy kąpielisku w Wilkowie, zagospodarowanie terenu przy SP6 czy budowa siłowni zewnętrznej na osiedlu Słonecznym. Przy projektach małych najwięcej głosów, bo 1281, dostała propozycja renowacji ogrodzenia przy SP6.

Mały Gabryś znów się uśmiecha

Pani Kinga z Nowej Soli musiała swego czasu uciekać wraz malutkim synkiem od alkoholu, od przemocy. Schronienie znalazła ostatecznie dopiero u swojej babci, która wraz z chorą siostrą mieszka w jednym z kontenerów socjalnych w mieście. W sumie w niewielkim pomieszczeniu mieszkają dziś cztery osoby... Sytuacja materialna jest bardzo, bardzo zła. Pani Kinga cierpi dodatkowo na depresję, spowodowaną niedawnymi przeżyciami, na terapię chodzi także jej synek, który stał się po wszystkim bardzo lękliwy...

Po opisaniu przez nas całej sprawy i przedstawieniu dramatycznej sytuacji materialnej pani Kingi, która nie ma nawet własnego kąta, od razu odezwali się nasi Czytelnicy - dobrzy ludzie, gotowi nieść pomoc innym. Przekazali zarówno wielkie paczki z żywnością, z zabawkami , jak i ubranka dla dwuletniego Gabrysia. Nie zabrakło także pieniędzy na bieżące potrzeby. Każdy dawał tyle, ile mógł, były to zarówno starsze osoby, którym się nie przelewało, jak i młodzi - mały Karolek wraz z mamą przyniósł m.in. wielkiego misia. Za wszystko, w imieniu pani Kingi i jej małego synka, bardzo, bardzo dziękujemy!

Zaczęli życie od nowa!

Koreccy uciekli na początku roku z ogarniętego wojną Donbasu - niemal tak jak stali. Zabrali dwie walizki. Mieli polskie korzenie, więc polski rząd pomógł im w ewakuacji. Po ucieczce z Ukrainy miesiącami mieszkali w ośrodku Caritasu w Rybakach koło Olsztyna. To wtedy władze Gorzowa poprosiły: - Zamieszkajcie u nas!

Emerytowani lekarze mieli wprowadzić się do miasta w lipcu. Urząd szybko znalazł dla nich mieszkanie w centrum (niewielką kawalerkę) i ruszył z remontem. Jednak... więcej miasto zapewnić nie mogło. - Może zorganizujemy dla nich zbiórkę „wyprawki” do nowego mieszkania? - zaproponowaliśmy nieśmiało urzędnikom. - Świetny pomysł - odpowiedzieli nam natychmiast. Gdy ogłosiliśmy w „GL”, że potrzebujemy wszystkiego: od mebli po ręczniki, sztućce i telewizor, na dwa dni zaległa cisza, a potem... ruszyła lawina dobroci. Czytelnicy - jak zawsze - szybko zaczęli proponować, co bezinteresownie mogą oddać. Zgodnie z umową przekazywaliśmy wszystkie deklaracje urzędnikom i to oni kompletowali wyprawkę. Całość wyszła naprawdę znakomicie.

Najlepiej świadczy o tym dyplom, jaki redakcja dostała - z podziękowaniami od magistratu - za zorganizowanie pomocy dla Koreckich. A oni sami, jeszcze przed przyjazdem do Gorzowa, nie kryli wdzięczności. - Dziękuję, dziękuję! Tyle dobra! Taka uprzejmość... Nie wiem, co powiedzieć. Przecież ci wszyscy dobrodzieje nawet nas nie znają, a już pomagają! - mówiła nam przez telefon pani Wanda Korecka. Kolejna niespodzianka spotkała ich tuż po przyjeździe. Zamiast do swojego nowego mieszkania, pojechali na początku do... mieszkania gorzowian, którzy po prostu zaprosili ich do siebie, a potem oprowadzili po mieście. Niedługo potem W. Korecka dostała jeszcze ofertę pracy.

Dzięki Wam Karina ma dom

Gdy Karina z Gubina wróciła do domu, zastała tylko zgliszcza. Szczęśliwie nie było jej w mieszkaniu przy ulicy Kaliskiej, gdy wydarzyła się tragedia. Po wieczornej zabawie w dyskotece postanowiła spędzić noc u znajomych. W_nocy mieszkanie doszczętnie spłonęło. Nie był to jednak nieszczęśliwy wypadek. Okazało się, że zostało ono podpalone przez byłego chłopaka 22-letniej gubinianki, który wszedł w nocy do mieszkania, bo miał klucz. 33-letni mężczyzna został aresztowany i grozi mu do 13 lat pozbawienia wolności.

- Był tak zakochany i nie mógł się pogodzić z rozstaniem, więc w ramach zemsty postanowił spalić mi mieszkanie, żebym miała karę, bo to mój cały dobytek - podkreśla dziewczyna. Dziewczyna wychowywała się w domu dziecka i od wielu lat marzyła o własnym kącie. Mieszkanie, które spłonęło, urządzała ponad dwa lata, pracując w Niemczech i wkładając w to wszystkie oszczędności. Ubezpieczenie gminy pokrywało tylko podstawowe koszty remontu. Dlatego ogromną pomocą wykazały się osoby nieznajome, również Czytelnicy. Akcję pomocową prowadził gubiński społecznik, Adam Kokoszka. - Sprawa trafiła do gazety, telewizji, organizowałem też akcję na portalu społecznościowym. Odzew był naprawdę ogromny - opowiada. - Ludzie z różnych miast dostarczali meble, farby, ubrania i inne potrzebne przedmioty - wymienia młody gubinianin. Rzeczy przysyłano z Zielonej Góry, Gorzowa, Krosna Odrzańskiego, Warszawy, Szczecina, Poznania. W pomoc zaangażowało się naprawdę wiele osób. Spalone mieszkanie udało się całkowicie wyremontować. Karina przeniosła się do lokalu przy Kaliskiej i jest ogromnie wdzięczna za pomoc.

Jedną z naszych akcji pomocowych jest Świąteczne Pogotowie, które prowadzimy już od 11 lat. W tym roku w jego ramach prezenty od Was trafiły m.in. do
Edward Gurban Jedną z naszych akcji pomocowych jest Świąteczne Pogotowie, które prowadzimy już od 11 lat. W tym roku w jego ramach prezenty od Was trafiły m.in. do „Michałków” z nowosolskiego Caritasu.

Naszą misją jest, by „GL” była gazetą bardzo użyteczną. Taką, która nie tylko informuje, ale i rozwiązuje różne mniejsze i większe problemy. Pomaga poruszać się w skomplikowanym świecie. Dlatego robimy wszystko, by Wam pomagać .
Gdzieś jest dziura w drodze, której załatania nie możecie doprosić się od miesięcy? Śmieci leżą tygodniami i nikt ich nie wywozi? Jeśli Wasze interwencje w tych sprawach nic nie dały, zgłaszacie je do nas i my, w Waszym imieniu, zaczynamy działać, by załatwić sprawę. Albo podpowiadamy Wam, gdzie i do kogo się zwrócić, by zrobić to skutecznie.
Dział Łączności z Czytelnikami, tel. 68 324 88 18, mail: [email protected]

Kaśka Borek

Zawodowo obecnie zajmuję się przede wszystkim szeroko pojętym poradnictwem. Jestem otwarta na ludzi i świat, ciekawa wydarzeń. Chcę zrozumieć innych, poznać ich intencje, zainteresowania i kłopoty.
Prywatnie interesuję się sportami ekstremalnymi i aranżacją wnętrz.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.