Aleksandra Szatan

Pomaganie to mój przywilej - mówi Jolanta Kwaśniewska. W tym tygodniu uroczyście otworzyła w Katowicach otworzyła "Kącik Babci i Dziadka"

Pomaganie to mój przywilej - mówi Jolanta Kwaśniewska. W tym tygodniu uroczyście otworzyła w Katowicach otworzyła "Kącik Babci i Dziadka" Fot. Lucyna Nenow
Aleksandra Szatan

Marzę o tym, żeby było zdrowie i siły, a z resztą sobie poradzimy - mówi Jolanta Kwaśniewska, która od wielu lat zaangażowana jest w działalność charytatywną. W tym tygodniu uroczyście otworzyła „Kącik Babci i Dziadka” w Domu Pomocy Społecznej „Przystań” w Katowicach.

Rozmowa z Jolantą Kwaśniewską

Mówi pani: „pomaganie to mój przywilej”.

To prawda. Jak myślimy o naszych projektach, które udało się zrealizować przez 22 lata, kiedy zaczynam mówić na ten temat, słyszę często: „Nie, to jest niemożliwe, żeby zrobiła to jedna organizacja”. Ja jestem twarzą tej organizacji, pomysłodawcą większości projektów, ale mam też fantastycznych ludzi obok siebie! Dla mnie na pewnym etapie było bardzo ważne, aby współpracować z osobami niepełnosprawnymi, dlatego jest „Porozumienie bez Barier”. Sytuacja w Polsce zmienia się. Ciągle myślę sobie: komu powinniśmy pomóc? Nasz największy projekt to Klinika Onkologii Dziecięcej, którą wybudowaliśmy w Gdańsku. Podarowałam ją 3 czerwca 2005 roku, w moje 50. urodziny.

Prezent także dla siebie?

Tak. Jeśli czyni się dobro, to jestem przekonana, że w jakiejś mierze uspokajam moje serce. Jestem osobą szczęśliwą, spełnioną. Mam wspaniałą rodzinę, cudowną córkę i zięcia. Dlatego mogę więcej. Dla mnie pomaganie naprawdę jest przywilejem. Często mówię, że „sky is the limit”, niebo jest limitem, ja mogę wszystko. Przez te wszystkie 10 lat prezydentury było mi oczywiście znacznie łatwiej...

Więcej drzwi było otwartych?

Mam wrażenie, że im bardziej pokazywaliśmy, jak wiele można zrobić, tym więcej otwierało się drzwi. Zawsze w grudniu mogłam robić piękny koncert wigilijny z udziałem m.in. Chrisa de Burgha, Suzanne Vegi, Lionela Richie. Zapraszałam na te koncerty dzieci z klinik onkologii dziecięcej. Robiliśmy też m.in. Szkoły Tolerancji, wielki projekt dla młodzieży z całego świata. Projektów było rzeczywiście wiele i wszystkie pieniądze, które mogłam zbierać, przekazywałam na rzecz naszej Fundacji. Ograniczaliśmy koszty, nikt z naszej rady, z zarządu nie otrzymywał przez te wszystkie lata wynagrodzenia. I tak to powinno wyglądać. Nie wyobrażam sobie, żeby miejsce mojej pracy, w której daję tyle serca, było jednocześnie tym miejscem, które daje mi jakiś dochód.

Kiedy Katowice pojawiły się po raz pierwszy na pani charytatywnym szlaku?

Myślę, że na samym początku, to mógł być 1996-1997 rok. Tu, w Katowicach, oddałam krew i stałam się jedną z osób zapisanych do banku dawców szpiku kostnego. I namawiałam Polaków, by tak jak ja zechcieli znaleźć się w tym banku. Zresztą ciągle jest trochę marnie z liczbą osób, które decydują się na oddanie swojego szpiku kostnego. Potem były kolejne spotkania i niezwykli ludzie. Przez wiele lat współpracowałam z Fundacją Rodzin Górniczych.

W tym tygodniu w Domu Pomocy Społecznej „Przystań” w Katowicach otworzyła pani „Kącik dla Babci i Dziadka”, dziesiąty już w historii Fundacji „Porozumienie bez Barier” .

Przyszedł taki moment, kiedy pomyśleliśmy, że jest taka bardzo duża grupa osób, która jest naprawdę zapomniana. Bardzo często zostawiana samym sobie. To grupa seniorów. Pradziadkowie, dziadkowie, często rodzice, którzy są już seniorami i oddali tak wiele swojego czasu, atencji, swoich środków, abyśmy byli tym, kim jesteśmy. Dlatego postanowiliśmy, że będziemy robili takie metamorfozy jak ta w Katowicach. W domach pomocy społecznej, aby to było miejsce, w którym czuje się ciepło, miłość, oddanie dla ich całego życia. Bo przecież tak to powinno wyglądać w każdym innym miejscu. Sztandarowym programem przez wiele lat były „Motylkowe Szpitale”. Nasza fundacja przekazała miliony złotych dla przeszło 600 placówek na terenie całego kraju. Praktycznie wszystkie szpitale dziecięce dostały od nas dofinansowanie. Nie mamy już w tej chwili miejsc, gdzie leczy się dzieci w szaroburych ścianach. Chciałabym bardzo, aby piękna metamorfoza stała się udziałem wszystkich innych domów pomocy społecznej.

A o czym pani marzy?

Marzę, żebyśmy wszyscy zdrowi byli. W tak trudnych czasach żyjemy. Troszkę boimy się tego, jak będzie wyglądać nasza przyszłość. Żeby było zdrowie i siły, a z resztą sobie poradzimy. Jestem marzycielką, ciągle myślę o kolejnych projektach.

Aleksandra Szatan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.