Pomniki „wdzięczności” wciąż stoją. I mówią nam dziś nieco więcej

Czytaj dalej
Fot. Fot. Krzysztof Kapica
Arkadiusz Rogowski

Pomniki „wdzięczności” wciąż stoją. I mówią nam dziś nieco więcej

Arkadiusz Rogowski

Choć trudno w to uwierzyć, to jednak w czasie, gdy za naszą wschodnią granicą Rosjanie znów mordują, gwałcą, palą i burzą, w Polsce w wielu miejscach, jak gdyby nigdy nic, stoją pomniki gloryfikujące ojców i dziadków dzisiejszych najeźdźców Ukrainy. To oczywiście dodatkowy argument za przyspieszeniem procesu usuwania monumentów ku czci Armii Czerwonej, która Polskę nie „wyzwoliła” lecz zniewoliła, okradając kilka pokoleń Polaków z możliwości normalnego życia.

Kilka miesięcy temu na liście Instytutu Pamięci Narodowej znalazło się około 60 takich pomników, a prezes IPN Kamil Nawrocki apelował do samorządowców o „nadrobienie zaległości w tej dziedzinie”. Posłuchało niewielu. Pierwszy pomnik zburzono w podopolskim Prószkowie 23 marca, a miesiąc później kolejne w Siedlcu i Międzybłociu w Wielkopolsce oraz w miejscowości Garncarsko na Dolnym Śląsku. Z finansowej (i nie tylko) pomocy IPN-u w tej kwestii wciąż nie chce skorzystać kilkadziesiąt samorządów, ale nawet tam, gdzie taka deklaracja padła, nic się nie zmienia.

Wartość artystyczna

Tak jest na przykład w Rzeszowie. O ile na Podkarpaciu zdekomunizowano wszystkie pozostałe obiekty wyczerpujące definicję IPN-u (trzydzieści sztuk), o tyle w stolicy tego województwa, w centrum miasta na Placu Ofiar Getta został ten jedyny, nietknięty pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej. Rządząca w tym mieście od 2002 roku lewica (pod szyldem „Rozwój Rzeszowa”) broni go jak tylko może. Zmarły kilka tygodni temu wieloletni prezydent Tadeusz Ferenc (który jeszcze dłużej był członkiem PZPR-u) mówił o jego „bezsprzecznej wartości artystycznej”, zaś obecny Konrad Fijołek – również wywodzący się z SLD – twierdzi, że pomnik wdzięczności ma… „antywojenną wymowę”.

Niemniej jednak w kwietniu br., gdy cały świat przyglądał się okrutnej, pełnoskalowej wojnie na Ukrainie, a przez Podkarpacie napływały do Polski wielkie fale uchodźców, prezydent Fijołek zgodził się publicznie na przeniesienie budzącego ogromne emocje pomnika na Cmentarz Żołnierzy Armii Radzieckiej. „Osiągnęliśmy porozumienie, że miasto podejmie działania w kierunku przeniesienia tego pomnika na cmentarz, natomiast Instytut Pamięci Narodowej sfinansuje to przedsięwzięcie.” - zadeklarował. Minęło pięć miesięcy, a pomnik jak stał, tak stoi. A IPN cały czas podtrzymuje chęć pomocy, bo sam, wedle ustawy, stojącego na terenie miejskim obiektu, usunąć nie może.

Trzy absurdy w jednym mieście

A to sprawia, że mamy obecnie w Rzeszowie do czynienia z co najmniej trzema paradoksami, czy wręcz absurdami. Po pierwsze, w centrum tego miasta stoją jednocześnie pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej oraz pomnik Żołnierzy Wyklętych (którego inicjatorem była rzeszowska prawica). Innymi słowy Rzeszów jednocześnie oddaje hołd bohaterom, którzy walczyli o wolną od Sowietów Ojczyznę, oraz tym, którzy de facto tych bohaterów zabijali. Po drugie, od ponad pół roku w Rzeszowie łatwo można spotkać stacjonujących w pobliskiej Jasionce amerykańskich żołnierzy. Co pomyśli sobie nasz sojusznik, gdy zobaczy pomnik gloryfikujący Sowietów, przed którymi zresztą przyjechał nas tutaj na wszelki wypadek bronić? Musi być chyba mocno „confused”. Zresztą, czy ktoś potrafiłby mu to racjonalnie wytłumaczyć? Podobnie jak to, że w stolicy najbardziej konserwatywnego, prawicowego i antykomunistycznego regionu, jakim jest Podkarpacie, tak mocno trzymają się sowieckie i komunistyczne pomniki (tym najsłynniejszym jest pomnik Czynu Rewolucyjnego, który również propaguje komunizm).

Jeśli weźmiemy pod uwagę oczywisty fakt, że zdecydowana większość Polaków jest przeciwna pomnikom gloryfikującym Sowietów, to morał jest taki, że pomniki „wdzięczności” najwięcej mówią nam dziś o proweniencji włodarzy miast, w których one wciąż stoją. I Rzeszów nie jest tu niestety wyjątkiem…

Arkadiusz Rogowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.