Agnieszka Drzewiecka

Pomóżcie im chociaż na święta!

Pomóżcie im chociaż na święta!
Agnieszka Drzewiecka

Piotrek ma napady histerii, jego mama musi być z nim w szkole. Prawie co dzień. Nie ma jak pracować i nie ma kompletnie za co żyć. Właśnie straciła zasiłek.

Piotrek ma 13 lat. Gdy coś go zdenerwuje, potrafi wejść pod ławkę i uderzać z całej siły głową o blat. Albo ucieka nauczycielom, chowa się w ubikacji, obija w ścianę i długo nie chce wyjść. Zdarza się, że gdy ma atak histerii, rzuca wszystkim, co ma pod ręką. Łamie różne przedmioty, gryzie, rozszarpuje książki, krzyczy. Tak ma. Jest niepełnosprawny, ma epilepsję i częste napady, łatwo wpada w gniew i nie panuje nad swoimi emocjami.

Gdy ma napad w szkole, nauczyciele najczęściej wzywają matkę

Tylko jej udaje się uspokoić Piotrka. Ale przez to, że ciągle jest pod telefonem, a bywa, że w ogóle nie wychodzi ze szkoły (Piotrek uczy się w trybie indywidualnym, ma dwie lub trzy godziny lekcji dziennie). - Czasem nie zdążę nawet załatwić czegoś w urzędzie. W szkole nauczycielka sobie z nim sama nie poradzi. On ma 13 lat i 1,70 wzrostu, to kawał chłopaka - mówi Justyna Duda.

Jej syn ma też inne schorzenia, m.in. chore serce i problemy z zastawkami. Przez koślawość kolan i stóp ma zniekształcone nogi. Mama ciągle jeździ z nim do specjalistów i jeszcze dwa razy w tygodniu na rehabilitację psychoruchową. W związku z tym wszystkim Justyna Duda nie ma szans iść do pracy, żeby zarabiać na utrzymanie syna, którego sama wychowuje.

Gdy Piotrek miał pięć lat, wystawiono mu orzeczenie o niepełnosprawności, a mamie przydzielono prawo do specjalnego zasiłku (1,2 tys. zł miesięcznie).

W październiku Piotrek musiał ponownie stanąć przed komisją, która miała ocenić jego stan zdrowia. Pani Justyna przygotowała wszystkie zaświadczenia lekarskie oraz ze szkoły i przekazała je do Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności w Gorzowie, potem przywiozła syna na wyznaczone spotkanie ze specjalistami. Ci stwierdzili jednak, że syn jest już samodzielny na tyle, by matka mogła iść do pracy. - Na komisji próbowałam opowiadać o tym, jak funkcjonuje mój syn, ale lekarze nie słuchali. Powiedzieli, że wszystko jest w dokumentacji. Moim zdaniem niesprawiedliwie wydano tą opinię - mówi pani Justyna. - Przecież ten chłopiec nawet sam nie przejdzie przez ulicę, nie trafi do domu. Jego mama nie ma żadnej szansy, by iść do pracy. On bez niej nie egzystuje. Niesłusznie odebrano jej zasiłek - mówi wicedyrektorka Szkoły Podstawowej nr 1 Mariola Kozubaj, nauczycielka Piotrka.

Zapytaliśmy o sprawę przewodniczącą Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności Danielę Leśkiewicz - Dudek.

Usłyszeliśmy, że nie może nam udzielić informacji o konkretnym przypadku. - Dwuosobowy skład orzekający ocenia stan zdrowia dziecka, oraz to, w jakim stopniu jest samodzielne. Zazwyczaj im starsze dziecko, tym bardziej zmniejsza się zakres opieki rodzica, ale każdy jest rozpatrywany indywidualnie. O kryteriach oceny mówią przepisy, a każdy, kto się nie zgadza z orzeczeniem, może odwołać się do wojewódzkiego zespołu - wyjaśniła.

Aby rodzicowi przyznano prawo do zasiłku, musi spełnić dwa warunki

To konieczność stałego współudziału w leczeniu, rehabilitacji i edukacji dziecka oraz konieczność całodobowej opieki nad dzieckiem, które nie funkcjonuje bez opiekuna wcale. Pani Justyna w opinii lekarzy tych warunków nie spełniła. - Dlaczego te wymagania są tak duże? To jest pytanie do tych, którzy pisali ustawę - mówi Daniela Leśkiewicz - Dudek.

Tymczasem Piotrek z mamą od listopada są bez grosza. Dosłownie! Jedzenie kupują koleżanki, pomaga szkoła. O świętach pani Justyna nawet nie myśli.

Złożyła odwołanie do wojewódzkiego zespołu. Na spotkanie z komisją odwoławczą poczeka może miesiąc, może nawet dłużej.
Pani Justyna zwróciła się o pomoc do opieki społecznej. Dostanie 300 zł jednorazowej zapomogi dopiero 22 grudnia (OPS ma określone terminy wypłat). Martwi się też, gdzie będzie mieszkać. Pół roku temu gmina przydzieliła jej lokal socjalny, ale bez łazienki i do remontu. Gmina pomogła w pierwszych remontach, ale prace stanęły i ruszą dopiero wiosną.
Pani Justyna ma już tylko nadzieję, że znajdą się ludzie, którzy jej pomogą.

Kto chce pomóc pani Justynie, może dzwonić do nas: 95 722 57 72.

Agnieszka Drzewiecka

Jestem dziennikarką gorzowskiej redakcji Gazety Lubuskiej, piszę o sprawach powiatu strzelecko - drezdeneckiego, a także o Gorzowie.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.