Poznajcie Wiśniewskich i ich alpaki!

Czytaj dalej
Fot. Tomasz Rusek
Tomasz Rusek

Poznajcie Wiśniewskich i ich alpaki!

Tomasz Rusek

Skromni, zabawni, zżyci ze sobą - tacy są Alicja, Krzysztof i Mateusz Wiśniewscy, rolnicza rodzina z podgorzowskich Ludzisławic. Może to oni zgarną Złotego Kłosa?

Ludzisławice to maleńka wieś położona kawałek za Santokiem koło Gorzowa. Wiśniewscy mają tu 112 hektarów. - Trafi pan do nas, zapewniam. Od wjazdu proszę wypatrywać szklarni – instruuje mnie przed wyjazdem na materiał pani Alicja.

Rodzinny biznes

Wjeżdżam brukowanym podjazdem. Od razu pierwsza niespodzianka: widzę ułożony z ciemniejszej kostki wielki napis „KW & MW”. - Wasze inicjały – zgaduję na widok ojca Krzysztofa i syna Mateusza. Potwierdzają z uśmiechem. Ale szefowa jest tutaj jedna: to pani Ala. Niewysoka, uśmiechnięta, widać, że jest dumna i z syna i z męża.

Widać też jeszcze jedno: więź między nimi. Co chwilę sobie docinają, żartują, ale jest w tym czułość. O pracy na roli mówią bez ściemniania: to harówka, jednak innego życia sobie nie wyobrażają. Dlatego też junior, czyli pan Mateusz, ukończył szczecińską Akademię Rolniczą (dziś to Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny).

Łąki, ślimaki, alpaki

Żyją przede wszystkim z hektarów. Mają tam łąki, pozyskują z nich siano, które sprzedają odbiorcom na pasze oraz na cele energetyczne. Drugie źródło dochodów to ślimaki jadalne. Gospodarze zabierają mnie pod szklarnie, gdzie pod drewnianymi daszkami żyją tysiące ślimaków. Ostatnio trafiły aż do dalekiej Portugalii. Każdą sztukę - licząc od przyjęcia na hodowlę po wysłanie odbiorcy - trzeba w sumie dotknąć siedem razy. To sporo schylania, bo tysiące ślimaków razy siedem...

Wiśniewscy o ślimakach wiedzą wszystko i wszystko potrafią przy nich zrobić. A to pracochłonny biznes, bo towar musi wyjść z gospodarstwa czysty, zdrowy i najwyższej jakości. I w Ludzisławicach te standardy spełniają.

Pieniądze przynosi im też niewielkie stado alpak. To niesamowicie pocieszne zwierzęta, które wyglądają jak połączenie lamy, wielbłąda i żyrafy. Wiśniewscy trzymają je dla wełny. Każdy z 17 osobników ma swoje imię, które gospodarze mogą obudzeni w środku nocy bezbłędnie wymienić. O alpakach opowiadają na zmianę, sypią szczegółami, ciekawostkami. Razem śmiejemy się np. z opowieści o tym, jak samce... śpiewają samicom piosenki. To nie żart, samiec naprawdę od czasu do czasu gardłowo „gulga” swojej wybrance. Dementują też plotki, że alpaki nagminnie plują. - Robią to wyłącznie gdy czują się zagrożone. Albo podczas kłótni z innymi osobnikami - wyjaśnia pan Mateusz.

Czas leci z nimi błyskawicznie. Mam ochotę zostać u Wiśniewskich jeszcze ze dwie godziny. Do gazetowego zdjęcia się nie garną. - Nie lubimy pchać się na afisz. Nie mieliśmy pojęcia, że w tym Złotym Kłosie trzeba będzie się pokazywać – mówią nam wprost. Gdy ustawiają się do kolejnych ujęć, znowu wszyscy się śmiejemy, bo za żartem leci żart.

Żeby nie złapali

Alpaki na początku też pozują do fotek, ale potem szefowa stada zarządza odwrót i zwierzęta jak na sygnał znikają gdzieś w dalszej części wybiegu. - To ja też będę znikał. Czego wam życzyć? – pytam na do widzenia. - Udanego skoku na bank! – wypala pan Mateusz. - Tylko, żeby nas nie złapali! – poprawia pan Krzysztof. - Taka z was ekipa, że chętnie pójdę z wami – rzucam na pożegnanie.
Jeśli Was też ujęła rodzina Wiśniewskich z Ludzisławic, głosujcie na nią w naszym plebiscycie.

Tomasz Rusek

Najwięcej moich tekstów znajdziecie obecnie na stronie międzyrzecz.naszemiasto.pl. Żyję newsami, ciekawostkami, inwestycjami, problemami i dobrymi wieściami z Międzyrzecza, Skwierzyny, Trzciela, Przytocznej, Pszczewa i Bledzewa.
To niezywkły powiat, moim zdaniem jeden z najpiękniejszych (i najciekawszych!) w Lubuskiem. Są tam też wspaniali ludzie, z którymi mam szansę porozmawiać na facebookowym profilu Głos Międzyrzecza i Skwierzyny. Wpadnijcie tam koniecznie. Udało się nam stworzyć wraz z ponad 15 tysiącami ludzi fajne, przyjazne miejsce, gdzie znajdziecie newsy, piękne zdjęcia, relacje z ważnych wydarzeń i - codziennie! - najnowszą prognozę pogody. Bo od pogody zaczynamy dzień.


Staram się pilnować najważniejszych spraw i tematów. Sporo piszę o:


jeziorze Głębokim, o inwestycjach, czy atrakcjach turystycznych, ale poruszamy (MY - bo wiele tematów do załatwienia i opisania podpowiadacie Wy, Czytelnicy) dziesiątki innych spraw. 
Dlatego przy okazji wielkie dzięki za Wasze komentarze, opinie, zaangażowanie i wsparcie.



Zdarza się też, że piszę o Gorzowie. To moje rodzinne miasto, które - tak lubię myśleć - znam jak własną kieszeń. Cały czas się zmienia, rozbudowuje, wiecznie są tu jakieś remonty i inwestycje, więc pewnie jeszcze przez lata nie zabraknie mi tematów!



 


Do Gazety Lubuskiej (portal międzyrzecz.naszemiasto.pl jest jej częścią) trafiłem niemal 20 lat temu. Akurat zakończyłem swoją kilkuletnią przygodę z Radiem Gorzów i Radiem Plus, więc postanowiłem się sprawdzić w słowie pisanym (choć mówione było świetną przygodą). I tak się sprawdzam, i sprawdzam, i sprawdzam. Musicie bowiem wiedzieć, że Lubuska sprzed nastu lat i obecna to zupełnie inne gazety. Dziś, poza pisaniem, robimy zdjęcia, nagrywamy filmy, przygotowujemy relację. Żaden dzień nie jest takim sam. I chyba dlatego tak lubię tę pracę.

Lubię też:



  • jazdę na rowerze

  • pływanie

  • urlopy

  • gołąbki

  • seriale

  • lenistwo



nie przepadam za:



  • winem

  • górami

  • ogórkową

  • tłumem

  • hałasami

  • wczesnym wstawaniem (aczkolwiek nieźle mi wychodzi!)



OK, w ostateczności mogę zjeść ogórkową.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.