Marcin Łada

Problemy bierze na klatę albo prosi innych o pomoc

Waldemar Puchalski jest prezesem Zielonogórskiego Towarzys¬twa Piłki Nożnej Pięcioosobowej, które prowadzi ligę „szóstek“. Fot. Mariusz Kapała Waldemar Puchalski jest prezesem Zielonogórskiego Towarzys¬twa Piłki Nożnej Pięcioosobowej, które prowadzi ligę „szóstek“.
Marcin Łada

To bankowo jedna z największych lig amatorskich w Polsce. Choć wielka, potrafi unikać ogromnych problemów. Są mniejsze i o nich mówi prezes.

Zielonogórska liga amatorów skończyła sezon. Który?
33. Chrystusowy wiek. Sezon jak sezon, ale borykaliśmy się ze sporymi problemami. Zawodnicy z czwartej ligi skarżyli się na boisko przy Gimnazjum nr 1, które od dwóch lat coraz bardziej niszczeje. Nie możemy dłużej wciskać piłkarzom, żeby tam grali, bo za chwilę obiekt zostanie wyremontowany. Daty naprawy nie ma, a my jesteśmy coraz bardziej poirytowani, bo w XXI wieku chcielibyśmy grać na boiskach z prawdziwego zdarzenia. Bardzo dobrze współpracuje się nam z dyrektorem szkoły Romanem Łuczkiewiczem, widać jednak brak siły przebicia, żeby obiekt przodującego gimnazjum w końcu naprawić. Stąd, myślę, że tymczasowo, może na rok, przeniesiemy się pod Hubę. Zamierzamy jednak wrócić, bo przy gimnazjum są trybuny i szatnie.

A w jakich warunkach walczą pozostali?
Wyższe ligi grają na boisku MOSiR-u przy Sulechowskiej. Jesteśmy z niego zadowoleni. Mamy tu odpowiednią bazę, a współpraca z gospodarzem obiektu Robertem Jagiełowi¬czem jest wzorowa. Dogadujemy się w każdej sytuacji czy to zakończenia sezonu, czy organizacji kolejnych gier. Nie ma problemów także z finałem Pucharu Zimy, który, co nie każdemu jest dane, odbywa się w hali CRS.

Czwarta liga skarży się na stan boiska, brakuje sędziów, a organizatorzy coraz starsi...


Co poza boiskami zaprzątało głowę prezesa i kolegów z zarządu?

Cały sezon 2015/2016 przyniósł kilka znaków zapytania. Chcemy ożywić rozgrywki halowe, poprawić frekwencję. Liczymy się z tym, że mecze eliminacyjne muszą wrócić do Zielonej Góry. Od lat rozgrywaliśmy je albo w Czerwieńsku, albo w Świdnicy, bo tam było taniej. Równocześnie nie chcemy wyższych kosztów przerzucać wyłącznie na barki uczestników i będziemy się ubiegali o pomoc ze strony miasta. Rozmawiamy w tej sprawie z radnymi. Jest szansa, żeby Puchar Zimy nieco się ożywił. Na boiskach otwartych wszystko toczy się raczej w dobrym rytmie. Poza boiskiem, mamy problem z sędziami. Z jakiegoś powodu trudno o nowych. Albo oferujemy zbyt niskie stawki, albo jest trudniej niż się spodziewają. Przychodzą arbitrzy, pogwiżdżą kilka spotkań w pierwszej lidze i wycofują się. Niby mecze mają charakter rekreacyjny, ale jednak ludzie są nerwowi i kiedy jest adrenalina to kończy się zabawa. Kary za agresję wobec sędziów są surowe. Jeden z uczestników dostał ostatnio pięć meczów absencji i był zdumiony, że aż tyle. Musimy tak robić, bo inaczej panowie z gwizdkami zupełnie się wystraszą.

Jest co robić, bo problemów całkiem sporo.

Mówię akurat o problemach, bo rozgrywki toczą się swoim rytmem. Z naszym siedmioosobowym zarządem spotykamy się regularnie, wszystko monitorujemy i wszystko się turla... Chociaż, muszę to powiedzieć, nie jesteśmy coraz młodsi. Często rozmawiamy, komu przekazać pałeczkę. To głównie praca społeczna i trudno o chętnych. Za rok mamy wybory do zarządu i nieustannie się rozglądamy. Nie chcemy, żeby po naszym odejściu to wszystko padło. Wyrośliśmy z tych rozgrywek. Przez wiele lat, na asfaltowych boiskach, sami w nich walczyliśmy. Jest Paweł Grosse, który włącza się do pracy i liczę, że będzie w nowym zarządzie. Następcy są pilnie potrzebni, bo zakładamy, że jeszcze jedna czteroletnia kadencja i trzeba będzie ustąpić...

Marcin Łada

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.