Przepis na szczęśliwe życie? Prosty! Lubić to, co się robi

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała
Natalia Dyjas-Szatkowska

Przepis na szczęśliwe życie? Prosty! Lubić to, co się robi

Natalia Dyjas-Szatkowska

Tancbudę wymarzył sobie lata temu, gdy przechodził codziennie obok kultowego klubu Roksana. Wytrwale dążył do celu. I udowodnił, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Filip Czeszyk od wielu lat prowadzi w Zielonej Górze szkołę tańca, jest prezesem Stowarzyszenia SpokoTaniec, nauczycielem, choreografem, tancerzem i świetnym menadżerem, który uparcie dąży do wyznaczonego przez siebie celu. Jak zaczęła się przygoda z hip hopem i pomysł założenia szkoły, w której będzie można nauczyć się tańca, wtedy w Polsce dopiero raczkującego?

- To strasznie długa historia - śmieje się choreograf. - Przyszedłem po szkole baletowej na studia do Zielonej Góry na wychowanie muzyczne. Tutaj poznałem ludzi, którzy zajmowali się działalnością muzyczną. Zacząłem pracować z Krzysztofem Sobotkiewiczem, zająłem się ruchem scenicznym stworzonych przez niego chórów. Stare dzieje...

Przy tych nietypowych chórach zaczęły w końcu funkcjonować odrębne zajęcia taneczne.
- Dopiero uczyliśmy się, czym jest taniec hip hopowy - wyjaśnia Filip Czeszyk. - Wiedza przychodziła do nas z zachodnich krajów Europy.

Takie były początki tworzenia szkoły tańca w mieście, w której obecnie uczy się kilkaset uczniów, a część z nich znalazła u boku Filipa Czeszyka zatrudnienie jako nauczyciele i teraz tworzą projekt Tancbuda wspólnie.

Jednak te początki wcale nie były łatwe - niewielu wierzyło, że taki pomysł może się udać.

- Często pytano mnie wprost, czy z tego da się w ogóle żyć - śmieje się choreograf, którego podopieczni od lat zdobywają wiele nagród zarówno na polskich jak i międzynarodowych konkursach. Tancerz udowodnił, że prowadzenie szkoły zupełnie nieznanego szerszej publiczności tańca może przynieść zysk. Ale nie to jest najważniejsze dla nauczyciela młodych ludzi, których, jak sam mówi, można chyba liczyć obecnie w tysiącach.

Jednym z aspektów naprawdę istotnych dla F. Czeszyka są marzenia. Już przed laty zaplanował, że stworzy na kulturalnej mapie Zielonej Górze miejsce, w którym młodzi tancerze znajdą dla siebie przestrzeń do tańczenia.

- W czasach studiów, kiedy przechodząc na zajęcia, zobaczyłem Roksanę - pomyślałem, że to miejsce byłoby świetne na szkołę tańca. Ale wówczas funkcjonował tam kultowy klub więc nie było o czym mówić.

Pomysł, by stworzyć w Zielonej Górze przestrzeń działań kreatywnych rodził się przez lata. Chętnych do tańca było coraz więcej, a odpowiedniego miejsca dla młodych tancerzy brakowało. Zaczęła się więc walka o lokal, w którym uczniowie będą mogli się realizować. Tych miejsc było wiele - sale gimnastyczne w szkołach, Mrowisko, ul. Dworcowa... W międzyczasie okazało się, że klub Roksana przestał istnieć, a budynek po nim straszył pustkami, nie było chętnych na jego zakup, ani pomysłu co z nim zrobić. Podczas spotkania Pani prezydent Wioletta Heręźlak powiedziała „mamy przestrzeń dla waszego stowarzyszenia” później sprawy potoczyły się szybko. Swym entuzjazmem Czeszyk zaraził innych, w głosowaniu w budżecie obywatelskim zdobył tysiące głosów. Tancbuda po latach starań powstała. I robi wrażenie! Imponującym zapleczem, parkietami dostosowanymi do potrzeb tancerzy...

Co Filip Czeszyk uważa za swój sukces?

- Fakt, że moi uczniowie są kreatywni, zdobywają umiejętność pracy w zespole - mówi. - Śmieję się, że każde dziecko przechodzi u nas współczesny model zarządzania od strony menadżerskiej. Bo dzieciaki wspólnie podejmują decyzje, pracują nad pomysłami. Dzięki temu dzieci stają się liderami małej społeczności.

A mistrzostwa i tytuły zdobyte przez lata?

- One zdarzają się przy okazji - dodaje z uśmiechem choreograf działający w Zielonej Górze. - Kiedy byłem młodszy próbowałem sobie udowodnić, że jestem coś wart i tytuły miały dla mnie duże znaczenie. W tej chwili bardziej interesuje mnie to, żeby nasza praca, była wykonana bardzo dobrze. Liczy się jakość... Bardzo cieszy mnie też to, że wokół studia powstała społeczność.
Czy wciąż tańczy? Tak, ale jak mówi teraz to już tylko dla przyjemności. Satysfakcję daje też praca w miejscu, które działa niczym świetnie funkcjonujące przedsiębiorstwo. Tancerz uważa, że ludzie dają z siebie najwięcej, kiedy czują się częścią projektu - i to właśnie jest sukces dobrego menadżera, by nie musieć przekonywać innych do swoich pomysłów, lecz zarazić ich pasją. Ideał? By w pracy inni byli partnerami. Jak mówi Czeszyk sam wciąż uczy się tej niełatwej umiejętności. Przez lata zrozumiał też jedną, bardzo ważną rzecz. Trzeba lubić to, co się robi.

- Czy jestem przedsiębiorcą? - zastanawia się. - Tak, utrzymujemy się sami, musimy dbać o ekonomię. Staramy się cały czas płynąć na powierzchni. Udaje nam się to, więc do przodu! Ważne jest to, by się nie zniechęcać, jeśli coś nie wychodzi.
Planów wciąż ma sporo.

- Ludzie pytają mnie, po co zabieram się za coś nowego, skoro już teraz „nie wiem w co mam ręce włożyć” - śmieje się. I dodaje, że praca, którą się lubi jest przyjemnością, nie trudem. To jest chyba odpowiedź na to, jak przez lata mała szkoła tańca hip hop przekształciła się w świetnie prosperującą instytucję... Filip Czeszyk jest jednym z kandydatów, walczących o tytuł Menadżera Województwa Lubuskiego. W plebiscycie chcemy docenić tych, którzy potrafią nie tylko świetnie zarządzać, wielkimi firmami, ale też instytucjami kultury, placówkami edukacyjnymi. Kandydatów i aktualny ranking mogą Państwo znaleźć na naszej stronie internetowej: www.gazetalubuska.pl

Natalia Dyjas-Szatkowska

Dzień dobry! Nazywam się Natalia Dyjas-Szatkowska i jestem rodowitą zielonogórzanką. Pracuję w "Gazecie Lubuskiej" od 2016 roku. I choć z wykształcenia jestem filologiem polskim i teatrologiem, to swoją pracę zawodową związałam właśnie z mediami. 


W obszarze moich działań znajdują się: 



  • problemy i sprawy Zielonej Góry,

  • kwestie, które poruszają mieszkańców powiatu zielonogórskiego.


Ważne są dla mnie codzienne problemy mieszkańcówsprawy społeczne i kulturalne naszego regionu. Nie jest mi obojętny los zwierzaków i często piszę o nich na naszych łamach. Lubię spotkania z ludźmi i to właśnie nasi Czytelnicy są dla mnie wielką inspiracją. To oni podpowiadają, czym warto się zająć, co ich boli, denerwuje, ale i cieszy. 


Zawsze lubiłam rozmawiać z ludźmi. Jako osoba, która pracowała z nimi podczas organizacji różnych wydarzeń kulturalnych i festiwali, zrozumiałam, że to właśnie człowiek i jego historia są dla mnie najważniejsze. To więc chyba nie przypadek, że zaczęłam pracę w dziennikarstwie... 


W wolnych chwilach (jeśli jakaś się znajdzie... :)) nałogowo pochłaniam książki (kryminałom mówię nie, ale mocno kibicuję nowej, polskiej prozie) i z aparatem poznaję nasze piękne województwo lubuskie. Chętnie dzielę się urodą regionu na łamach "Gazety Lubuskiej" i portalu "Nasze Miasto". Nie boję się też pokazywać, co jeszcze mogłoby się tutaj zmienić. I to właśnie przynosi mi największą satysfakcję w pracy. Gdy uda się choć trochę ulepszyć otaczającą nas rzeczywistość. 


Czy w Twojej okolicy dzieje się coś ważnego? Masz sprawę, która Twoim zdaniem powinna zostać opisana w naszej gazecie? A może masz jakiś kłopot, który należy rozwiązać? Śmiało! Skontaktuj się ze mną, postaram się zająć danym tematem.


Kontakt do mnie: natalia.dyjas@polskapress.pl


Telefon: 68 324 88 44 lub: 510 026 978.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.