Przepisy zamknęły Mateusza w domu, a on chce do ludzi

Czytaj dalej
Fot. Fundacja Grupy Pomagamy
Renata Hryniewicz

Przepisy zamknęły Mateusza w domu, a on chce do ludzi

Renata Hryniewicz

Mateusz urodził się z przepukliną oponowo - rdzeniową, wodogłowiem i pęcherzem neurogennym. Walczy z chorobami i chce żyć jak inne dzieci. Chodzić do szkoły. Dlatego potrzebuje specjalistycznego wózka.

- Chciałbym mieć kolegów i się z nimi uczyć. Chcę być taki jak inni. Wiem, że mogę taki być, taki jestem... - mówi 13- letni Mateusz Leśniewski.

„Jest ogromny problem...”

- To było moje pierwsze dziecko. Cała ciąża bez komplikacji, a tu nagle w dzień porodu szok, kiedy lekarze zaczynają szeptać i rozmawiać miedzy sobą - wspomina Agnieszka Leśniewska, matka Mateusza.

Podczas USG lekarz zauważył, że dziecko ma wodogłowie i skierował matkę na poród do Gorzowa. W szpitalu wojewódzkim kolejne badanie i kolejne konsultacje.

- Lekarze bez emocji mówili o tym, co widzą nazwami medycznymi. Nie wiedziałam, co się dzieje... „Jest ogromny problem” - usłyszałam. Świat mi zawirował przed oczami. Myślałam, że zemdleję. Potem wszystko działo się błyskawicznie. Miałam cesarkę i dziecko od razu zabrano. Mateusz przeszedł 5-godzinną operację. Przeżył - pani Agnieszka zaczyna płakać.

Mateusz był silny (do dziś jest). Drugiego dnia po operacji matka mogła go zobaczyć. - Pędzę, w sumie nie wiem, co to ta przepuklina. Jedyne, co wiem, to jak wygląda wodogłowie. W głowie totalny mentlik. Kiedy go zobaczyłam, strach przerodził się w gotowość do walki i siłę, z którą musisz iść dalej - mówi mama nastolatka.

Początki były koszmarnie trudne. Pani Agnieszka wylała morze łez, ale postanowili z mężem, że zrobią wszystko, aby Mateusz był jak najbardziej samodzielny, a przede wszystkim szczęśliwy.

I tak było. Gdy miał trzy latka, zaczął chodzić do przedszkola. - Nosiłam go na rękach i siedziałam tam, żeby tylko nie czuł się wyobcowany, żeby umiał być z ludźmi - mówi matka .

Potem była szkoła i też się udało. - Dzięki burmistrzowi Tomaszowi Ciszewiczowi, który odpowiedział pozytywnie na naszą prośbę i w szkole zrobiono windę dla niepełnosprawnych - mówi pani Agnieszka.

Wszystko było dobrze, Mateusz zintegrował się z uczniami, czuł się jak oni...

Ustawa wywraca życie

Problem się zaczął, kiedy przepisy „przeniosły” nauczanie indywidualne wyłącznie do domu. - To dla Mateusza wielki cios. On chce być jak inni. Dlaczego pozbawiono go tego szczęścia? Dlaczego znów ma cierpieć?! - pyta matka.

Rodzice znów postanowili walczyć o szczęście syna. - Nie chcemy go zamykać w domu. Wymyśliliśmy, że może się uczyć w szkole prywatnej. Damy radę finansowo, żeby płacić czesne - mówi mama chłopca.

Rodzicom zależy, żeby Mateusz uczył się między dziećmi, ale żeby też nauczyciel poświęcał mu więcej czasu. Szkoła prywatna jest idealna. Małe klasy, dużo czasu dla jednego ucznia. Problem jednak jest taki, że zajęcia trwają osiem godzin, co jest ogromnym obciążeniem dla pleców Mateusza. Potrzebny jest więc wózek pionizacyjny. Taki, który kosztuje prawie 23 tys. zł.

O Mateuszu już dowiedziała się Fundacja Grupy Pomagamy, a jak ona się za coś weźmie...

- Całkiem niedawno była akcja w Sejmie, gdzie niepełnosprawni walczyli o prawo do samodzielności. Pomyślałam wtedy, że właśnie o to chodzi w historii Mateusza. Przecież on walczy o takie prawo. Nie może mieć nauczania indywidualnego? Będzie chodził do szkoły w takim samym wymiarze jak inni! - mówi Aleksandra Kołek, szefowa fundacji. - Postanowiliśmy z Martą Szymańską - Ptak i Robertem Tomczakiem, że pomożemy Mateuszowi i zrobimy wszystko by ten wózek miał - deklaruje społeczniczka.

Akcja ruszyła. Już od 21 maja na konto fundacji wpływają pieniądze od darczyńców i z charytatywnych licytacji (prowadzonych na stronie fundacji). Na koncie jest już 18 tys. zł, do wózka brakuje niecałych 5 tys.

Kto chciałby dołożyć... grosz do szczęścia, może wpłacić pieniądze na konto Fundacji Grupy Pomagamy:

Fundacja Grupy Pomagamy
Nr konta 42 1600 1462 1839 6034 6000 0001
Dopisek MATEUSZ

Renata Hryniewicz

Moje działania reporterskie skupiają się na terenie powiatu słubickiego i sulęcińskiego. Szukam tu ludzi, miejsc, wydarzeń, o których warto pisać i je pokazywać. Szukam tematów, które niosą jakiś przekaz, pokazują ciekawe działania, ale także takich, w których poprzez nagłośnienie mogę pomóc rozwiązać problem. Zawsze staram się dociec prawdy wysłuchując różnych wariantów, jeśli chodzi o spór – wysłuchuję i opisuję obie strony. Staram się, żeby Czytelnik sam ocenił, po której stronie leży prawda. Można zgłosić mi każdy temat, każdy problem, każdą inicjatywę.
Jestem zawsze blisko ludzi i staram się spotykać z nimi osobiście, by ocenić sytuację, a w temacie ująć także emocje. Lubię pisać o ludziach i ich przeżyciach, pokazywać to, co w moim rejonie dzieje się dobrego, ale nie uciekam od spraw kontrowersyjnych, o czym nie raz przekonali się moi Czytelnicy.
Jestem optymistką i nigdy się nie załamuję. Wierzę, że zawsze jest jakieś wyjście. Lubię dobry żart i ludzi wesołych z pozytywną energią. Nie znoszę smutasów.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.