Przez słabą trzecią kwartę cały wysiłek znów na nic

Czytaj dalej
Fot. Artur Szymczak
Paweł Tracz

Przez słabą trzecią kwartę cały wysiłek znów na nic

Paweł Tracz

W sobotę, 19 grudnia akademiczki zafundowały nam ogromne emocje i niestety powtórkę z Lublina. Przez trzy kwarty grały znakomicie, ale górą i tak Artego.

W dwóch ostatnich pojedynkach KSSSE AZS PWSZ walczył już w pełnym składzie i w obu był bardzo blisko zwycięstwa. Niestety, zarówno przed tygodniem, jak i dwa dni temu w naszej hali akademiczki musiały przełknąć gorycz minimalnej porażki z mocniejszymi rywalkami. Mimo tego metamorfoza gorzowianek jest widoczna gołym okiem: powrót Kelley Cain wzmocnił siłę naszych pod koszami i stąd lepsza gra.

Obawialiśmy się pogromu, w końcu mierzyliśmy się z wicemistrzyniami Polski, które kilka dni wcześniej zdemolowały gdyński Basket, a tymczasem sensacja była o krok.

Było widać, że środowy mecz kosztował bydgoszczanki sporo sił, ale nie tylko dlatego gospodynie były dla Artego równorzędnym rywalem. W dużej mierze zawdzięczają to swojej konsekwentnej oraz spokojnej grze, dzięki czemu nie popełniały prostych błędów. To naprawdę chciało się oglądać! Już w pierwszej kwarcie miejscowe przypomniały kibicom jak smakuje szczęście, gdy niespodziewanie objęły prowadzenie, a później pewnie zdobywały kolejne punkty dające bezpieczną przewagę.

W sobotę nadzieja była dobrym śniadaniem, ale znów kiepską wieczerzą...

Do przerwy fantastycznie w ataku radziła sobie 21-letnia skrzydłowa Beata Jaworska, która przez długi czas była niemal bezbłędna (skończyło się tylko na trzech pudłach na 11 rzutów). Po 20 minutach było 34:29 dla KSSSE AZS PWSZ, co dawało nadzieję na korzystny wynik. Ale apetyt połączony z przekonaniem, że się go zaspokoi, to jeszcze nie wszystko, bo do radosnego finału było daleko.

- Bardzo dobrze weszliśmy w mecz, ale wiedziałem, że tak klasowy zespół jak goście prędzej czy później się obudzi i przejmie inicjatywę - mówił Dariusz Maciejewski, trener KSSSE AZS PWSZ

Miał rację, bo w trzeciej kwarcie rywalki zaczęły wykorzystywać swoje wielkie indywidualności: Julie McBride, Mauritę Reid i Amishę Carter (ta ostatnia nawet na chwilę nie opuściła boiska). Dzięki temu przyjezdne gładko odrobiły stratę - niespełna czterominutowy fragment przegraliśmy 2:12, a całą kwartę aż 18 „oczkami”.

W tym momencie wydawało się, że jest już po sprawie, ale gorzowianki pokazały charakter i w ostatniej odsłonie rozpoczęły pogoń. Z początku nic nie wskazywało, że uda się przynajmniej postraszyć gości, ale gdy na półtorej minuty przed ostatnią syreną zmniejszyliśmy dystans do siedmiu punktów, zrobiło się ciekawie. Niestety, po chwili nie trafiliśmy, a w odpowiedzi McBride ukróciła nasze zapędy celnym rzutem za trzy. Jeszcze walczyliśmy, ale bydgoszczanki to klasowy zespół i nie dały się już zaskoczyć.

Paweł Tracz

Dziennikarz sportowy "Gazety Lubuskiej". Moją pasją jest turystyka, nie tylko związana z obecnością na imprezach sportowych:)

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.