Przez wiele lat wyciągał nas z domu

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała
Leszek Kalinowski

Przez wiele lat wyciągał nas z domu

Leszek Kalinowski

Ma blisko 90 lat i ciągle jest ciekawy świata. Turystyczną pasją zarażał nie tylko Lubuszan. W czasie wojny był na robotach w Niemczech. Po studiach dostał nakaz pracy do Zielonej Góry.

Pana Jerzego zna wielu zielonogórzan. W różnym wieku. Dlaczego? Między innymi dlatego, że wymyślił akcję „Nie siedź w domu...” i przez 30 lat prowadził spacery. Organizował też wiele wycieczek. Choć jest prawnikiem z wykształcenia, to turystyka zawsze była jego wielką pasją.

Przed wojną był harcerzem. Jeździł na obozy, zwiedzał kraj. W czasie wojny został wywieziony na roboty do Niemiec. Trafił do firmy budowlanej, która była zlokalizowana w wagonach towarowych. W jednym był warsztat ślusarski, w innym - stolarski, magazyny materiałów budowlanych. Kuchnia, biuro szefa. No i mieszkalny.

- Dwa takie były, po 18 nas w nich nocowało - opowiada pan Jerzy. - Jeździliśmy w różne miejsca i stawialiśmy obiekty kolejowe. W sumie byliśmy w 15 miejscowościach. Nadzorowali nas starsi Niemcy, którzy nie nadali się do wojska. Wśród nich Otton. Potrafił nieźle kopnąć. Ale zawsze tylko raz. Przeżyliśmy wiele bombardować. Raz bomba trafiła w nasz wagon... Na szczęście nas w nim nie było.

Zdarzały się okazje, by uciec pod pociągiem do Katowic. Ale tam nie było rodziny, nikogo znajomego.
Po wojnie trafił do Wrocławia. Skończył prawo. Na studiach dał się poznać jako dobry organizator wycieczek, zwłaszcza na Dolny Śląsk. Działał w sporcie, w AZS. Potem dostał nakaz pracy do Zielonej Góry.

- Najpierw była prokuratura, ale nie bardzo mi to odpowiadało. Cieszyłem się więc, że zostałem zatrudniony w zjednoczeniu przemysłu terenowego - podkreśla. - Bardzo często jeździliśmy po województwie.

Pewnego dnia w Paradyżu ksiądz wpuścił go do podziemi. Zobaczył blisko 80 trumien. Niektóre były otwarte.
- Ciała wysuszone, długie włosy, paznokcie - przypomina sobie. - Później już nie było takiej możliwości... Któregoś roku rozmawiam z mieszkańcem. Mówi, że inwentaryzują fortyfikacje i już się coś dzieje... Tym wszystkim opiekuje się jednostka wojskowa z Międzyrzecza. Poszedłem do dowódcy. Byłem jednym z pierwszych, którzy weszli do MRU.
Jeszcze przed wojną uprawiał narciarstwo. Razem z dwoma kolegami rozpoczął szkolenia na Wzgórzach Piastowskich.
- W końcu postanowiłem, żeby w Zielonej Górze zorganizować rajd narciarski - wspomina. - I taki się odbył. Trwał dwa dni. Zgłosiło się 60 osób. Chętnych było więcej, ale nie mieli nart. To był 1954 rok.

Potem odbył się następny rajd - na Wzgórzach Dalko-wskich. Uczestników było dużo więcej...
Trzeci rajd dotyczył trasy: Krosno, Gubin, Dychów, a - czwarty zorganizowaliśmy wspólnie z Sulęcinem.
Organizował też wiele wycieczek. Różnie bywało, czasem wesoło, czasem mniej...

- Miałem wycieczkę ze Szczytna z zakładów meblarskich. Wśród uczestników był jeden złośliwy mężczyzna, który dokuczał paniom - opowiada J. Łatwiński. - Mieliśmy mieć obiad na świeżym powietrzu. Była to wycieczka dzieci z księdzem i siostrami zakonnymi. W pewnym momencie te moje panie tak się zdenerwowały, że rozebrały do naga złośliwego kolegę. Kierownik krzyczał, że wzywa milicję. Wieczorem przychodzę do Orbisu i słyszę, że jestem zawieszony. Po kilku dniach wyjaśnień zostałem odwieszony.

Do dziś pamięta też wycieczkę z Czechosłowacji. Wybrali trasę „Śladami polskości”. A gdzie one były? W kościołach. Dlatego tam zostali zaproszeni. Jednak nie bardzo się im to podobało i zrezygnowali w trakcie oprowadzania.
W pracy poznał żonę.

- W 1967 roku dostaliśmy przydział na mieszkanie na os. Słowackiego, przy ul. Morelowej i mieszkamy tam do dziś - mówi. - Kiedyś na naszym piętrze były 24 osoby, teraz jest 11. Wszystko się zmienia.

Pan Jerzy cieszy się, że córka i syn mieszkają w Zielonej Górze. Że ma wiele pamiątek z różnych wycieczek. I mnóstwo rysunków od dzieci. W ten sposób uczniowie odpłacali mu się za wyprawy.

Leszek Kalinowski

Jestem dziennikarzem działu informacyjnego. W "Gazecie Lubuskiej" pracuję od 1991 roku. Najczęściej poruszam tematy związane z Zieloną Górą i oświatą (przez lata prowadziłem strony dla młodzieży "Alfowe bajerowanie" - pozdrawiam wszystkich Alfowiczów rozsianych dziś po świecie). Z wykształcenia jestem magistrem filologii polskiej. Ukończyłem też dziennikarstwo oraz logopedię, a także podyplomowe studia "Praktyczne aspekty pozyskiwania funduszy unijnych".


Dziś zajmuje sie sprawami, dotyczącymi Zielonej Góry i regionu, zwłaszcza interesuja mnie tematy, związane z: 


- budową Centrum Zdrowia Matki i Dziecka, 


https://gazetalubuska.pl/jak-zmienia-sie-centrum-zdrowia-matki-i-dziecka-w-zielonej-gorze-kiedy-zakonczenie-prac/ar/c1-14995845


- rozwojem Uniwersytetu Zielonogórskiego, w tym m.in, medycyny, 


https://gazetalubuska.pl/zielona-gora-mistrzostwa-polski-w-szyciu-chirurgicznym-studentow-medycyny-zdjecia-wideo/ar/c1-14620323


- rozbudową Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze, 


https://gazetalubuska.pl/ale-sie-dzieje-w-szpitalu-uniwersyteckim-zobacz-jak-sie-zmieniaja-rozne-obiekty/ar/c14-15111792


- inwestycjami oświatowymi i poziomem nauczania w szkołach, 


https://gazetalubuska.pl/egzamin-osmoklasisty-z-jezyka-polskiego-za-nami-zobacz-jak-bylo/ar/c5-15028564


- komunikacją miejską i elektrycznymi autobusami. 


https://gazetalubuska.pl/zobacz-jak-zmienia-sie-centrum-przesiadkowe-zdjecia/ga/13729844/zd/32684686


W wolnej chwili lubię popływać, jeździć na rowerze, obejrzeć spektakl teatralny, posłuchać koncertu, zwiedzać mało znane miejsca, poznawać nowych ludzi, od których czerpię wiele pozytwynej energii. 


 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.