Reżyser, który pracował w 55 krajach

Czytaj dalej
Fot. Edward Gurban
Edward Gurban

Reżyser, który pracował w 55 krajach

Edward Gurban

Gerard Nowak, muzyk i reżyser wielkich widowisk był też nauczycielem w nowosolskiej szkole zwanej „Odlewniakiem”, która skończyła70 lat.

Pamięta Pan początki swojej pracy w „Odlewniaku”?
Przyszedłem do pracy w budynku z tyłu „Dozametu”, w którym mieściła się wówczas szkoła, 16 sierpnia 1963 r., po ukończeniu Studium Nauczycielskiego w Gorzowie. Do pracy przyjmował mnie dyrektor Marian Dynia. Szkoła miała wtedy ok. 1950 uczniów! Zostałem kierownikiem zajęć pozalekcyjnych. Byłem wychowawcą klasy technikum metrologii. Muszę się pochwalić, że nikogo nie dopuściłem do ... powtarzania klasy.

Czy pamięta Pan pierwszy założony przez siebie zespół?
Modne było wówczas hasło: Polskie zespoły śpiewają polskie melodie. Bardzo popularne były w tamtych latach zespoły Śląsk i Mazowsze, więc i ja założyłem kapelę ludową, a zespół ubrałem w stroje łowickie. Kapela, w której na skrzypcach grał Zbyszek Adamczak, przekształciła się wkrótce w zespół big beatowy „Lipsony’, który nadal grał w tych strojach. Jego skład tworzyli: Ryszard Kajer, Włodek Lewicki, Stasiu Jędrasiak, Boguś Kolano i Edek Śmiejczak.

Podobno odnosili wielkie sukcesy...
- W 1967 roku w Lublinie zdobyli Złotą Drumlę, wyprzedzając m.in. Blekoutów (z Nalepą i Stanem Borysem!). Wygrywali festiwale w Jeleniej Górze. Grali w finale programu TV „My 69” i przyczynili się do wygranej z Białymstokiem.

Były też inne zespoły...
Było ich tak dużo, że nie wszystkie już pamiętam. Drugą grupą po „Lipsonach” byli „Solanie”. Grali także „Metrole” z Maćkiem Kałuskim, Dixieland z Romkiem Grzegorskim i Stefanem Kozą. Grał też świetny gitarzysta Waldek Jakowlew, w którego zespole brylowali bracia Marek i Dzidek Gadomscy. Te nazwiska wiele mówią muzykom z Lubuskiego.

Przewijały się sławne nazwiska...
W „Lipsonach” solistką była siostra Zdzisławy Sośnickiej – Ewa. W Słubicach na koncert podszedł do nas chłopiec, który koniecznie chciał się uczyć w „Odlewniaku”, żeby móc zagrać w tym zespole. I przyjechał, zdał egzamin, uczył się bardzo dobrze. Został gitarzystą zespołu, potem grał w Wagantach z Anną Jantar, pytał się o niego sam Niemen. Dziś Boguś Kaczmarski, bo o nim mowa, prowadzi szkołę muzyczną w Szwajcarii. Kiedyś do Nowej Soli pod imieniem Sonia Sulin przyjechała Halina Frąckowiak i krótko grała z „Solanami”. W knajpie pod Świebodzinem znalazłem Felicjana Andrzej-czaka, który później wystąpił w Opolu, gdzie zauważyła go Budka Suflera. Mam zatem swój mały udział w powstaniu wielkiego przeboju „Jolka, Jolka, pamiętasz”...

Najbardziej zasłynął Pan jako realizator wielkich imprez...
Moją pierwszą wielką imprezą było jedno z pierwszych w Polsce widowisk psychodelicznych – Światło i Dźwięk na Cytadeli w Poznaniu, w 1969 roku, z udziałem 600 wykonawców. Aż 36 razy reżyserowałem w Zielonej Górze Międzynarodowe Festiwale Folkloru, robiłem Dnie Polskie na EXPO w Hanowerze i Saragossie, 14 razy reżyserowałem korowody winobraniowe. W sumie pracowałem w 55 krajach! Obecnie, już na emeryturze, ciągle reżyseruję Orszaki Trzech Króli w Zielonej Górze, w których idą prawdziwe wielbłądy.

Edward Gurban

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.