Rolnicy chcą, by władze przyjrzały się stratom

Czytaj dalej
Fot. Aleksandra Gajewska-Ruc
Aleksandra Gajewska-Ruc

Rolnicy chcą, by władze przyjrzały się stratom

Aleksandra Gajewska-Ruc

W komisji mającej oszacować straty w plonach wywołane przez wiosenne przymrozki nie będzie przedstawiciela gminy.

O tym, że rolnicy lekko nie mają pisaliśmy w piątkowej „GL”. Powodem jest utrzymująca się jeszcze do niedawna jesienna pogoda oraz nocne przymrozki, które zniszczyły sporą część upraw, zwłaszcza drzew owocowych. – Na pogodę wpływu nie mamy, możemy tylko ubolewać i liczyć na to, że szkody będą jak najmniejsze – mówi rolnik z Międzyrzecza i członek Lubuskiej Izby Rolniczej, Paweł Egrowski.

Po kilku dniach wyczekiwanej przez wszystkich prawdziwej wiosny, rolnicy wiedzą już, że zboża takie jak rzepak podniosą się po ciężkim czasie. Część szkód jest jednak nieodwracalnych. – Najbardziej ucierpiały drzewa owocowe, zbiory mogą być nawet o 80 proc. mniejsze, niż rok temu – mówi rolnik.
Właśnie dlatego w pola i sady niebawem wyruszą komisję powołane przez wojewodę. Ich zadaniem jest oszacowanie szkód. Jeśli takowe zostaną stwierdzone, rolnicy będą mogli ubiegać się o odszkodowania. - Wpłynęły wnioski z sześciu gmin o powołanie komisji do oszacowania zakresu i wysokości szkód spowodowanych przez przymrozki wiosenne. Zarządzeniami Wojewody Lubuskiego zostały powołane trzy komisje: na terenie gminy Międzyrzecz, Skwierzyna i Bledzew. Pozostałe są w trakcie rozpatrywania – poinformowała nas wczoraj Jolanta Krynicka z biura wojewody.

Spór o komisję
Pawła Egrowskiego i innych rolników oburza fakt, że w składzie komisji w gminie Międzyrzecz nie znajdzie się żaden urzędnik. - W ten sposób władze pokazują rolnikom, że problem ich w ogóle nie dotyczy. Mamy sami ocenić szkody. A przecież w gminie jest wielu rolników, odprowadzamy ogromne podatki i nikt nie pyta nas wtedy czy mamy z czego. Czy plony obrodzą, czy nie, i tak zapłacić musimy. A gdy źle się dzieje, władze umywają ręce – mówi Paweł Egrowski.

Jak podkreśla zastępca burmistrza, Agnieszka Śnieg, władze działają zgodnie z literą prawa. – Gmina nie jest organem zajmującym się sprawdzaniem zaistniałych szkód. Procedura wygląda tak, że rolnik przynosi do gminy informację o konieczności ich oszacowania, a burmistrz wnioskuje do wojewody o powołanie komisji. Prosimy LIR i ODR o wytypowanie członków komisji i na tym nasza rola się kończy – mówi i zaznacza, że w myśl rozporządzenia ministra, w skład komisji powinny wchodzić trzy osoby, w tym członkowie LIR i ODR. O urzędnikach nie ma w nim mowy.

To ewenement
Choć prawo jest po stronie władz, brak urzędnika w komisji działającej w gminie Międzyrzecz jest ewenementem. – Na pewno w skali województwa, jeśli i nie kraju. Nigdy się nie spotkałem z taką sytuacją. Urzędnik reprezentuje przecież państwo, a tu górę biorą podziały polityczne. Burmistrz swoją postawą pokazuje, że nie jest zainteresowany problemem, nie wyciąga ręki do rolnika – mówi prezes Lubuskiej Izby Rolniczej. To, że w komisjach zazwyczaj pracują urzędnicy, potwierdza Urząd Wojewódzki. – Burmistrz Międzyrzecza nie zaproponował do składu komisji przedstawiciela gminy. Jest to odosobniony przypadek, bowiem zarówno w bieżącym roku, jak i w latach poprzednich wszystkie gminy w województwie lubuskim proponowały swoich przedstawicieli do składu komisji. W pracach zawsze brał udział (z wyjątkiem Gminy Międzyrzecz w roku 2017) co najmniej jeden pracownik urzędu. Z uwagi na to, że burmistrz pełni funkcję „gospodarza” gminy winien wykazywać zainteresowanie sprawami ważnymi dla znacznej części członków wspólnoty samorządowej, jakimi są rolnicy, którzy są jednocześnie płatnikami m.in. podatku rolnego i reprezentować interesy rolników – poinformowano nas w biurze wojewody.
Gmina nie zgadza się z tym i deklaruje dobrą wolę. – Pomożemy komisji działać w terenie, udostępnimy samochód, pomoc biurową, skompletujemy dokumenty i przekażemy je odpowiednim organom. Nie odżegnujemy się od problemu, wręcz przeciwnie – podkreśla Agnieszka Śnieg i jeszcze raz podkreśla, że w komisji gmina nie uczestniczy tylko dlatego, że to nie jest jej zadanie. Przepisy zdaniem rolników nie powinny być jednak najważniejsze.

- Chcemy tylko, by było tak, jak było zawsze i jak jest we wszystkich innych gminach. Przedstawiciel urzędu powinien znaleźć się w komisji. Choćby po to, by pokazać, że problemy rolników interesują pana burmistrza, który powinien być przecież burmistrzem wszystkich mieszkańców – twierdzi Egrowski.

Dla nikogo nie jest tajemnicą, że spór o komisję jest następstwem suszy z 2015 r. Wtedy to pieniądze, które mogłaby podratować zrujnowany przez suszę budżet rolników, przeszły im koło nosa, bo komisja, która miała oszacować straty, zabrała się do pracy zbyt późno. Gdy pojawiła się na polach, było już po żniwach, nie było więc czego oceniać. Winą za tę sytuację grupa rolników obarczała burmistrza Remigiusza Lorenza. Powiadomili oni prokuraturę o niedopełnieniu obowiązków przez włodarza. Śledczy nie dopatrzyli się jednak uchybień ze strony władz i nie wszczęli postępowania w tej sprawie. - Będziemy odwoływać się od decyzji prokuratury – mówi Paweł Egrowski.

Aleksandra Gajewska-Ruc

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.