Sebastian Świderski, prezes PZPS: Reprezentacja zagra o tytuł. A do gorzowskiego środowiska apeluję o jedność

Czytaj dalej
Fot. Sylwia Dąbrowa/Robert Gorbat/Adam Jankowski/Wiktor Gumiński/Oliwer Kubus
Robert Gorbat

Sebastian Świderski, prezes PZPS: Reprezentacja zagra o tytuł. A do gorzowskiego środowiska apeluję o jedność

Robert Gorbat

- Przy ocenie pracy prezesa zawsze najważniejsze będą sportowe wyniki reprezentacji. Najlepiej zarządzany związek, z najlepszymi kibicami na świecie nie zyska dobrych ocen, jeśli zabraknie zwycięstw - mówi gorzowianin Sebastian Świderski, od niespełna roku prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

Mija już prawie rok twojego prezesowania Polskiemu Związkowi Piłki Siatkowej. Zdążyłeś okrzepnąć na tym stanowisku?

- Nie ma czasu na takie refleksje, bo bardzo dużo się dzieje. Niespodziewanie przyszło nam współorganizować mistrzostwa świata mężczyzn, co jest efektem napaści Rosji na Ukrainę. Do przeprowadzenia mundialu kobiet przygotowujemy się już kilka lat, a tu nagle mieliśmy kilka miesięcy na dopięcie wszystkich spraw, związanych z czempionatem mężczyzn. Tempo pracy jest tak duże, że nie zdążyłem jeszcze posprzątać biurka po moim poprzedniku. Nie narzekam, bo lubię nowe wyzwania, doświadczenia, poznawanie ludzi. Jeśli coś się dzieje, to zawsze odbieram to jako pozytywne wyzwanie.

[polecany]23682511[/polecany]

Jak to było z mistrzostwami świata mężczyzn, które właśnie się rozpoczęły? Czy po 24 lutego to wy zwróciliście się z ofertą do FIVB, czy też federacja poprosiła PZPS o pomoc?

- Już 25 lutego napisał do mnie minister sportu Kamil Bortniczuk z pytaniem, co należy zrobić, aby te mistrzostwa odbyły się w Polsce. Odpisałem, że na początek musielibyśmy uiścić niemałą opłatę wpisową. Po 15 minutach dostałem odpowiedź, że premier wyraża zgodę i mamy działać. Był piątek, godzina 21.00. W następnych dniach od razu rozpoczęliśmy rozmowy z FIVB. Przebiegły szybko i konstruktywnie, błyskawicznie otrzymaliśmy prawo współorganizowania mistrzostw.

Dlaczego przeprowadzamy je wspólnie ze Słowenią?

- Decydowała o tym wyłącznie FIVB. Pomysł był taki, że mistrzostwa odbędą się w trzech państwach. W każdym miały rywalizować po dwie eliminacyjne grupy. FIVP nie dogadała się jednak z federacją włoską i mistrzostwa zostały przyznane dwóm krajom. Wyszło trochę dziwnie, bo u nas są dwie grupy, a w Słowenii cztery. Nie robimy jednak z tego problemu. Zależy nam, by przeprowadzić u nas zawody na wysokim poziomie sportowym, przy tym maksymalnie bezpieczne.

[polecany]23682533[/polecany]

Przeszło ci przez głowę, że współorganizowanie mistrzostw świata pomoże reprezentacji Polski zdobyć trzeci tytuł z rzędu?

- Nie, takich myśli i rozmów nie było. Powiem więcej: gospodarzowi zawsze gra się trudniej, bo musi się zmagać z dużym stresem, związanym z oczekiwaniami swojego środowiska. Z drugiej strony będziemy jednak mieli wsparcie wspaniałych kibiców. Wypełnionych po brzegi polskich hal nie da się porównać z obiektami za granicą, gdzie siłą rzeczy dopinguje nas tylko garstka sympatyków. Inna sprawa, że jeżdżą za nami wszędzie. Są w Ameryce Północnej i Południowej, Australii, Japonii czy na Filipinach. Możemy im za to tylko serdecznie podziękować.

[polecany]23679611[/polecany]

Mimo wszystko proszę o odpowiedź: jaki sportowy cel stoi przed reprezentacją Polski w tegorocznych mistrzostwach świata?

- Nie ma co ukrywać: oczekiwania są duże. Sportowy cel trener zawsze określa sam dla siebie i drużyny. Nie mam wątpliwości, że obecna ekipa myśli o obronie tytułu. Ba, dwóch tytułów, zdobytych z rzędu! Ostatnio, podczas wizyty w siedzibie FIVB rozmawiałem z dyrektorem generalnym Fabio Azevedo i zdałem trochę żartobliwie pytanie, czy jeśli zwyciężymy po raz trzeci, to dostaniemy główne trofeum imprezy na własność. Jest wielkie, ciężkie i wykonane ze szlachetnego kruszcu. Dyrektor na początku się zaśmiał, a później powiedział, że rzeczywiście mówiono kiedyś, że za trzykrotny triumf, nawet nie z rzędu, zwycięska reprezentacja dostanie go na własność. Miał to sprawdzić i odpowiedzieć, ale do tej pory nie wrócił z tą informacją. Przyjmujemy to jako dobrą wróżbę.

Twoje sportowe życie układało się wzorcowo: wybitny zawodnik klubów polskich i włoskich, wicemistrz świata z reprezentacją Polski, jako prezes klubu triumfator Ligi Mistrzów z ZAKSA Kędzierzyn, teraz prezes PZPS. Czy marka Świderski gwarantuje sukcesy także obecnej reprezentacji naszego kraju?

- Nikt nie może być gwarantem sukcesu, ani Świderski ani przysłowiowy Kowalski. Wyznaczam sobie cele, staram się do nich dążyć i realizować swoje marzenia. Szczęśliwie te marzenia, może małymi kroczkami, spełniają się. W mojej ostatniej decyzji było trochę przypadku. Środowisko poprosiło mnie, bym kandydował na prezesa związku. Długo się wahałem, nawet broniłem, ale zostałem przekonany. Początkowo było sześciu kandydatów, na końcu zostałem tylko ja. Tak to jednak bywa w życiu. Czasem decyduje przypadek, czasem trzeba mieć trochę szczęścia. Rzecz w tym, by umieć to szczęście wykorzystać.

[polecany]23671359[/polecany]

Co się musi wydarzyć w najbliższych latach, byś na koniec swojej kadencji prezesa PZPS mógł powiedzieć z czystym sumieniem: to był dobry okres w moim życiu?

- Mogę wymyślać rożne odpowiedzi, ale zawsze najważniejsze będą sportowe wyniki reprezentacji. Najlepiej zarządzany związek, z najlepszymi kibicami na świecie nie zyska dobrych ocen, jeśli zabraknie zwycięstw. Wtedy nie uniknę opinii, że coś zostało albo nie dokończone, albo wręcz źle zrobione.

Pochodzisz z Gorzowa, w tym mieście masz ciągle znakomitą markę. Często bywasz w rodzinnych stronach?

- Na stałe mieszkam w Kędzierzynie, a w związku z nowymi obowiązkami przynajmniej dwa dni w tygodniu spędzam w Warszawie. W Gorzowie byłem w tym roku kilka razy - na żużlowym turnieju Grand Prix, przejazdem i na urodzinach kuzynki. Kibicuję żużlowcom Stali, więc mam nadzieję przyjechać też na finał play off. Chciałoby się częściej, lecz brakuje czasu, bo ciągle jestem w rozjazdach.

Pytam cię o Gorzów, bo z twoim nazwiskiem są związane największe sukcesy Stilonu. Dziś w północnej stolicy województwa lubuskiego ligowej siatkówki nie ma, a wiodącą rolę przejęły w regionie kluby z Sulęcina i Nowej Soli. Widzisz szansę na odbudowę w Gorzowie tej dyscypliny?

- To jest przykre, że w takim mieście, z takimi tradycjami siatkówka kuleje. Wiem, że w Gorzowie funkcjonują trzy młodzieżowe kluby. W mojej opinii powinny one współdziałać, by odbudować pozycję gorzowskiej siatkówki, tymczasem najczęściej ze sobą rywalizują. A gdzie jest rywalizacja, konflikt, tam trudno cokolwiek zbudować. Stąd mój delikatny apel do tego środowiska: zjednoczcie się i zacznijcie budować siatkówkę na wysokim poziomie. Szkoda, by takie miasto, jak Gorzów nie mogło się cieszyć tą dyscypliną.

[polecany]22491897[/polecany]

Czy to tylko kwestia finansów, by gorzowska siatkówka wróciła z niebytu?

- Pieniądze na pewno są ważne, bo bez nich trudno cokolwiek zbudować. Nawet na poziomie pierwszo- czy drugoligowym. Ale nie tylko pieniądze. Powiem trochę przewrotnie, z własnego doświadczenia: ZAKSA nigdy nie była najbogatszym klubem w Polsce. Ale potrafiła wygrywać z bogatszymi, bo panowała tam i nadal panuje wspaniała atmosfera. W całym środowisku, poczynając od władz klubu, przez zawodników, a kończąc na kibicach. Zespół buduje się z głową, stawiając na młodych siatkarzy, którzy chcą się rozwijać i odnosić sukcesy. Ten model polecam również Gorzowowi.

[polecany]23620207[/polecany]

Zaczęliśmy rozmowę od kwestii, które wynikły po napaści Rosji na Ukrainę. To na koniec jeszcze jedno pytanie: czy zapadły już decyzje, dotyczące udziału ukraińskich drużyn w polskich rozgrywkach ligowych?

- Pomysł dokooptowania do Plus Ligi ukraińskiej drużyny ze Lwowa narodził się już kilka lat temu. Wojna przyspieszyła ten proces i dziś wiemy już na pewno, że zespół zostanie dołączony do najwyższej klasy rozgrywek. Swoje mecze w roli gospodarza będzie rozgrywał w Krakowie. Był także zamiar dołączenia drugiej drużyny, sponsorowanej przez Epicentr, nota bene jednego ze sponsorów Projektu Warszawa, do Tauron pierwszej ligi. Ostatecznie pomysł upadł, bo Epicentr chciał uzyskać prawo do gry w play offach pierwszej ligi i ewentualnego awansu do Plus Ligi. A tam przecież ma już swój zespół z Warszawy. Ukraińcy zrozumieli, że rodzi to konflikt interesów i wycofali swój akces. Powiem też, w formie ciekawostki, że mieliśmy podobne zapytanie, dotyczące dołączenia do Plus Ligi, ze strony klubu z Berlina. W ich przypadku pomysł zablokowała jednak federacja niemiecka.

WIDEO: Skrót Gali Sportu Lubuskiego 2022
[video]20665[/video]

[promo]1367;1;Polub nas na fb[/promo]

Robert Gorbat

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.