Hubert Zdankiewicz, DARK

Semenya, rywalka nie do pokonania

Hubert Zdankiewicz, DARK

- Czuje się wicemistrzynią. Zawodniczki takie jak Semenya, to inna liga - komentowała Joanna Jóźwik finałowy bieg na 800 metrów kobiet w Rio.

Echa olimpijskiej rywalizacji w tym finale nie milkną. Przypomnijmy; wygrała Caster Semenya z RPA, przed Francine Niyonsaba z Burundi i Margaret Nyairera Wambui z Kenii.

Polka była piąta, ale dziennikarzom mówiła: - Czuję się wicemistrzynią. Zawodniczki, które znalazły się na podium wzbudzają wiele kontrowersji. Mają bardzo wysoki poziom testosteronu, zbliżony do męskiego, dlatego wyglądają jak wyglądają i biegają jak biegają. Semenya jest nie do podbicia i jeżeli władze nic z tym nie zrobią, to tak pozostanie. Trzeba znowu wprowadzić limit testosteronu dla kobiet. Kiedy Wambui przechodziła obok mnie i zobaczyłam, że jest trzy razy większa ode mnie, poczułam się nieswojo. Rywalizacja z takimi zawodniczkami jest dla nas krzywdząca - dodała.

Kontrowersje od lat

O biegaczce rodem z RPA zrobiło się głośno w 2009 r., gdy wygrała w imponującym stylu bieg na 800 metrów podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata w Berlinie. Wywołując przy okazji lawinę komentarzy. Męska sylwetka i rysy twarzy, imponująca muskulatura, głos...

- To mężczyzna - protestowały rywalki, a sprawa zrobiła się na tyle poważna, że federacja lekkoatletyczna (IAAF) zleciła nawet wykonanie testów płci. Te nie wykazały co prawda na tyle dużych odchyleń od normy, by zabierać Semenyi medal i zabraniać jej startów z kobietami. Nie wszystkich to jednak przekonało. Tym bardziej że do mediów wyciekły fragmenty tajnego raportu z testów.

Podobno stwierdzono u biegaczki cechy obu płci, czyli hermafrodytyzm. Podobno posiadała wewnętrzne, nie w pełni wykształcone organy męskie (jądra) produkujące dużą ilość testosteronu. Podobno podczas mistrzostw w Berlinie jego poziom w organizmie Semenyi był ponadtrzykrotnie wyższy od dopuszczalnej normy. Według innej wersji biegaczka z RPA cierpi na przypadłość nazywaną hiperandrogenizmem - stąd miał wziąć się podwyższony poziom testosteronu i męski wygląd.

Cokolwiek to jest, kontrowersje pozostały, a wizerunku Semenyi w oczach rywalek i mediów (zwłaszcza w Europie, bo Afryka stanęła za nią murem, bronił jej nawet Nelson Mandela) nie poprawiło z pewnością to, że IAAF opłacił i zalecił jej przejście kuracji hormonalnej, po której przez kilka lat nie biegała aż tak szybko.

Powrót do formy

Co ciekawe, nie przeszkodziło jej to w 2012 r. wywalczyć srebrnego medalu na 800 metrów podczas igrzysk olimpijskich w Londynie, a pikanterii dodaje to, że wyprzedziła ją wówczas na mecie Marija Sawinowa. Rosjanka, która przyznała się później (nagrano ją ukrytą kamerą) do zażywania dopingu.

Po Londynie Semenya radziła sobie jednak coraz słabiej. Zmagała się z kontuzjami, pojawiały się doniesienia, że ma depresję. Na pewien czas przerwała karierę. W 2013 nie uzyskała minimum kwalifikacyjnego na MŚ w Moskwie. Dwa lata później zakwalifikowała się w Pekinie do półfinału na 800 m, ale była w nim ostatnia.

W tym sezonie znów biegała jednak z imponującą prędkością. 15 lipca wygrała bieg na 800 metrów podczas zawodów Diamentowej Ligi IAAF w Monako, ustanawiając przy okazji rekord swojego kraju. Zaraz potem ogłosiła, że chce zdobyć złoty medal w Rio de Janeiro. A najlepiej kilka, bo planowała początkowo wystąpić również na 400 i 1500 metrów. Ostatecznie została zgłoszona tylko na swoim koronnym dystansie.

Jej nagła metamorfoza ma być efektem decyzji Trybunału do spraw Sportu (CAS) w Lozannie, który rozpatrywał w ubiegłym roku skargę innej biegaczki dotkniętej hiperandrogenizmem, Dutee Chand. Sprinterce z Indii zabroniono w 2014 roku startu w Igrzyskach Wspólnoty Narodów (ang. Commonwealth Games) i nakazano przejście kuracji hormonalnej obniżającej poziom testosteronu (przypadek Semenyi sprawił, że IAAF zmieniła regulamin, ustalając jego maksymalny dopuszczalny poziom u kobiet).

- Każdy zawodnik jest inny. Podwyższony poziom męskiego hormonu jest w moim przypadku całkowicie naturalny - broniła się Chand i zakwestionowała politykę IAAF. A CAS nieoczekiwanie przyznał jej rację, uznając, że nie ma niepodważalnych naukowych dowodów na to, że hiperandrogenizm daje dotkniętym nim kobietom nieuczciwą przewagę sportową.

Trybunał zawiesił regulamin IAAF i zażądał kolejnych wyjaśnień. Do czasu ich przedstawienia (ma to nastąpić najpóźniej w 2017 roku) Chand i Semenya nie muszą przechodzić żadnej terapii i nikt nie ma prawa kwestionować ich kobiecości. Efekty właśnie oglądamy...

Autor: Hubert Zdankiewicz, DARK

Hubert Zdankiewicz, DARK

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.