Stanisław Chomski: Srebro? Będą nam mówić o porażce

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała
Alan Rogalski

Stanisław Chomski: Srebro? Będą nam mówić o porażce

Alan Rogalski

Tuż przed rozpoczęciem walki o złoto drużynowych mistrzostw Polski gorzowski szkoleniowiec Stanisław Chomski zapewnia, że jedzie po zwycięstwo z Get Wellem

Panie trenerze, to lepiej, że pierwszy mecz jest w Toruniu?
Lepiej się bronić niż atakować, ale czy ja wiem? To są zdania podzielone. Teraz nie ma co przywiązywać do tego wagi. Taki jest regulamin. Kibice też chcieli, żeby być jak najwyżej i rundę zasadniczą skończyliśmy jako pierwsi. Dla nas to satysfakcja i zapewne dla fanów, że będą mogli oglądać rewanż na własnym stadionie. A w przypadku sukcesu, świętowanie u siebie to już w ogóle supersprawa. Oby tak było.

A gdyby tego sukcesu nie było, to oznaczałoby to porażkę?
Ja bym tak tego nie rozgraniczał, aczkolwiek będą tacy, którzy tak będą mówili. Są tacy kibice, którzy zawsze będą niezadowoleni. Finał jest nasz i to już jest sukces. Kto zdobędzie mistrzostwo Polski? To bardzo złożona kwestia. Wiele czynników ma wpływ na to. Nie chcę rozbierać to na czynniki pierwsze. Moją dewizą, którą na każdym kroku wpajam swoim zawodnikom - i osobom, które ze mną współpracowały - że jeździmy po zwycięstwo zawsze i wszędzie. Taki jest cel na ten finał, ale przekonamy się, co przyniesie nam los.

Niedawno był pan trenerem ówczesnego Unibaksu. Pańska znajomość toruńskiego toru będzie dla pana zawodników atutem?
Informacje, które dostarczam zawodnikom, oni w jakiś sposób wykorzystują. Jednym to się przydaję, drugim nie. Trzeba być bardzo ostrożnym, bo można dostarczyć takich informacji, które są nieracjonalne. Warunki, w których jeździło się chociażby w rundzie zasadniczej, z całą pewnością będą się różnić od tych w tę niedzielę - temperatura, wilgotność powietrza i wiele innych drobnostek wpływa na to, że motocykle inaczej się zachowują. Tor może być podobnie przygotowany, a nie idzie wykrzesać mocy. Na pewno te wiadomości pomogły nam w pierwszym meczu, ale należy uważać, by tego nie przeceniać. I czasami nie wmawiać zawodnikom czegoś, co oni czują inaczej. Warunki atmosferyczne mogą mieć wielkie znaczenie, zwłaszcza na Motoarenie, gdzie stadion w dużej części jest zadaszony i może umożliwić jazdę nawet przy padającym deszczu. To będzie atutem gospodarzy.

Jedziecie po zwycięstwo, ale możecie wrócić też z porażką. Jest jakaś różnica punktowa, którą by pan zaakceptował?
Na pewno faworytem jest Get Well. A jaka różnica? Nie ma takiej. Nawet zwycięstwo nie daje sukcesu w rewanżu. Zielonogórzanie też byli usatysfakcjonowani rezultatem spotkania z Torunia w półfinale, bo mówiono, że ten czy tamten już gorzej nie może pojechać. W meczu z Wrocławiem też mówiono, że Maciek Janowski już nie może mieć gorszego występu niż miał w Poznaniu. A pojechał gorzej. A to przecież czołowy zawodnik nie tylko naszej ligi. Ja będę dopiero spokojny, jak wygramy ten dwumecz. Finały naprawdę rządzą się swoimi prawami.

Będą może jakieś zmiany w przygotowaniu mentalnym?
Nie. Zawodnicy razem z psycholog Julią Chomską wypracowali pewien system w trakcie rozgrzewek. Może te nasze zabawy, gierki, wyglądają czasami śmiesznie, ale oni mają swój sens. Każda zabawa czy też ćwiczenie, które ona stosuje, powoduje, że musisz uruchomić swoją świadomość, koncentrację, mobilizację i perfekcję.

A nie wolałby pan jechać w finale z Ekantor.pl Falubazem?
Oni sami sobie zgotował taki los. Zapewne kibice chcieliby raz jeszcze zobaczyć derby i pewnie otoczka byłaby bardziej ekscytująca. Aczkolwiek ten finał wychodziłby poza ramy rywalizacji sportowej. A w meczu z Toruniem żyje się jedynie aspektem czysto sportowym.

Jak się panu wydaje, dlaczego zielonogórzanie pojadą jedynie o brąz, a nie o złoto?
Trudno mi powiedzieć, mnie tam nie było. Patrząc jedynie na punkty, to zabrakło skuteczności, takiej jaką sobie życzyli. Mówili, że tak słabo nie pojedzie Patryk Dudek i Jarosław Hampel. Fakt, pojechali, ale Piotr Protasiewicz nie wygrał biegu, ale ja też miałem takie spotkania, że moi liderzy nie odnosili zwycięstw. Każdy mógł zdobyć więcej punktów. Nie może wszystko skupiać się na jednym zawodniku. Torunianie umieli skutecznie odrobić stratę z czterech pierwszych wyścigów. Mimo że większość obserwatorów wieszało już medale na szyjach zielonogórzan. Mówiono, że to ekipa kompletna, ale nie takie nie dawały sobie rady. To jest piękno sportu. My też nie wiemy, jak to będzie. Z Wrocławiem też nie byliśmy faworytem, ale w Poznaniu wiedzieliśmy, po co pojechaliśmy. Tam nam wszystko wyszło. Na tym to polega. A potem jedni się cieszą, drudzy płaczą.

Alan Rogalski

W "GL" przez siedem lat


 


W „Gazecie Lubuskiej” pracowałem od sierpnia 2015 do grudnia 2022 r. Najpierw będąc współpracownikiem, a następnie zostając etatowym jej pracownikiem.

Przed tym współpracowałem z zachodniopomorskim serwisem sportowym „Ligowiec.net” i „Głosem Szczecińskim”. Byłem też dziennikarzem „Kuriera Myśliborskiego” i „Wieści Myśliborskich” oraz redaktorem oficjalnej strony internetowej Klubu Koszykówki King Szczecin. Odbyłem także staż zawodowy w TVP Szczecin. Jestem absolwentem dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Szczecińskiego oraz politologii na tej uczelni.


W "Gazecie Lubuskiej" pisałem o sporcie w Gorzowie i na północy województwa. A więc o koszykarkach AZS AJP Gorzów czy żużlowcach Stali Gorzów. Również o gorzowskich piłkarzach Stilonu i Warty oraz piłkarkach TKKF Stilon Gorzów czy Ladies Soccer Team Gorzów, ale nie tylko. Bo dzieliłem się z Wami swoimi wrażeniami m.in. z dyscyplin olimpijskich, takich jak kajakarstwo (Anna Puławska, Wiktor Głazunow czy Oleksii Koliadych i in.) czy wioślarstwo (Olga Michałkiewicz, Katarzyna Boruch i in.).


Przekazywałem Wam emocje również z innych sportów, także spoza Gorzowa, jak np. z siatkówki w Sulęcinie, kolarstwa w Strzelcach Kraj. czy też saneczkarstwa z Nowin Wielkich. Spotykaliście mnie do tego na biegach i na różnych zajęciach, na których promowany jest zdrowy styl życia. 


A jak nie pisałem o tym, to robiłem zdjęcia czy nagrywałem filmy. I tak jak każdy kibic - zawsze dopingowałem naszych zawodników!


Obsługiwałem np.:



Przygotowywałem też w ramach współpracy z Polskapress materiały dla PZPN m.in.:



Na co dzień wokół futbolu


Jestem instruktorem rekreacji ruchowej oraz trenerem UEFA C piłki nożnej, stąd też jeśli pozwala mi na to czas, z chęcią spędzam go aktywnie, biegając za piłką, głównie z dziećmi.

Z wykształcenia jestem nie tylko dziennikarzem, ale również politologiem, więc nie jest mi obojętna lokalna i krajowa polityka. Ukończyłem "Puszkina", czyli gorzowskie I LO.

Na co dzień mieszkam w oddalonym 40 km od Gorzowa 11-tys. Myśliborzu, stolicy powiatu na Pomorzu Zachodnim. 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.