Sandra Soczewa

Starsze małżeństwo zginęło w domu od dymu

Na miejscu zdarzenia pracowało łącznie sześć zastępów straży. Strażacy niewielki pożar gasili zaledwie kilka minut Fot. OSP Bogdaniec Na miejscu zdarzenia pracowało łącznie sześć zastępów straży. Strażacy niewielki pożar gasili zaledwie kilka minut
Sandra Soczewa

- Byli zgodnym małżeństwem._Do dziś nie dochodzi do mnie to, co się stało. To okropna tragedia... - mówi sąsiadka małżeństwa, pani Gabriela

Pani Małgorzata miała 77 lat. Pan Zdzisław 80. Byli razem całe życie. Aż do ostatniego dnia. To właśnie w ich domu w Motylewie (gm. Bogdaniec) doszło w sobotę do nieszczęścia. - Małżeństwo uległo zatruciu gazami pożarowymi. Pomimo godzinnej reanimacji, nie udało się przywrócić ich funkcji życiowych - informuje Bartłomiej Mądry, rzecznik gorzowskiej straży.

Wezwanie do strażaków przyszło dokładnie o 7.57. W pierwszej kolejności na miejsce dojechały dwa zastępy ochotników z Bogdańca. Później jeszcze cztery z Gorzowa.- W kuchni doszło do niewielkiego pożaru. Najpewniej z pieca wypadł żar. Przy kuchence leżało drewno, które się zapaliło. Zniszczenia nie były duże. Pomieszczenie było mocno okopcone od dymu, ale nie spaliły się nawet firanki, co często zdarza się w takich sytuacjach - mówi Krzysztof Nowak z OSP Bogdaniec. Małżeństwo albo nie zorientowało się, że w domu jest pożar, albo gdy się zorientowało, było już za późno...

Chcieli się ratować?

Dom małżeństwa stoi przy samej drodze na skraju wsi. Nikogo w nim nie ma. Słychać jedynie ujadanie psów na podwórku. Najbliższa sąsiadka małżeństwa, pani Gabriela, mówi, że pani Małgorzata była jej przyjaciółką. - Cały czas nie wierzę w to co się stało - opowiada poruszona kobieta.

Małżeństwo znalazła córka. - Przyszła z samego rana, bo chciała oporządzić kury. Jak zawsze. Ona (ofiara - dop. red.) miała problemy z chodzeniem, on z sercem - opowiada kobieta. Gdy córka nie mogła dostać się do domu, pobiegła po sąsiada. Razem wyważyli drzwi. - Ona leżała tuż przy samych drzwiach wyjściowych. A on w pokoju. Może to było tak, że Małgosia starała się jeszcze ratować, chciała wzywać pomocy... Do dziś mnie tam nie było. Za mocno to przeżywam - opowiada sąsiadka tragicznie zmarłego małżeństwa.

Strażacy alarmują

Od kiedy na dobre rozpoczął się sezon grzewczy, strażacy mają wiele wezwań do zatruć, ale to pierwsza tak wielka tragedia.

- Problemem często są niedrożne przewody kominowe. Wiele osób stara się je czyścić na własną rękę, różnymi niebezpiecznymi sposobami. Nie można tak robić - mówi Krzysztof Nowak.

Rzecznik gorzowskich strażaków podkreśla: - Niestety, ale do podobnych tragedii dochodzi często z powodu naszej nieuwagi. Przy tego typu piecach nie możemy trzymać w pobliżu drewna. Zdarza się, że żar wydostaje się z nich na zewnątrz. Dlatego też w każdym pokoju powinny być czujki dymu. Kosztują kilkadziesiąt złotych, a mogą uratować nam życie - mówi Bartłomiej Mądry.

Sandra Soczewa

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.