Andrzej Flügel

Stelmet walczył z Uniksem do ostatnich sekund

Mateusz Ponitka rozegrał dobre spotkanie. Szkoda, że nie udało się zwyciężyć Fot. Mariusz Kapała Mateusz Ponitka rozegrał dobre spotkanie. Szkoda, że nie udało się zwyciężyć
Andrzej Flügel

W środę, 24 lutego rozegrano pierwsze mecze 1/8 Pucharu Europy. Debiut zielonogórzan na tym szczeblu przyniósł wielką walkę, ale porażkę naszych.

Stelmet BC Zielona Góra - Uniks Kazań 68:72 (2213, 14:17, 14:25, 19:17)
Stelmet BC: Mat. Ponitka 21 (1), Moldoveanu 10 (2), Borovnjak 9, Bost 5 (1), Koszarek 2, oraz: Szewczyk 7 (1), Zamojski 6 (2), Djurisić 6, Hrycaniuk 2, Gruszecki 0.
Uniks: Langford 19 (1), Kaimakmoglou 7 (1), Parachowskij 6, Panin 3, Pankraszow 0 oraz: Colom 17 (1), Williams 15, Milaknis 3, Banić 2.
Sędziowali: Petri Mantyla (Finlandia), Jimenez Benjamin (Hiszpania), Arnis Ozols (Łotwa)
Widzów: 3.000

Środowy mecz śmiało można nazwać historycznym. Jeszcze nigdy lubuski zespół nie grał na tak wysokim szczeblu w europejskich pucharach, w popularnych grach zespołowych.

Zielonogórzanie stanęli przed bardzo trudnym zadaniem. Unics to jeden z faworytów rozgrywek. Zespół, który w tegorocznym Pucharze Europy w 16 meczach odniósł 13 zwycięstw. Stelmet przed tygodniem fatalnie spisał się w finale Pucharu Polski . Czy zielonogórzanie potrafili postawić się tak mocnej ekipie? Tak.

Wczorajszy mecz z Unicsem śmiało można nazwać historycznym

Pierwsza kwarta w wykonaniu Stelmetu to było coś pięknego. Mocna obrona, skuteczność, walka. Kompletnie zaskoczyliśmy rosyjski zespół. Uniks nie mógł się wstrzelić, pudłował, tracił piłkę. Nasi niesieni powodzeniem przy gorącym dopingu zyskiwali przewagę. Trener gości brał czas, robił zmiany, Na próżno. W 8 min po trafieniu Dejana Borovnjaka gospodarze wygrywali 19:7. Świetnie zaczęliśmy drugą kwartę. Trafił Szymon Szewczyk, poprawił Dee Bost, a Nemanja Djurisić po trzypunktowej akcji wyprowadził nas na 28:15! Było to 13 min. Goście jednak opanowali sytuację, a nam już tak nie wychodziły dobrze jak dotąd akcje pod ich koszem. Przewaga zaczęła maleć. Świetnie z ich strony grał Quino Colom. Głównie za jego sprawą goście potrafili zejść na trzy punkty straty w 9 min kiedy wygrywaliśmy już tylko 33:30. Dwa osobiste Mateusza Ponitki pozwoliły nam na pięciopunktową przewagę.

Druga połowa zapowiadał się pasjonująco. Niestety, Rosjanie odrobili lekcję z pierwszej. Wyraźnie poprawili się w obronie. Nie pozwalali już tak zielonogórzanom na swobodne rozgrywanie piłki. Nasi nie potrafili odpowiedzieć im równie mocno jak to robili do przerwy. Długo rozgrywaliśmy piłkę, krążyła po obwodzie, a kiedy upływał czas 24 sekund kończyliśmy, zazwyczaj niecelnym rzutem. Udało nam się prowadzić jeszcze do 25 minuty. Po osobistych Kostasa Kaimakoglou goście po raz pierwszy wygrywali 45:43. W końcówce trzeciej kwarty lepszy był Uniks. Goście po trzypunktowej akcji Lataviousa Williamsa wygrywali już 55:49.

W ostatniej kwarcie nasi ambitnie próbowali gonić rywala. Wydawało się, że jest szansa by zła karta się odwróciła. Po trafieniu Djurisicia w 33 min przegrywaliśmy tylko 53:55. Wszystko było jeszcze możliwe. Walczyliśmy bardzo ambitnie, staraliśmy się . W 37 min po trójce Vlada Moldoveanu doświadczony zespół Uniksu wygrywał tylko 64:63. Cały czas mieliśmy szansę na sukces. Świetnie grał Ponitka. W gorącej końcówce, przy stanie 68:70 Bost źle podał. Tej straty już nie odrobiliśmy. Wynik meczu wsadem ustalił Amerykanin Williams. Szkoda, bo była wielka szansa na zwycięstwo i pokonanie słynnego rywala.

Andrzej Flügel

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.