Stilonowski basen to legenda! [oś czasu]

Czytaj dalej
Fot. SP 17/reprodukcja
Tomasz Rusek

Stilonowski basen to legenda! [oś czasu]

Tomasz Rusek

- Niezwykłe miejsce… - tak o basenie stilonowskim mówią ci, którzy przed laty tam pływali. Przeczytajcie ich opowieści.

Młodzi gorzowianie nawet nie wiedzą, że przy ul. Energetyków, kawałek od ul. Walczaka, jest miejsce, gdzie ich rodzice - jako nastolatkowie - zakradali się nocą i pływali na waleta. Ryszard Zacharczyk wspomina z rozrzewnieniem: - To była jazda! Najpiękniejszy basen na świecie!

Inni gorzowianie - i nie tylko! - też mają mnóstwo wspomnień związanych z tym miejscem. Przekonaliśmy się o tym, gdy na profilu „Głosu Gorzowa” na Facebook opublikowaliśmy zdjęcia z czasów, gdy był czynny.

Pływasz, a tam sople

Odkryty basen zbudowano na początku lat 70. Został otwarty w 1973 r. Pływali tu studenci, uczniowie i zawodnicy Stilonu raz piłkarze wodni. Poza nimi także każdy chętny, kto opłacił wstęp.

Obiekt - choć bez dachu - był czynny cały rok. Nawet zimą. I wtedy wodne szaleństwa były najlepsze! Wszystko dzięki różnicy temperatur. Choć najpierw… trzeba było pokonać biegiem drogę od pryszniców aż do wody - ładnych parę metrów na mrozie, w kąpielówkach, będąc mokrym!

Magdalena Badowska wspomina to tak: „To były ciepłe źródła! Najfajniejsze było pływanie kraulem, kiedy padał śnieg, a na słupkach startowych wisiały sople. Korytarz? Było odlotowo, kiedy stało się na zbiórce, a na dworze było np. minus dwa. Prawie jak morsy. Wychodziłam wtedy z mokrą głową, bo człowiek się spieszył na następne zajęcia, ale zatoki mi wtedy nie chorowały, człowiek był tak odporny, było super”.

Sanepid by oszalał

Iwona Ziemba początkowo nie dowierzała, że w ogóle zimą można się kąpać w basenie bez dachu. - Ówczesny chłopak zaprosił mnie tam na randkę. Ponieważ należę do osób ciepłolubnych, zachodziłam w głowę, jak można się kąpać w odkrytym basenie zimą? A jednak było można, woda jak w termach w Hajduszoboszlo - wspomina.

Agnieszka Howat - była reprezentantka Stilonu pod opieką trenera Krzysztofa Rysa - należała do pierwszej klasy pływackiej jaka założono w szkole nr 17. Wspomina basen, saunę, ciężkie treningi, nawet grę w… rugby na trawniku koło basenu. No i oczywiście zimowe kąpiele. - Działo się… - wspomina.

Anna Świderska, inna wieloletnia zawodniczka Stilonu, przyznaje, że zimą faktycznie było najpiękniej. - Lód dookoła, para, że nic nie widać, trening 6.00 rano, włosy od chloru zielone. Tego nie można zapomnieć - opowiada ze śmiechem. Pamięta to też inna zawodniczka: Magdalena Chorąży.

Choć może lepiej zapomnieć o tych włosach i chlorze, bo dziś ktoś by poszedł siedzieć za nowatorskie sposoby na odkażanie wody. Po prostu prowadzący zajęcia „odganiał” pływających od jednego z brzegu, wtedy podchodził tam pan Zdzisiu albo Stefan i… z wiadra lał chlor, który potem mieszał wielkim wiosłem. I pływało się dalej. Gdyby w ten sposób postępowała obsługa basenu dziś, sanepid by oszalał. Zresztą toalety i prysznice wcale nie były lepiej utrzymane. Ale… nikomu to nie przeszkadzało.

Przez płot, za drobne

Stilonowski basen w ciepłe miesiące miał też swoją drugą twarz. Bo gdy kończyły się treningi, zawody, ćwiczenia i nadchodziła noc, to zaczynała się tu… zabawa. Dziś można to przyznać bez konsekwencji. Ale wtedy trzeba było trzymać buzię na kłódkę.

Jedni wchodzili tu na dziko przez płot. Inni opłacali się stróżowi - walutą były dwuzłotówki albo składkowa flaszka. Jeszcze innych po znajomości (i za darmo) wpuszczał ktoś z obsługi (palacz z kotłowni, ktoś z pobliskiej izby wytrzeźwień, nocny stróż).

Niepisana zasada była jedna: nocą pływać przychodzą ci, co potrafią, a w razie wpadki - czytaj: przyjazdu patrolu albo kogoś z klubu - pływający uciekali, co sił w nogach (rzeczy leżały poskładane na ławkach na trybunach), a gdy „ewakuacja” się nie uda, nikt nie wsypuje wpuszczającego. I jakimś cudem nikt w czasie tych nocnych zabaw nie utonął. Poza basenem atrakcji też nie brakowało. Była siłownia, sauna (niektórym udawało się nagrzać ją do 119 stopni, co wtedy było wyczynem), a obok niecki znajdował się olbrzymi trawnik. Jedni grali tu w nogę, inni w siatkówkę, były też do dyspozycji olbrzymie kręgle.

Smutny koniec

Kiedy basen zaczął drogę do zamknięcia? Dziś już mniej więcej wiadomo. Na początku lat 90. Zakład Stilon zderzył się z kapitalizmem i zaczął wyzbywać się majątku. Wtedy z przedsiębiorstwa wyodrębniły się trzy kluby. Piłkarski dostał stadion przy Myśliborskiej, siatkarski - halę przy Czereśniowej, a pływacki - basen, oczywiście. Pływanie zakończyło się tu po sezonie 1997 r. Oficjalnie - w lutym 1998 r. Powodem był coraz gorszy stan obiektu, coraz większe koszty jego utrzymania i… perspektywa budowy Słowianki.

Wiadomo było, że nowe centrum basenowe przejedzie się po poczciwym basenie z ul. Energetyków jak walec. Wtedy nikt już nie chciał tu inwestować. Klub postanowił sprzedać działkę zabudowaną obiektami klubowymi i basenem. W 2001 r. nieruchomość została wystawiona na sprzedaż za 1,4 mln zł. Ale chętnych nie było. Dopiero w 2004 r. zgłosił się zainteresowany. Gdy 29 kwietnia za nieco ponad 1 mln zł ostatecznie udało się sprzedać nieruchomość, basen był już w ruinie. Ostatnie lata tylko ten stan pogłębiły.

Dziś wstęp na teren dawnej pływalni jest zakazany. Basen można podziwiać do woli jedynie zza płotu. Zza tego samego, przez który przechodziło się kiedyś nocą popływać „na waleta”

Tomasz Rusek

Najwięcej moich tekstów znajdziecie obecnie na stronie międzyrzecz.naszemiasto.pl. Żyję newsami, ciekawostkami, inwestycjami, problemami i dobrymi wieściami z Międzyrzecza, Skwierzyny, Trzciela, Przytocznej, Pszczewa i Bledzewa.
To niezywkły powiat, moim zdaniem jeden z najpiękniejszych (i najciekawszych!) w Lubuskiem. Są tam też wspaniali ludzie, z którymi mam szansę porozmawiać na facebookowym profilu Głos Międzyrzecza i Skwierzyny. Wpadnijcie tam koniecznie. Udało się nam stworzyć wraz z ponad 15 tysiącami ludzi fajne, przyjazne miejsce, gdzie znajdziecie newsy, piękne zdjęcia, relacje z ważnych wydarzeń i - codziennie! - najnowszą prognozę pogody. Bo od pogody zaczynamy dzień.


Staram się pilnować najważniejszych spraw i tematów. Sporo piszę o:


jeziorze Głębokim, o inwestycjach, czy atrakcjach turystycznych, ale poruszamy (MY - bo wiele tematów do załatwienia i opisania podpowiadacie Wy, Czytelnicy) dziesiątki innych spraw. 
Dlatego przy okazji wielkie dzięki za Wasze komentarze, opinie, zaangażowanie i wsparcie.



Zdarza się też, że piszę o Gorzowie. To moje rodzinne miasto, które - tak lubię myśleć - znam jak własną kieszeń. Cały czas się zmienia, rozbudowuje, wiecznie są tu jakieś remonty i inwestycje, więc pewnie jeszcze przez lata nie zabraknie mi tematów!



 


Do Gazety Lubuskiej (portal międzyrzecz.naszemiasto.pl jest jej częścią) trafiłem niemal 20 lat temu. Akurat zakończyłem swoją kilkuletnią przygodę z Radiem Gorzów i Radiem Plus, więc postanowiłem się sprawdzić w słowie pisanym (choć mówione było świetną przygodą). I tak się sprawdzam, i sprawdzam, i sprawdzam. Musicie bowiem wiedzieć, że Lubuska sprzed nastu lat i obecna to zupełnie inne gazety. Dziś, poza pisaniem, robimy zdjęcia, nagrywamy filmy, przygotowujemy relację. Żaden dzień nie jest takim sam. I chyba dlatego tak lubię tę pracę.

Lubię też:



  • jazdę na rowerze

  • pływanie

  • urlopy

  • gołąbki

  • seriale

  • lenistwo



nie przepadam za:



  • winem

  • górami

  • ogórkową

  • tłumem

  • hałasami

  • wczesnym wstawaniem (aczkolwiek nieźle mi wychodzi!)



OK, w ostateczności mogę zjeść ogórkową.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.