Michał Kurowicki

Stoimy w kolejce do toalety całkiem jak serialowi Boczek z Paździochem

Michał Kurowicki

- Jakbym wygrała w totolotka, to zaraz bym się stąd wyprowadziła - kręci głową Grażyna Sudzik mieszkanka budynku przy ul. Podgórnej 29. Nie wygrała, pisze więc kolejne pisma, z prośbą o pomoc

Grażyna Sudzik wysyłała pisma nie tylko do swojej Administracji Budynków Mieszkalnych, ale nawet do samego prezydenta miasta. Do naszej redakcji też napisała, wraz z resztą lokatorów.

- Nasz budynek to powód do wstydu dla Zielonej Góry. Mamy jedną toaletę na kilka mieszkań. Poza tym potrzebny jest duży remont dachu, a nie zaklejanie dziur - przekonują lokatorzy zaniedbanego domu przy Podgórnej 29.
Administracja odpowiada, że robi, co może, a poważniejsze prace „ujęte są w planie remontów na lata przyszłe”. Bo pieniędzy mało.

- Na lata przyszłe? Czyli „na święty nigdy”- komentują lokatorzy.

Pod WC jak u Kiepskich

Mieszkańcy żałują pralni, jaka była w ciągu komórek na podwórku. Żałują, bo w ich mieszkaniach nie ma łazienek. A często pralnia z wannami służyła do kąpieli. Teraz została już tylko miska na taborecie w kuchni.

Pojawiło się za to, kilka lat temu na korytarzu - WC. Z jednej strony cieszy to lokatorów, bo musieli biegać do wygódek na zewnątrz, co zwłaszcza zimą do przyjemności nie należało. Ale z drugiej strony teraz zamiast trzech „oczek”, mają tylko jedno.
- Czasem są tu sytuacje, jak z serialu „Świat według Kiepskich” – śmieją się. - Stoi się w kolejce i przebiera nogami. A bywa, że jak w tym serialu, przychodzi listonosz i pyta, czy też z WC może skorzystać? Tylko Boczka u nas nie ma.
Lokatorzy chodzili też do administracji w sprawie drzwi wejściowych.

- Niedawno zostały wyremontowane oraz został wykonany nad nimi daszek - podkreśla kierownik ABM nr 1 w Zielonej Górze, Tomasz Ferencz.

Mieszkańcy przyznają, że drzwi nawet zostały zabrane na warsztat i są teraz całkiem ładne. Cóż, kiedy ukośna szpara u góry taka, że palec albo i dwa można włożyć. Chłód z korytarza będzie ciągnął do mieszkań.

Gruntowna czy pobieżna?

Kroplą, która przelała czarę goryczy, mógł być np. remont dachu na domu obok.
- Dlaczego najpierw nie wzięto się za remont naszego przeciekającego dachu? Na tym obok była podwójna karpiówka, a u nas dachówki cementowe, o wiele słabsze - opowiada Janusz Trubacz, mieszkaniec domu przy Podgórnej 29.
Tomasz Ferencz informuje: - Remont dachu przy ul. Podgórnej 29 ujęty jest w naszym planie remontowym na lata przyszłe. Jego termin realizacji uzależniony jest od funduszy, jakie otrzymujemy na remont mienia komunalnego. Dodam, że w ostatnich latach przeprowadziliśmy jego gruntowną konserwację.

- Gruntowną konserwację?! Nie będą mnie robić w konia! Trzydzieści lat na budowach pracuję, to wiem, co mówię - oburza się Mariusz Sudzik. - Prace trwały jakieś dwa dni. Zaprawę rozrobili, gdzie prześwitywało, to zakleili. W tej części, gdzie mieszkam, sam resztę zrobiłem. Wełnę mineralną za swoje kupiłem, folię, regipsy. A rynny dalej dziurawe.

Bez komórek i podwórka

Oprócz dachu, mieszkańców załamuje sprawa komórek. Trzymali w nich np. opał na zimę.
- Kazano nam je opróżnić do 30 września, to opróżniliśmy. Nikt nie pomyślał, gdzie ten opał mamy złożyć. W mieszkaniu na środku pokoju? W zawilgoconej piwnicy, gdzie przy dużych opadach podcieka woda? - pyta pani Grażyna.

Opróżnione komórki są porządne, murowane, nie żadne tam rudery. Lokatorzy twierdzą, że mają być zburzone, bo działka, na której stoją, a która do tej pory była ich podwórkiem, ma być sprzedana i pewnie ktoś coś na niej wybuduje.

Potwierdza to kierownik ABM nr 1: - Prawdopodobnie komórki (...) zostaną wyburzone, a nieruchomość przeznaczona do sprzedaży. Administracja zapewnia piwnice wszystkim mieszkańcom budynku przy ul. Podgórnej 29 - dodaje wcześniej.
Lokatorzy z niepokojem myślą o stracie podwórka z pięknym klonem na środku i o tym, co zostanie wybudowane na tym terenie.

Ponad tysiąc do wymiany

- Od starych okien też chłód będzie ciągnął. Jakby ich nie uszczelniać, zawsze gdzieś dmucha. Ile ja wydaję na ogrzewanie, lepiej nie mówić - skarży się pani Grażyna.

W sprawie okien też do administracji pisała.
- Mieszkanka wystąpiła o wymianę stolarki okiennej w 2013 r. i znajduje się na liście oczekujących - odpowiada kierownik ABM nr 1.

- W tej chwili do wymiany zakwalifikowanych jest ponad tysiąc okien. Obecnie realizujemy wymianę w lokalach zakwalifikowanych w 2005 roku. Wymiana stolarki dokonywana jest w kolejności przyjętych zgłoszeń.
Pani Grażyna, rencistka, tylko ręce załamuje. Jakby miała pieniądze, sama by te okna kupiła, choć mieszkanie nie jest jej własnością, a miasta. Tak zrobił pan Mariusz, ten, który sam kawałek dachu łatał i ocieplał.

- A co się nachodziłem, zanim dostałem zgodę na wymianę tych okien! Nasz budynek jest zabytkiem, więc każdą rzecz trzeba ustalić z konserwatorem zabytków. Okna musiały mieć tzw. szprosy, dzielące taflę szkła na cztery części. Oczywiście są droższe niż takie zwyczajne. Sam też te okna sobie wstawiłem. Trzy lata temu to było. Powinienem dostać zwrot pieniędzy, ale kiedy, kto to wie? - macha ręką.

Chyba mu nawet do głowy nie przyszło, że taką zgodę mogłaby mu załatwić administracja, skoro ją wyręczył w wymianie, a tym samym skrócił kolejkę oczekujących.

Jak narzekać, to narzekać...

W liście do redakcji lokatorzy napisali też: „Klatka schodowa jest brudna, odpada farba i tynk, od 40 lat nie była remontowana. Schody są zniszczone, odpada farba, rusza się poręcz. (...) Od dawna cały budynek nie ma stałej obsługi dozorczyni, która sprzątałaby korytarz, schody, dbała o porządek na podwórku, odśnieżanie w czasie zimy. Na podwórku trawa dorasta do kolan i dopiero po wielu interwencjach jest czasem koszona”.

- Na koszenie trawników, przycinanie żywopłotów, sprzątanie pomieszczeń wewnętrznych i zewnętrznych oraz odśnieżanie, Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej ma podpisane umowy z firmami zewnętrznymi. Administracja Budynków Mieszkalnych nr 1 na bieżąco kontroluje prawidłowość wykonywanych usług - przekonuje jej kierownik.

- Taka jest prawda, że praktycznie, na co dzień, porządkami zajmuję się ja, jako lokator, ponieważ sąsiadka jest osobą osiemdziesięcioletnią i nie jest w stanie nic robić - twierdzi Grażyna Sudzik. - Jak mi się udało czasem kosiarkę pożyczyć, to sama trawę kosiłam. A ostatnio z synem sprzątałam podwórze. Jak śnieg spadnie, to też sama odśnieżam, bo przecież wyjść jakoś muszę.

Lokatorzy domu przy ul. Podgórnej 29 nie chcą już słuchać, że na poprawę warunków ich życia wciąż nie ma pieniędzy.
- Powinni tu pomieszkać chociaż dwa tygodnie, a najlepiej zimą - zapraszają urzędników...

Michał Kurowicki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.