Strażacy nie idą do piekła, bo od razu zaczęliby gasić ogień

Czytaj dalej
Fot. Jakub Pikulik
Jarosław Miłkowski

Strażacy nie idą do piekła, bo od razu zaczęliby gasić ogień

Jarosław Miłkowski

- Na moim miejscu każdy postąpiłby tak samo - mówił nam Mateusz Pawlak, strażak z komendy miejskiej w Gorzowie. Z jego słów przebijała skromność. Tymczasem to prawdziwy bohater. Wczoraj po południu w Filharmonii Gorzowskiej odebrał nagrodę w konkursie Strażak Roku, jaki „GL” organizowała wraz z komendą wojewódzką Państwowej Straży Pożarnej oraz zarządem oddziału wojewódzkiego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych.

Okazja do wręczenia nagród była specjalna. Lubuscy strażacy właśnie wczoraj obchodzili swoje święto. Nie tylko spotkali się w swoim gronie (wielu z nich odebrało ordery, odznaczenia, medale i awanse), ale też zaprosili na rodzinny festyn mieszkanców całego regionu.

Mateusz Pawlak został nagrodzony w kategorii: Bohater Roku Zawodowiec. Czym sobie na nią zasłużył?

21 marca tego roku, około 22.30, pan Mateusz wracał do domu i był świadkiem wypadku osobówki, która uderzyła w mur i stanęła w płomieniach. 29-latek bez wahania zabrał się za ratowanie poszkodowanych. Najpierw pomógł wyjść pasażerce i w związku z tym, że nie miała widocznych obrażeń przekazał pod opiekę jednemu ze świadków zdarzenia. W roztrzaskanym samochodzie cały czas był jednak nieprzytomny i uwięziony kierowca. Najważniejsze dla pana Mateusza było więc uratowanie mu życia. Strażak sprawdził mu funkcje życiowe, zorientował się, jakie kierowca ma obrażenia i zabezpieczył odcinek szyjny kręgosłupa. Po odzyskaniu przez mężczyznę przytomności i przyjeździe innych strażaków założył mu kołnierz, podał tlen i zadbał o to, by kierowca się nie wychłodził. Gdy przyjechała karetka, mogła od razu zabrać kierowcę do szpitala.

Jakby tego było mało, 29-latek cały czas sprawdzał, czy przypadkiem nie pogarsza się stan pasażerki.

Pan Mateusz działa w straży od 2010 r. Chęć niesienia pomocy ludziom bardzo mocno poczuł w 2010 r., gdy w okolice Gorzowa nadeszła w Warcie wielka woda. - W trakcie tej powodzi poczułem, że chcę zostać strażakiem - mówił nam wczoraj. 29-latek zaczął działać w OSP Deszczno i OSP Borek. Po kilku latach dostał się do Państwowej Straży Pożarnej, czyli został zawodowcem.

Tytuł Bohater Roku Ochotnik wywalczył natomiast Andrzej Staroszczuk, wiceprezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Mirocinie Górnym koło Kożuchowa. Pan Andrzej to strażak z 25-letnim stażem. On też uratował czyjeś życie - konkretnie - mieszkance Mirocina, pani Marii. Kobieta mieszka sama, jest w dość kiepskiej formie. Kilka miesięcy temu złamała nogę i od tamtej pory leży w łóżku. Pewnego dnia w jej mieszkaniu pojawił się dym. Pani Maria próbowała więc wstać z łóżka, żeby otworzyć okno. Niestety, upadła na podłogę i nie mogła się ruszyć a po paru chwilach nie miała już czym oddychać. Dusiła się i nawet nic nie mogła z tym zrobić.

W tym momencie kobieta usłyszała, że otwierają się drzwi do jej domu. To wszedł właśnie pan Andrzej. Gdy bowiem wychodził z remizy, usłyszał dźwięk czujki dymu. - Od razu zwróciło to moją uwagę i pobiegłem do domu pani Marii. Zadymienie było tak duże, że jej nie widziałem. W tej samej chwili usłyszałem wołanie o pomoc i udało mi się panią Marię zlokalizować na podłodze. Szybko ją podniosłem i otworzyłem drzwi oraz okno - wspomina A. Staroszczuk. Dzięki tej szybkiej pomocy, po wezwaniu pogotowia, okazało się, że stan mieszkanki Mirocina jest na tyle dobry, że nawet nie trzeba było odwozić ją do szpitala. Gdyby jednak minęło jeszcze kilka lub kilkanaście minut, to mogłoby dojść do tragedii.

Nasz konkurs przeprowadzaliśmy w sześciu kategoriach (pełną listę laureatów znajdziecie w ramce na sąsiedniej stronie). Jedną z nich była: Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza. W niej zwyciężyła drużyna z OSP Rogoziniec w powiecie świebodzińskim. - Grupa liczy 16 osób i większość stanowią dziewczyny. Jest ich dziewięć, a chłopców siedmiu - mówił nam tuż po odebraniu nagrody przez drużynę jej dowódca Adrian Józefiak, 17-latek. On przygodę ze strażą zaczął sześć lat temu. Zainteresowanie nie wzięło się znikąd. Jego tata, Tomasz Józefiak, to naczelnik ochotników w Rogozińcu. Syn przyglądał się poczynaniom ojca i tak się wkręcił, że teraz sam prowadzi drużynę. Ekipa jest zgrana. I ma na swoim koncie sukcesy nie tylko w naszym konkursie. Rok temu zajęła pierwsze miejsce w powiatowych zawodach sportowo-pożarniczych.

Okazją do wręczenia nagród był wojewódzkie obchody Dnia Strażaka. Przypadają one w 25-lecie utworzenia Państwowej Straży Pożarnej.

W Lubuskiem mamy niespełna 1 tys. strażaków zawodowych i około 10 tys. ochotników. Strażakiem ochotnikiem jest m.in. prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki. Zebranym w Filharmonii Gorzowskiej tłumaczył, dlaczego strażacy nie idą do piekła. - Wiecie dlaczego? Bo od razu zaczęliby gasić ogień - mówił.

Jarosław Miłkowski

Jestem dziennikarzem gorzowskiego działu miejskiego "Gazety Lubuskiej". Zajmuję się tym, co na co dzień dzieje się w Gorzowie - opisuję to, co dzieje się w magistracie, przyglądam się miejskim inwestycjom, jestem też blisko Czytelników. Często piszę teksty o problemach, z którymi mieszkańcy przychodzą do naszej redakcji w Gorzowie (Park 111, ul. Sikorskiego 111, II piętro). Poza tym bliskie mi są tematy związane z Kościołem. Od dzieciństwa jestem też miłośnikiem żużla, więc zajmuję się też tą dyscypliną sportu. Gdy żużlowcy rozgrywają sparingi, turnieje szkoleniowe a także jeżdżą w turniejach za granicą Polski, wybieram się tam z aparatem fotograficznym.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.