Strażak ochotnik gasił pożary, które sam podpalał

Czytaj dalej
Fot. Kacper Chudzik
Kacper Chudzik

Strażak ochotnik gasił pożary, które sam podpalał

Kacper Chudzik

24-letni mężczyzna, jako członek OSP, gasił pożary, które... sam wcześniej wywoływał. Teraz odpowie za podpalenie pięciu stodół w dwóch miejscowościach. Łączne straty wyceniono na blisko 400 tys. zł.

Mieszkańcy Łagoszowa Wielkiego mogą odetchnąć z ulgą. Policji udało się zatrzymać 24-latka podejrzewanego o serię podpaleń, do których dochodziło w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Ostatni raz zaatakował 19 kwietnia w nocy, gdy ponownie próbował podpalić budynki gospodarcze. Na szczęście OSP była akurat na nogach i udało się ugasić pożar w zalążkach. Podpalacz nie zdążył odpowiednio podłożyć ognia, bo prawdopodobnie spłoszyła go strażacka syrena.

Jego tożsamość udało się ustalić m.in. dzięki nagraniom z monitoringu znajdującego się na jednym z sąsiednich budynków. Widać na nich było samochód podejrzanego stojący niedaleko miejsca, w którym próbował podpalić kolejną stodołę. 24-latek został zatrzymany i podczas przesłuchania przyznał się do podpalenia pięciu budynków na terenie gminy Radwanice.

Kolegów z OSP zastanawiało, dlaczego 24-latek zawsze jest pierwszy przy pożarach

- Podejrzany jest strażakiem ochotnikiem, z jednostki w Łagoszowie Wielkim. Po zatrzymaniu przyznał, że przy podpalaniu był nietrzeźwy i dlatego to robił. Wyraził też chęć poddania się leczeniu. Grozi mu kara do pięciu lat pozbawienia wolności - mówi Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy prokuratury. Cztery podpalenia miały miejsce w Łagoszowie Wielkim, jedno w Radwanicach (doszło do nich 31 stycznia, 26 lutego, 12 i 19 marca oraz 19 kwietnia). Łączne straty, które ponieśli właściciele zniszczonych budynków wyniosły blisko 400 tys. zł.

Gdy doprowadzano go do prokuratury szedł ze spuszczoną głową. Na pytanie mediów odparł jedynie, że żałuje tego co zrobił. Nic dziwnego. Grozi mu nie tylko więzienie, ale też konieczność pokrycia wyrządzonych strat.
Młody mężczyzna już od jakiegoś czasu był w gronie podejrzanych. Kolegów z OSP zastanawiało m.in. to, dlaczego zawsze jest pierwszy na nogach w przypadku pożaru.
- Policja miała go namierzonego wcześniej, ale nie było dowodów. Współpracowaliśmy z nimi, żeby doprowadzić to do finału, no i się potwierdziło - mówi Henryk Kowalski, prezes OSP w Łagoszowie Wielkim. - Te podpalenie to był jego ostatni ruch. Cieszymy się, że mamy to już za sobą. On się bardzo udzielał. Zawsze był na pożarach. Nikt z początku nie podejrzewał, że kryje się za tym coś więcej.

Póki co mężczyzna wciąż jest członkiem OSP, choć raczej nie potrwa to długo. - Musimy poczekać na wyrok, bo nie chcemy wychylać się przed szereg. Jednak jak tylko będzie pewne, że to jego sprawka, to na pewno usuniemy go z naszej jednostki - dodaje pan Henryk.

Mężczyzna tłumaczył, że podczas podpalania był nietrzeźwy. Wyraził też chęć poddania się leczeniu

Jak opowiadają nam ludzie, 24-letni ochotnik OSP był cichym i spokojnym człowiekiem. Pracował w jednej z firm znajdujących się w polkowickiej strefie ekonomicznej. - Jego matka teraz rwie sobie włosy z głowy przez niego - usłyszeliśmy od jednego z mieszkańców gminy. Seria podpaleń spędzała sen z powiek ludzi z Łagoszowa. Bali się, że to ich mienie będzie następne i przez piromana komuś stanie się krzywda.

- Dzięki tym udanym łowom policji możemy wreszcie odetchnąć z ulgą i spokojnie zasnąć. Zakończyły się strachy na wiosce – cieszy się sołtys Łagoszowa Wielkiego, Józef Olejnik. - Ten chłopak był niepozorny i jego zachowanie zaskoczyło nas, chociaż już jakiś czas podejrzewano właśnie jego. Zawsze miał jednak alibi. No i jeszcze gasił te pożary. Nie wiem jakie miał korzyści, bo przecież za gaszenie na naszej wiosce nie dostawał pieniędzy. Był cichy i spokojny, a tu się okazało, że robił takie paskudztwa - mówi sołtys, który nie wierzy też w tłumaczenia zatrzymanego mężczyzny. - Mówił, że podpalał, bo był pijany. Ja go nigdy pijanego nie widziałem. Teraz on żałuje swoich czynów, ale to trochę późno. Ludziom narobił ogromnych strat - dodaje J. Olejnik.

Wójt gminy Radwanice, Paweł Piwko, przyznaje, że jest zadowolony z pracy policji i strażaków z OSP. - Robili co w ich mocy i przyniosło to skutki. Żałuję tylko, że podpalaczem okazał się nasz mieszkaniec, ale tak czasem bywa i nic na to nie poradzimy - mówi Paweł Piwko. - Jeśli chodzi o gospodarzy, którzy ponieśli straty, to staramy się im jakoś pomóc. Umorzyliśmy im do końca roku podatek rolny. Wiem też, że działa pomoc sąsiedzka. Otrzymali na przykład słomę od innych gospodarzy - dodaje wójt.

Autor: Kacper Chudzik

Kacper Chudzik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.