Strzelił matce prosto w pierś

Czytaj dalej
Fot. pixabay.com
Paweł Kozłowski

Strzelił matce prosto w pierś

Paweł Kozłowski

19-latek chciał zabić ojczyma na oczach brata i matki. Kiedy usłyszał, że rodzina wróciła z zakupów, stanął w kominiarce z wycelowanym sztucerem. Ale próg pierwsza przekroczyła jego ukochana mama...

Krystian jest synem Bożeny z jej drugiego związku. Ma starszego, przyrodniego brata i ojczyma. Mieszkają w czwórkę w małej wiosce w okolicach Międzyrzecza, ich dom znajduje się pod lasem, jest oddalony od kolejnego o kilkaset metrów, a rodzina z nikim nie utrzymuje kontaktów. Trzy pokoje bez łazienki, toaleta na zewnątrz. Krystian dzieli pokój z bratem, ale nie ma pomiędzy nimi prawdziwej braterskiej więzi. Podobnie jest z 36-letnim ojczymem, choć ich kontakt jest już lepszy. Chłopak z problemami zdał gimnazjum. Nie potrafi ukończyć szkoły średniej, więc zaczął pracować fizycznie. Kilka lat wcześniej miał nadzór kuratora za kradzież wiertarki. Mimo że wygląda na niepozornego, są z nim kłopoty. Z akt wynika, że w środowisku rówieśników nie jest akceptowany, wiele razy dostał po głowie w bójkach. Następstwa pobić obniżyły poczucie jego wartości, zaburzyły funkcjonowanie w społeczeństwie, słabiej słyszy na jedno ucho, ma kłopoty z pamięcią i nauką. 19-latek jest skryty, izoluje się od innych. Dostaje rentę psychiatryczną, był też pod opieką psychologa.

Brat zeznaje, że trzy lata wcześniej Krystian trafił w złe towarzystwo, zaczął brać narkotyki, spotykać się z dilerami, jeździł do Gorzowa, gdzie zadawał się ze starszymi. Po jakimś czasie na chwilę się uspokoił, ale przed wakacjami kłopoty zaczęły się na nowo. Wróciły wulgaryzmy, agresywne zachowanie, zaczepki, prowokacje.

Tyle że te zachowanie Krystian przeplata z całkiem normalnym. Bo z drugiej strony chłopak zarabia pieniądze, nie pije. Większą część wypłaty oddaje rodzicom, a z ojczymem - zapalonym myśliwym - chodzi na polowania.

W poniedziałek 19 grudnia dochodzi pomiędzy 19-latkiem i ojczymem do wymiany zdań. Andrzej ma mu za złe, że Krystian chodzi do jego samochodu, gdzie przez długi czas rozmawia przez telefon (nawet po trzy godziny) i nie zamyka drzwi od auta. Ale to nie jest wielka sprzeczka... Po południu rodzice jadą do Międzyrzecza na zakupy, a Krystian zostaje w domu. Samochód jest zepsuty, więc w jedną stronę łapią okazję. Wrócić mieli ze starszym z synów, który kończył wtedy pracę. Gdy dojeżdżają, mama dzwoni do młodszego, by napalił w kominku. Ale z daleka rodzice widzą, że w domu nie palą się światła, nawet na choince, która już od kilku dni stoi przed wejściem.

Pierwszy do drzwi podszedł brat. Zapalił światło na ganku i zawołał Krystiana, by pomógł przy zakupach. Bożena wzięła reklamówki i weszła, Andrzej był kilka kroków za nią. Nagle usłyszał wystrzał. Pomyślał, że Krystian bawi się sztucerem, który wypalił przez przypadek (w nocy ojczym wrócił z nieudanego polowania, nie zabezpieczył broni, bo za kilka godzin znów chciał popędzić do lasu). Kiedy zobaczył żonę leżącą na podłodze, sądził, że położyła się ze strachu po wystrzale. Jednak, gdy podszedł do niej, oberwał kolejną kulą w nogę. Do starszego krzyknął, by uciekał, a on sam pobiegł przed dom. W oddali usłyszał jeszcze głos żony, która zwróciła się do młodszego po imieniu, mówiąc: Co ty narobiłeś?
Ojczym z komórki wykręcił 112 i wezwał policję. Gdy się odwrócił, zauważył w ciemnościach postać (wtedy jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że to pasierb). W jego kierunku padły jeszcze dwa strzały, na szczęście chybione.

W oddali usłyszał jeszcze głos żony, która zwróciła się do syna po imieniu, mówiąc: Co ty narobiłeś?

Bożena dostała w pierś. Mimo reanimacji, nie udało się uratować kobiety. Policjanci uzbrojeni w długą broń zablokowali drogi. Użyto psa tropiącego, ale Krystian się im wymknął. Chłopak wrócił do domu, rzucił broń na łóżko, wziął laptopa oraz kamerę brata i na stopa dojechał do Międzyrzecza. Stamtąd jeden z kolegów podwiózł go do Skwierzyny, gdzie pod ratuszem spotkał się z niedawno poznaną dziewczyną. Nie trwało to długo, więc 19-latek zadzwonił po kolejnego znajomego, tym razem z Gorzowa. Okazał się nim właściciel jednej z agencji towarzyskich, w której w wakacje Krystian... szukał zatrudnienia. Chłopak skłamał mu, że pokłócił się z rodzicami, uciekł z domu i od trzech dni nic nie jadł. Mężczyzna zlitował się nad nim i zabrał do Gorzowa, gdzie nawet załatwił mu nocleg. Kupił też od niego laptopa i kamerę (później usłyszy za to zarzut).

Krystian wpadł po północy 21 grudnia. W pubie Studnia w centrum miasta wypił trzy piwa i dwa kieliszki tequilli. Kiedy wyszedł przed lokal, natknął się na patrol. Policjanci - widząc, że dziwnie się zachowuje - wylegitymowali go i oczywiście zatrzymali.

Podczas przesłuchania 19-latek płacze. Nie chce zeznawać, odpowiada tylko na pytania. Przyznaje, że na oczach brata i matki chciał zabić ojczyma, bo ten rzekomo znęcał się nad swoją żoną. Starszy z braci zeznaje, że rodzice się kochali. Co prawda zdarzały się kłótnie, ale jak to w każdym domu...

Biegli orzekli, że chłopak wszystko zaplanował. Miał zdolność do rozpoznawania czynów i kierowania swym postępowaniem. W gorzowskim Sądzie Okręgowym dostał 25 lat. Od wyroku była wnoszona apelacja. Krystian chciał nawet kasacji, pisał też do Ministerstwa Sprawiedliwości o ułaskawienie, w końcu o obniżenie kary. Na nic to się zdało. Z więzienia wyjdzie w 2030 r.

Paweł Kozłowski

Kierownik działu online. Politolog z wykształcenia, miłośnik twittera, fan sportu. W "Gazecie Lubuskiej", z krótką przerwą, pracuję od 2000 r.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.