Szkoła czy zerówka - co wybrać [opinia eksperta]

Czytaj dalej
Fot. Archiwum rodzinne
Ewa Abramczyk-Boguszewska

Szkoła czy zerówka - co wybrać [opinia eksperta]

Ewa Abramczyk-Boguszewska

- Bez fachowej pomocy nie podejmiemy odpowiedzialnej decyzji - twierdzą rodzice 6-latków. To od nich znów zależy, gdzie dziecko trafi we wrześniu.

- Zdecydowaliśmy, że Franek pójdzie we wrześniu do szkoły - mówi Katarzyna Matysek z Zielonki pod Bydgoszczą. Pani Katarzyna ma dwóch synów: Franka, który w tym roku kończy 6 lat, i 12-letniego Mateusza.

- Starszy syn również rozpoczął naukę w szkole jako 6-latek i nigdy tego nie żałowaliśmy - podkreśla pani Katarzyna. - Franek umie już czytać. Zainteresował się literkami w zerówce, która była dla niego przełomem. Zauważyłam, że bardzo szybko się rozwija. Jest ciekawy świata i chce iść do szkoły. Nie można z góry zakładać, że 6-latek nie jest emocjonalnie dojrzały. Takiej dojrzałości brakuje czasem i 7-latkom.

Właśnie gotowością szkolną 6-latków, a raczej jej brakiem rodzice martwią się najbardziej. Od ich woli zależy bowiem, czy dziecko pójdzie do pierwszej klasy, czy też pozostanie w zerówce. To skutek znowelizowanej ustawy o systemie oświaty, która przywróciła obowiązek szkolny 7-latków. O rok młodsze dzieci mogą, ale nie muszą iść do szkoły. Orzeczenie poradni o gotowości szkolnej dziecka jest wymagane tylko wtedy, gdy dziecko nie ma przygotowania przedszkolnego.

- Dobrze, że mamy wybór, ale decyzja nie jest łatwa - mówi Justyna Romecka z Bydgoszczy, mama Nataszy. - Córka urodziła się w styczniu. We wrześniu będzie więc miała 6,5 roku. Wciąż zastanawiam się, co zrobić. Najpierw byłam przekonana, że córka pójdzie do szkoły. Teraz, po rozmowie z przedszkolnym psychologiem, mam wątpliwości. Okazuje się, że choć Natasza jest bardzo zdolna i świetnie radzi sobie z nauką, to emocjonalnie nie jest gotowa na szkołę. Pewnie pójdzie więc do pierwszej klasy za rok, jako 7,5-latka. Według mnie wszyscy rodzice powinni poradzić się fachowca, zanim zdecydują o przyszłości 6-latka.

- Chętnie porozmawiałabym z psychologiem, który powiedziałby, czy moje dziecko „nadaje się” do szkoły - mówi również pani Alicja z Bydgoszczy, mama Kuby. - W przedszkolu otrzymujemy na piśmie informację o tym, jak wypadło badanie gotowości szkolnej, ale to trochę za mało. Uważam, że taka rozmowa powinna być standardem. Wiem, że mogę poprosić o nią wychowawczynię synka, ale nie o to chodzi. Mam wrażenie, że przeniesiono odpowiedzialność na rodziców, a w zamian nie zapewniono dodatkowej pomocy. Przepisy zmieniono szybko, wręcz „na kolanie”, nie myśląc o tym, że trzeba rodzicom ułatwić rozstrzygnięcie dylematów.

Druga sprawa to program nauczania. Na razie obowiązuje ten dla 6-latków. - Jaką mam gwarancję, że będzie on aktualny? - zastanawia się pani Alicja. - Ministerstwo zapowiada zmiany. A przecież 6-latki powinny uczyć się według podstawy dostosowanej do ich możliwości. To samo dotyczy 7-latków, dla których z kolei obecny program jest za łatwy. Pozostawienie 6-latka w przedszkolu też nie ma większego sensu, bo straci on rok, ucząc się tego samego, zwłaszcza że to wiadomości przewidziane dla 5-latków.

- Całym sercem jestem za szkołą - mówi z kolei pani Agnieszka z Chojnic. - Moje dziecko poszło do szkoły we wrześniu 2015 jako 6-latek, z racji obowiązku szkolnego. Uważam, że bardzo dobrze się stało. - W klasie są tylko 6-latki. Dzieci się przyjaźnią, nauczycielka wie, jak z nimi pracować, jest czas na zabawę i na naukę. Córka robi bardzo duże postępy. Sądzę, że 6-latki nie są za małe, aby iść do szkoły.

Rodzice będą podejmować decyzję o wyborze szkoły lub przedszkola już niedługo, bo w marcu. Wtedy przeprowadzana jest rekrutacja.

- Funkcjonowanie 6-latków w szkole to naprawdę sprawa bardzo indywidualna - podkreśla Grażyna Szczepańczyk, nauczyciel konsultant w zakresie edukacji wczesnoszkolnej w Kujawsko-Pomorskim Centrum Edukacji Nauczycieli w Bydgoszczy. - Dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym są chłonne wiedzy, odkrywania, nabywania nowych umiejętności. Ważne, by to mądrze spożytkować i ukierunkować. Zaufajmy nauczycielom, którym leży na sercu dobro dzieci, którzy pozwalają im działać, rozwijają ich myślenie i zachęcają je do samodzielności, do podejmowania ważnych dziecięcych decyzji. Dobrzy nauczyciele są zarówno w szkołach, jak i przedszkolach. Pamiętajmy też o tym, że pierwszymi nauczycielami dziecka są jego rodzice i to przede wszystkim oni uczą życia swoje dzieci, najczęściej poprzez własny przykład.

***

Opinia Eksperta

Grażyna Szczepańczyk, nauczyciel konsultant w zakresie edukacji wrzesnoszkolnej w Kujawsko-Pomorskim Centrum Edukacji Nauczycieli w Bydgoszczy.

- Jak 6-latki radzą sobie w szkole?
- Mam rozległe kontakty z nauczycielami pracującymi w szkole z 6-latkami w różnych środowiskach: wielkomiejskim, miejskim i wiejskim. Rozmowy na temat efektów pracy z dziećmi o rok młodszymi są od wielu lat numerem 1 w naszych dyskusjach. Wśród moich rozmówców zdania są podzielone. Połowa nauczycieli twierdzi, że 6-latki świetnie radzą sobie w szkole, połowa zaś podkreśla ich problemy dydaktyczne, emocjonalne, problemy z przestrzeganiem przyjętych zasad, współdziałaniem w grupie, nawiązywaniem kontaktów z innymi dziećmi, chwiejność emocjonalną. Moje osobiste doświadczenie w pracy z sześciolatkami jest dobre. Były to jednak pojedyncze dzieci w zespołach 7-latków, dzieci przebadane przez pracowników poradni psychologicznej pod kątem dojrzałości szkolnej.

Funkcjonowanie sześciolatków w szkole to naprawdę sprawa bardzo indywidualna. Pamiętajmy, że 6-latki były w szkole od zawsze. Co prawda rzadko, ale takie prawo miało nawet moje (już starszawe) pokolenie. Jeden z moich kolegów z klasy, który jako 6-latek rozpoczął naukę w szkole był świetnym uczniem, świetnym kolegą. O tym, że jest od nas o rok młodszy dowiedzieliśmy się przypadkiem pod koniec szkoły podstawowej. Z drugiej strony pamiętam jednego z moich 6-letnich uczniów, który przez wszystkie lata pobytu w szkole doskonale radził sobie z opanowywaniem wiedzy i umiejętności, ale przez cały czas miał problemy z emocjami i kontaktami społecznymi.

- Czy to dobrze, że rodzice mogą sami decydować o posłaniu (lub nie) dziecka 6-letniego do szkoły?
- Nie mnie to oceniać. Rodzicom najbardziej zależy na dobru dziecka. Wielu z nich przed podjęciem decyzji konsultuje się z nauczycielami przedszkola, specjalistami w poradniach psychologicznych, idzie na drzwi otwarte do wybranej szkoły, by ją lepiej poznać. Znam rodziców, którzy ze strachem posłali swojego 6-latka do szkoły i przeżyli miłą niespodziankę, bo dziecko szybko odnalazło się w grupie, szybko usamodzielniło się, zmężniało. Ale znam też takich, którzy byli przekonani, że ich dziecko wejdzie przebojem w środowisko szkolne i… zawiedli się. Dziecko szybko się zniechęciło, miało problemy z opanowaniem tego, czego wymagano w szkole. Nie ma reguły.

- Czy słusznie obawiamy się….?
- Dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym są chłonne wiedzy, odkrywania, nabywania nowych umiejętności. Ważne, by to mądrze spożytkować i ukierunkować. Zaufajmy nauczycielom, którym naprawdę leży na sercu dobro dzieci, zaufajmy nauczycielom, którzy pozwalają dzieciom działać, rozwijają ich myślenie, zaufajmy nauczycielom, którzy zachęcają dzieci do samodzielności, do podejmowania ważnych dziecięcych decyzji. Zwracam uwagę na to, że dobrzy nauczyciele są zarówno w szkołach jak i przedszkolach. Pamiętajmy też o tym, że pierwszymi nauczycielami dziecka są jego rodzice i to przede wszystkim oni uczą życia swoje dzieci, najczęściej poprzez własny przykład.

Osobiście, od lat mam stały pogląd na temat wieku rozpoczęcia nauki przez dzieci w szkole i coraz bardziej utwierdzam się w słuszności mojego przekonania. Nie chcąc nic sugerować, by decyzje rodziców były ich autonomicznym wyborem stwierdzę tylko, że wierzę w rozsądek rodziców, wierzę, że podjęta przez nich decyzja będzie dobra dla dzieci, będzie sprzyjać poczuciu bezpieczeństwa ich pociech i powoli im cieszyć się nauką, która będzie dla nich fascynującą przygodą z myśleniem.

Ewa Abramczyk-Boguszewska

Szkoła – to nie tylko miejsce, ale przede wszystkim uczniowie i nauczyciele. To oni tworzą ją każdego dnia. Dlatego też piszę o tym, co dla nich ważne: o ich problemach, codziennych sprawach, sukcesach i radościach. W swoich artykułach zawsze staram się pokazać dwie strony medalu, bo przecież w gruncie rzeczy chodzi nam wszystkim o to samo: o dobrą edukację dla dzieci. Sięgam również po opinie fachowców, którzy odnoszą się do aktualnej sytuacji w polskiej oświacie. Interesuje mnie też to, co dzieje się na polskich uczelniach, zwłaszcza tych z Kujawsko-Pomorskiego. Pisząc o edukacji, ciągle się czegoś uczę.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.