Szpital w Gorzowie tłumaczy się z zatrudnienia doktor Lindy H.

Czytaj dalej
Fot. Jakub Pikulik
Jarosław Miłkowski

Szpital w Gorzowie tłumaczy się z zatrudnienia doktor Lindy H.

Jarosław Miłkowski

– Gdybyśmy odmówili przyjęcia do pracy pani doktor, moglibyśmy spotkać się z zarzutem dyskryminacji – mówią w szpitalu w Gorzowie. Po zatrudnieniu Lindy H. emocje w ludziach aż kipią.

Luiza: Rozumiem, że brakuje lekarzy, ale za narażanie pacjentów ktoś powinien odpowiedzieć. Wioletta: Czy naprawdę musi dojść do tragedii, aby ktoś się wreszcie obudził? To tylko nieliczne komentarze (są też pozytywne) dotyczące doktor Lindy H., którą szpital zatrudnił ją w nocnym i świątecznym ambulatorium. Pojawienie się jej w szpitalu to najgorętszy temat w regionie. Wszystko wzięło się stąd, że w weekend doktor badała czteromiesięczne dziecko z gorączką i powiedziała jego rodzicom, że w Ameryce nasącza się wacik whisky i smaruje dziecko.

Z miejsca informacja o Lindzie H. poszła w świat. Mieszkańcy Gorzowa zaczęli więc informować się nawzajem o jej przeszłości. W przeszłości udawała psychiatrę, choć jest internistą i wypuściła z oddziału schizofrenika, który później obciął głowę swojej dziewczynie. Ona sama mówi „GL”: To wszystko, co piszą, to kłamstwa. Ta nagonka trwa już 20 lat!

– Gdybyśmy nie zatrudnili pani doktor, moglibyśmy zostać posądzeni o dyskryminację. Owszem, można byłoby Lindy H. nie przyjąć. Tylko jak mielibyśmy to uzasadnić? Że wcześniej były niepochlebne artykuły na jej temat?! – mówi Robert Surowiec, wiceprezes szpitala.

Przyznaje, że takiego zainteresowania jakimś tematem jak przypadku Lindy H. jeszcze nie widział. – Nie będę czytał uwag w internecie. Jeśli ktoś ma zastrzeżenia do kompetencji pani doktor, zapraszam do swego gabinetu. Umówić się można telefonicznie (tel. 95 733 12 22) – mówi Surowiec.

Opowiada nam też o psychozie wśród pacjentów. – Jeden z doktorów poszedł w czasie dyżuru Lindy H., by porozmawiać z pacjentami. Od jednej z pacjentek, która wyszła z jej gabinetu, usłyszał: „Jaka przemiła ta pani doktor. Dobrze, że to nie Linda H”.

Marszałek województwa i szefowa izby lekarskiej do zatrudnienia Lindy H. mają wątpliwości.

- To jest nagonka! - mówi GL doktor Linda H. ze szpitala

„W związku z ostatnimi zajściami w naszym szpitalu (…), obawiając się nie tylko o nasze zdrowie, ale i życie - kategorycznie i stanowczo żądamy natychmiastowego odwołania wiceprezesa Roberta Surowca oraz prezesa Jerzego Ostroucha” – tak brzmi początek internetowej petycji w sprawie odwołania szefów gorzowskiej lecznicy. Wczoraj o 14.00 podpisało się pod nią 775 osób. Petycja pojawiła się po tym, gdy szpital zatrudnił doktor Lindę H. W ostatni weekend miała ona pierwszy dyżur w nocnym i świątecznym ambulatorium (wcześniej była mowa o szpitalnym oddziale ratunkowym, czego szpital od razu nie zdementował). Gdy informacja o zatrudnieniu Lindy H. pojawiła się w internecie, wśród internautów zawrzało. Za panią doktor ciągnie się bowiem zła sława. Dodajmy - jej zdaniem - niepotwierdzona w faktach.

Lindzie H. zarzuca się m.in., że dwa lata temu miała narazić na utratę życia jednego z pacjentów. - Nazwisko pani doktor pojawiało się w śledztwie, ale o błędy lekarskie zostały oskarżone trzy inne osoby, a nie ona – mówiła nam wczoraj Jolanta Waśniowska z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie. Także dwa lata temu – zdaniem naszej Czytelniczki - miała nie przebadać trzylatki, która miała zapalenie płuc. - To nieprawda! – mówiła nam wczoraj, choć i wtedy – w styczniu 2017 r. – tłumaczyła, że każdego pacjenta bada bardzo dokładnie.

Z życiorysu Lindy H. przypomina się też ustalenia „Gazety Wyborczej” sprzed 14 lat. Ogólnopolski dziennik ustalił, że w 1997 r. pani doktor zaczęła pracować w Nowej Zelandii, podała się za psychiatrę, choć jest internistą.Następnie zwolniła chorego psychicznie, który zabił swoją partnerkę i obciął jej głowę. Dwa lata temu pani doktor potwierdziła GL, że miało to miejsce.

Media wytykają jej również to, że posługiwała się fałszywi dokumentami, gdy zatrudniała się w szpitalu w podwarszawskich Tworkach.

- To wszystko, co się pisze, to kłamstwa! To jest ukartowane! To nagonka na mnie – mówiła wczoraj GL Linda H.

Rozważa, by „przeciwko mediom, które rozpowszechniają o niej nieprawdziwe informacje”, skierować sprawę do sądu.

Dlaczego szpital zatrudnił Lindę H.? - Pani doktor ma wszelkie możliwe uprawnienia – mówił w poniedziałek Jerzy Ostrouch, prezes szpitala.

- Linda H. nie jest pozbawiona prawa wykonywania zawodu – mówiła nam wczoraj doktor Ewa Joniec, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Gorzowie, która – na prośbę GL – sprawdziła Centralny Rejestr Lekarzy.

- Ja nie kwestionuję praw do leczenia pani doktor. To jednak szpital bierze odpowiedzialność za zatrudnienie konkretnego człowieka. Ja na miejscu szpitala raczej bym pani doktor nie przyjęła – dodawała w rozmowie z GL prezes gorzowskiej izby lekarskiej.

- Co do zatrudnienia doktor Lindy H. przez zarząd szpitala, zwrócimy się o opinię do izby lekarskiej. Osobiście uważam, że nie należy bagatelizować opinii rodziców. Lekarz zdobywa zaufanie pacjentów latami praktyki i jeśli takiego zaufania nie posiada, to nie powinien pracować w samorządowym szpitalu – mówi nam Elżbieta Anna Polak, marszałek lubuski, któremu podlega szpital.

Sprawy petycji i marszałek Polak, i prezes Ostrouch, i wiceprezes Surowiec, nie chcą komentować.

Jarosław Miłkowski

Jestem dziennikarzem gorzowskiego działu miejskiego "Gazety Lubuskiej". Zajmuję się tym, co na co dzień dzieje się w Gorzowie - opisuję to, co dzieje się w magistracie, przyglądam się miejskim inwestycjom, jestem też blisko Czytelników. Często piszę teksty o problemach, z którymi mieszkańcy przychodzą do naszej redakcji w Gorzowie (Park 111, ul. Sikorskiego 111, II piętro). Poza tym bliskie mi są tematy związane z Kościołem. Od dzieciństwa jestem też miłośnikiem żużla, więc zajmuję się też tą dyscypliną sportu. Gdy żużlowcy rozgrywają sparingi, turnieje szkoleniowe a także jeżdżą w turniejach za granicą Polski, wybieram się tam z aparatem fotograficznym.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.