To była największa szkoła w województwie. Obchodzi 30. urodziny

Czytaj dalej
Fot. SM Górczyn
Tomasz Rusek

To była największa szkoła w województwie. Obchodzi 30. urodziny

Tomasz Rusek

„Dwudziestka” z gorzowskiego Górczyna obchodzi 30. urodziny. W historii tej szkoły widać - jak w soczewce - radości i smutki chyba całej polskiej edukacji.

Był rok 1986. I było chłodno. Bo każdego 17 lutego, nawet gdy zza chmur wyjrzy słońce, jest chłodno. Właśnie wtedy w nowiutkiej (choć - tak po prawdzie - jeszcze budowanej wykańczanej) szkole podstawowej nr 20 na Górczynie zabrzmiał pierwszy dzwonek. W 111 nowiutkich klasach, przy nowiutkich biurkach, na nowiutkich krzesłach zasiadło 556 dzieci. Pierwszych w dziejach uczniów szkoły dwudziestki. Opiekowało się nimi 19 nauczycieli.

Górczyn jak szczęka

W kronice szkolnej zapisano: „Od tego dnia mamy już swoją szkołę, w której czujemy się pełnoprawnymi gospodarza

Sam Górczyn był wtedy trochę jak szczęka tych pierwszoklasistów: szczerbaty. Pojedyncze budynki, pola, nieużytki. A pośrodku tego wszystkiego potężna szkoła. Kto wie, czy nie za duża - jak się wówczas niektórym wydawało.

Podobnie lata 80. wyglądały w całej Polsce. Osiedla z wielkiej płyty pączkowały, szkoły budowano na potęgę. SP 20 też się rozrastała. I szybko zaczęła odczuwać - jak wszystkie szkoły w kraju - wyż demograficzny. Bo o ile 17 lutego 1986 r. naukę zaczęło tu mniej niż 600 dzieci, to w roku szkolnym 1986/87 było ich już 1.156. Kolejnego września było już 1.730 uczniów. Następnego - 2.300. A później (był to rok szkolny 89/90) - uczyło się tutaj 2,9 tys. uczennic i uczniów!

Były to lata, w których górczyńską podstawówkę słusznie uważano za największą szkołę w całym województwie - wtedy jeszcze gorzowskim. Przez kolejne lata liczba dzieci powoli się zmniejszała, ale dopiero we wrześniu 1997 r. spadła poniżej 2 tys. osób.

Sporo z tego pamiętam, bo sam, jako siedmioletni grzebyk, poszedłem tu zacząć przygodę z nauką. Zaliczyłem w dwudziestce dwa pełne lata nauki. I to właśnie w czasie, gdy liczyła niemal 3 tys. uczniów! Pamiętam, że - jak przystało na osiedlową szkołę w mieście wojewódzkim - uczyliśmy się na zmiany, od 7.15 (!), a lekcje trwały czasami i do 19.00. Klas było nawet po 90 (ja chodziłem do A albo B, ale już moja o dwa lata siostra chodziła do tej z literką... G!). Na przerwach - tłumy na korytarzach, w szatniach (bo porządna PRL-owska szkoła miała szatnie w podziemiu) - tłumy. A przy wejściu woźna, która sprawdzała, czy założyło się buty na zmianę.

Plusy też były

A z plusów? Jako wzorcowa szkoła późnego PRL-u - a przecież SP 20 taką bez wątpienia była - dwudziestka prowadziła SKS-y, czyli zajęcia sportowe po lekcjach. Dodam, że wychowania fizycznego uczył mnie... obecny wiceszef Rady Miasta Mirosław Rawa.

Było też pysznie: dostawaliśmy pyszne obiady na dłuższej przerwie (stołówka jest ciągle ta sama - wiem, chodzi tu moja córka), a na krótszej, choć ciągle ciut dłuższej niż ta krótka, każdy musiał wypić kubek ciepłego mleka.

Na miejscu była pielęgniarka i dentysta. A do największych rozrywek należało bieganie do pani woźnej po kredę, gdy w klasie zużyło się całą.

Dwudziestka, choć moloch, miała w sobie coś przytulnego. Wszyscy, którzy się w niej uczyli, mieszkali na osiedlu, znali się, każdy kojarzył się z twarzy. Dzięki temu wiele rzeczy udawało się wykonać razem, społecznie. Tak przecież - o czym mało kto już pamięta - powstała hala sportowa. Budowano ją m.in. za składkowe pieniądze rodziców. Oddano ją do użytku w marcu 1998 r. Także piękny sztandar ufundował komitet rodzicielski.

Całkiem nowe czasy

Dziś dwudziestka to już Zespół Szkół. Nie leży na odludziu, na polu, ale w sercu osiedla. I dalej - jak w soczewce - widać w niej problemy współczesnej edukacji.

Budynek wymaga remontu. Przez zmianę w przepisach edukacyjnych nie wiadomo, jak wypadnie nabór do pierwszych klas (teraz jest ich dziewięć, a od września może być zaledwie jedna może dwie!). Z drugiej strony, choć uczy się w niej „tylko” 1.427 dzieci, to i tak jest za ciasno, bo budynek jest zaprojektowany na 1.200 dzieci (dobrze, że w latach 80. nikt o to nie pytał...).

Ale niedługo, na chwilę, problemy przestaną mieć znaczenie: 23 marca szkoła organizuje oficjalne obchody 30-lecia. Aktualnie zbiera pieniądze na organizację imprezy. Uczyliście się tu i chcecie pomóc? Szczegóły znajdziecie na

Tomasz Rusek

Najwięcej moich tekstów znajdziecie obecnie na stronie międzyrzecz.naszemiasto.pl. Żyję newsami, ciekawostkami, inwestycjami, problemami i dobrymi wieściami z Międzyrzecza, Skwierzyny, Trzciela, Przytocznej, Pszczewa i Bledzewa.
To niezywkły powiat, moim zdaniem jeden z najpiękniejszych (i najciekawszych!) w Lubuskiem. Są tam też wspaniali ludzie, z którymi mam szansę porozmawiać na facebookowym profilu Głos Międzyrzecza i Skwierzyny. Wpadnijcie tam koniecznie. Udało się nam stworzyć wraz z ponad 15 tysiącami ludzi fajne, przyjazne miejsce, gdzie znajdziecie newsy, piękne zdjęcia, relacje z ważnych wydarzeń i - codziennie! - najnowszą prognozę pogody. Bo od pogody zaczynamy dzień.


Staram się pilnować najważniejszych spraw i tematów. Sporo piszę o:


jeziorze Głębokim, o inwestycjach, czy atrakcjach turystycznych, ale poruszamy (MY - bo wiele tematów do załatwienia i opisania podpowiadacie Wy, Czytelnicy) dziesiątki innych spraw. 
Dlatego przy okazji wielkie dzięki za Wasze komentarze, opinie, zaangażowanie i wsparcie.



Zdarza się też, że piszę o Gorzowie. To moje rodzinne miasto, które - tak lubię myśleć - znam jak własną kieszeń. Cały czas się zmienia, rozbudowuje, wiecznie są tu jakieś remonty i inwestycje, więc pewnie jeszcze przez lata nie zabraknie mi tematów!



 


Do Gazety Lubuskiej (portal międzyrzecz.naszemiasto.pl jest jej częścią) trafiłem niemal 20 lat temu. Akurat zakończyłem swoją kilkuletnią przygodę z Radiem Gorzów i Radiem Plus, więc postanowiłem się sprawdzić w słowie pisanym (choć mówione było świetną przygodą). I tak się sprawdzam, i sprawdzam, i sprawdzam. Musicie bowiem wiedzieć, że Lubuska sprzed nastu lat i obecna to zupełnie inne gazety. Dziś, poza pisaniem, robimy zdjęcia, nagrywamy filmy, przygotowujemy relację. Żaden dzień nie jest takim sam. I chyba dlatego tak lubię tę pracę.

Lubię też:



  • jazdę na rowerze

  • pływanie

  • urlopy

  • gołąbki

  • seriale

  • lenistwo



nie przepadam za:



  • winem

  • górami

  • ogórkową

  • tłumem

  • hałasami

  • wczesnym wstawaniem (aczkolwiek nieźle mi wychodzi!)



OK, w ostateczności mogę zjeść ogórkową.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.