Renata Hryniewicz

To nie wojna polsko-niemiecka, tylko taty z mamą

Jak wynika z niemieckich statystyk, w mieszanych małżeństwach polsko-niemieckich nie dochodzi do walki o dzieci częściej niż w tych niemiecko-niemie Fot. Piotr Jedzura Jak wynika z niemieckich statystyk, w mieszanych małżeństwach polsko-niemieckich nie dochodzi do walki o dzieci częściej niż w tych niemiecko-niemieckich...
Renata Hryniewicz

Gdy trzynastoletnia Veronika dowiedziała się, że chcemy opisać wojnę, którą toczą o nią rodzice, zatelefonowała do nas...

Dzwonię, bo wierzę, że napiszecie to co mówię i mama zrozumie, że nie chcę jej znać. To co napisano w polskiej gazecie bulwarowej, to same kłamstwa i oszczerstwa. Proszę, wysłuchajcie też mnie i tatę. Myślałam o tym, żeby się z mamą spotkać i poprosić, żeby dogadała się z tatą, ale kiedy usłyszałam i przeczytałam, co mówi, to już mam pewność, że nie chcę jej widzieć. Mama plecie nić kłamstw, której już nigdy nie uda się jej odplątać. Rani mnie tym bardzo. I nigdy jej nie wybaczę tego, co powiedziała o moim dziadku - mówi Veronika.

Który sąd właściwy?

Sprawa rozpoczęła się od pani Anety.

- Nie mam żalu do mojej córki, mimo że bardzo przykro słyszeć jej zarzuty. Wiem jednak, że miłość, której ode mnie doświadczyła, jest w niej głęboko zakorzeniona i z czasem zrozumie, że nie powinna się tak zachowywać. Bardzo ją kocham i nie pozwolę na to, aby nadal była manipulowana przez ojca i dziadka! Mąż w ciągu ledwie kilku dni od decyzji sądu zameldował ją wbrew mojej woli w Niemczech, złożył wnioski o zasiłek na dziecko i pomoc socjalną, aby dostać większe mieszkanie i zasiłek - mówi Aneta Czapp, matka Veroniki.

Mąż pani Anety przy współudziale niemieckiego Jugendamtu z Frankfurtu nad Odrą, w trybie natychmiastowego zabezpieczenia, uzyskał postanowienie niemieckiego sądu we Frankfurcie nad Odrą o pozbawieniu jej władzy rodzicielskiej wobec starszej, trzynastoletniej córki. I - jak twierdzi pani Aneta - przetrzymuje córkę na terenie Niemiec. Pani Aneta prowadzi od wielu lat niepubliczne przedszkola i żłobki w Słubicach, Rzepinie i Kostrzynie nad Odrą. W 2012 otworzyła w Słubicach polsko-niemiecką prywatną szkołę podstawową EUREGIO.

- Jestem osobą znaną, od wielu lat angażuję się w przygraniczną współpracę w sferze edukacji i pielęgnowania dobrych relacji polsko-niemieckich wśród dzieci i młodzieży. W moich placówkach uczy i wychowuje się łącznie ponad 200 dzieci. Nie odważyłabym się mówić o moich prywatnych problemach, ale moja sprawa nabrała międzynarodowego charakteru - tłumaczy.

Sąd niemiecki pozbawił matkę praw do opieki nad Veroniką. W czasie, kiedy w sądzie polskim od grudnia trwa sprawa rozwodowa, o którą wniosła pani Aneta. Złożyła też wniosek o pozbawienie pana Macieja władzy rodzicielskiej nad Veroniką i jej młodszą siostrą.

- Po pierwszej rozprawie wpłynął wniosek pozwanego o zabezpieczenie na czas postępowania kontaktów z dziećmi. Na 22 maja wyznaczono kolejną rozprawę - mówi Arleta Wawrzynkiewicz, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp. Rzeczniczka podkreśla, że w aktach sprawy nie ma orzeczenia sądu niemieckiego. Nawet jeżeliby ono zapadło, to sąd polski w wyroku rozwodowym musi orzec o władzy rodzicielskiej nad małoletnimi dziećmi. Niezależnie od ewentualnego rozstrzygnięcia sądu niemieckiego. Jeżeli w polskim sądzie toczy się postępowanie rozwodowe, sąd ten musi odnieść się do tej władzy.

Według pani Anety, jej mąż działał wcześniej. - 5 kwietnia próbował ominąć polski sąd i wnioskował we Frankfurcie o pozbawienie mnie władzy nad obydwiema córkami, ponieważ nie zgodziłam się, aby dzieci nadal były zameldowane w Niemczech i chciałam zabrać je z „linii strzału” w głąb Polski, zgodnie z przyznanym mi sądownie w Polsce w 2011 roku prawem do decydowania o miejscu zamieszkania dzieci. Wtedy sąd, ten sam, który teraz pozbawił mnie praw, uznał, że sądem właściwym jest tan polski - mówi Mama Veroniki. - Dlatego potrzebny był jakiś „stan wyjątkowy”. I tym stanem było umieszczenie Veroniki w pogotowiu opiekuńczym. Przyjęto dziecko od ojca, który już w roku 2011 miał ograniczoną władzą rodzicielską, po to, aby zabrać władzę polskiej matce. W trybie zaocznym.

Sprawa znana, ale...

Zatelefonowaliśmy do sądu we Frankfurcie, który pozbawił panią Anetę praw do opieki nad Veroniką. - Sprawy rodzinne w Niemczech są niepubliczne - usłyszeliśmy od pani Kyrieleis, rzecznika prasowego sądu.

Skontaktowaliśmy się zatem z Urzędem Miejskim we Frankfurcie, który jest jednostką nadrzędną Jugendamtu. - Nie możemy odpowiedzieć na pytania, bo proces jest w postępowaniu bieżącym. W takich sprawach urząd miejski do spraw młodzieży musi zwracać uwagę na obowiązek zachowania tajemnicy i ochrony danych socjalnych. Dotyczy to również mediów niemieckich - mówi Martin Lebrenz, rzecznik prasowy Frank-furtu nad Odrą.

- Jest dla mnie szokiem, że sąd rodzinny w Niemczech orzekł o zabraniu matce praw rodzicielskich i przekazał dziecko ojcu, nie mając jurysdykcji, ponieważ centrum życia matki i dzieci od kilku lat jest na terytorium Polski - dziwi się Marcin Gall z Międzynarodowego Stowarzyszenia Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech. - Kilka dni wcześniej w innym postępowaniu ten sam sąd uznał siebie za niewłaściwy.

Chciałem zacząć od nowa

- To prawda, że miałem ograniczone prawa rodzicielskie. Kiedy sześć lat temu żona mnie zdradziła, chodziliśmy na terapię. Kochałem ją, chciałem wybaczyć i zacząć od nowa. Bała się, że wywiozę dzieci do Niemiec, więc zgodziłem się, żeby złożyła w sądzie wniosek o ograniczenie mi praw, żeby była spokojna - tłumaczy pan Maciej. - Pod adresem, który podaje żona, nie ma możliwości mieszkania. To jest przedszkole, które jest rozbudowywane.

Ojciec dodaje, że młodsza córka od trzech lat chodzi do szkoły ewangelickiej we Frankfurcie, a Veronika do frankfurckiego gimnazjum. Przez co najmniej pół roku dzieci i żona mieszkali we Frankfurcie. Tak więc, w przekonaniu pana Macieja ośrodek życia jest w Niemczech, a nie w Polsce. - W domu nie działo się dobrze, pojawiali się mężczyźni, a dodatkowo żona utrudniała kontakty dzieciom ze mną. To Veronika zwróciła się o pomoc do Jugendamtu. Instytucja ta wyznaczyła termin rozmowy, żeby wyjaśnić, co się dzieje. Poinformowałem o tym żonę. Natychmiast wymeldowała siebie i dzieci, po czym pojechała do urzędu i powiedziała, że nie są odpowiedzialni za nasze dzieci, bo mieszkają w Polsce. Wychodząc, żona powiedziała mi, że już nigdy ich nie zobaczę. Zabrała je i wyjechała, nie wiedziałem dokąd - opowiada pan Maciej. - Kiedy Veronice udało się dostać do komputera, napisała mi gdzie są. Zacząłem działać.

Pan Maciej złożył wniosek w sądzie o wysłuchanie rodziców. Sąd wyznaczył termin i nakazał osobiste stawiennictwo.

- Młodsza córka jasno powiedziała, że kocha mnie, ale chce zostać przy mamie. Oczywiście respektowałem jej wolę. Starsza Veronika stanowczo powiedziała, że chce być z tatą. 5 kwietnia zawarliśmy w sądzie ugodę, że Veronika do czasu rozstrzygnięcia sprawy w Polsce ma prawo mieszkać u mnie. Żona wyjechała ze swoim przyjacielem i młodszą córką na Wyspy Kanaryjskie. Kiedy wróciła, poinformowała mnie, że chce zabrać Veronikę do swoich rodziców. Córka bała się jechać, płakała. Skoro w ugodzie ustaliliśmy, że córka do czasu sprawy w Polsce mieszka u mnie, nie zgodziłem się na jej wyjazd. Mimo to, żona kazała mi przywieźć dziecko do Słubic. Zatelefonowałem do Jugendamtu, że żona ponownie chce zabrać dziecko w głąb Polski. Skutkiem tego było postanowienie niemieckiego sądu o pozbawienie żony władzy rodzicielskiej nad Veroniką.

Matka ma nadzieję

- My, rodzice, powinniśmy chronić dzieci i mimo okresu dojrzewania, nadal podejmować ostateczne decyzje. Oczywiście z poszanowaniem ich woli, ale dla ich dobra. Czy jak dorastające dziecko poprosi o narkotyki, to rodzice mają spełnić jego życzenie? Nie! Dlatego jako dorośli nadal podejmujemy działania dla ochrony i dobra naszych nawet bardzo mądrych i dorosłych trzynastolatków... - mówi pani Aneta. I uważa, że Veronika została zmanipulowana przez ojca. Przedstawia dwie opinie psychologa, który rozmawiał z Veroniką. Czytamy w nich: „Veronika przedstawia symptomy dziecka poddawanego silnej presji psychologicznej i manipulacji ze strony osób dorosłych”, „Dziewczynka od dłuższego czasu przeżywa silny konflikt lojalnościowy w relacji z obojgiem skonfliktowanych ze sobą rodziców, który z punktu widzenia psychologicznego i dobra dziecka rozwiązała nieprawidłowo poprzez koalicję z ojcem (i dziadkiem ojczystym) przeciwko matce”.

- Dziecko w wieku około 13 lat ma podjąć decyzję, z którym rodzicem chce zamieszkać... Nagła decyzja o zmianie miejsca zamieszkania może, ale nie musi świadczyć, że mówi pod presją i wpływem drugiego rodzica, dlatego konieczne jest sprawdzenie przez psychologa, czy dziecko nie jest w konflikcie lojalności - mówi Marcin Gall.

Pani Aneta zgłosiła do prokuratury zawiadomienie o możliwym molestowaniu córki przez dziadka, ojca męża. Veronika podkreśliła w rozmowie z redaktorką, że tego matce nie wybaczy, bo kocha swojego dziadka, jest on dobrym człowiekiem i nigdy nie zrobił jej żadnej krzywdy.

- Ja też tego tak nie zostawię. Żona odpowie przed sądem za te oszczerstwa - zapowiada pan Maciej.

- Tu rzeczą sporną będzie jurysdykcja. Ktoś z nich wygra. W sądzie niemieckim dziecko w wieku 12 lat ma prawo podjąć decyzję, z którym rodzicem chce zamieszkać - mówi Marcin Gall. - Wrażenie jest takie, że oboje rodzice bardzo kochają dzieci. Ich problemem jest brak komunikacji i wzajemnej mediacji. Siostry potrzebują wzajemnego kontaktu i ich rozdzielanie nie jest dobre. Rodzice muszą swoje żale schować do kieszeni i powinni patrzeć, co mogą razem zrobić dobrze...

Co na to ambasada?

- Sprawa jest nam znana. Konsul pozostaje w kontakcie z matką i podejmuje działania, które są możliwe na tym etapie sprawy - informuje nas Anna Łukasik--Künne, konsul RP w Niemczech. Tłumaczy też, że obywatele polskiego pochodzenia mieszkający w Niemczech podlegają tamtejszej jurysdykcji, jeżeli zostanie przekroczony okres tymczasowego zamieszkania albo pobytu. W sprawach dotyczących dzieci nabiera mocy prawnej po roku.

Renata Hryniewicz

Moje działania reporterskie skupiają się na terenie powiatu słubickiego i sulęcińskiego. Szukam tu ludzi, miejsc, wydarzeń, o których warto pisać i je pokazywać. Szukam tematów, które niosą jakiś przekaz, pokazują ciekawe działania, ale także takich, w których poprzez nagłośnienie mogę pomóc rozwiązać problem. Zawsze staram się dociec prawdy wysłuchując różnych wariantów, jeśli chodzi o spór – wysłuchuję i opisuję obie strony. Staram się, żeby Czytelnik sam ocenił, po której stronie leży prawda. Można zgłosić mi każdy temat, każdy problem, każdą inicjatywę.
Jestem zawsze blisko ludzi i staram się spotykać z nimi osobiście, by ocenić sytuację, a w temacie ująć także emocje. Lubię pisać o ludziach i ich przeżyciach, pokazywać to, co w moim rejonie dzieje się dobrego, ale nie uciekam od spraw kontrowersyjnych, o czym nie raz przekonali się moi Czytelnicy.
Jestem optymistką i nigdy się nie załamuję. Wierzę, że zawsze jest jakieś wyjście. Lubię dobry żart i ludzi wesołych z pozytywną energią. Nie znoszę smutasów.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.