„Trudne rozmowy” z dziećmi. Jak rozmawiać z dzieckiem o wojnie? Jak się zachowywać, co mówić, jak tłumaczyć?

Czytaj dalej
Fot. Pixabay
Milena Kochanowska

„Trudne rozmowy” z dziećmi. Jak rozmawiać z dzieckiem o wojnie? Jak się zachowywać, co mówić, jak tłumaczyć?

Milena Kochanowska

Do listy „trudnych rozmów” z dziećmi dołączył dziś temat wojny u naszych sąsiadów, która wkroczyła nagle także w nasze życie. Jak rozmawiać o tej tragicznej sytuacji? Jak się zachować, co mówić, jak tłumaczyć? Od wielu dni wiadomości o wojnie, na którą skazana została Ukraina, są tematem numer jeden nie tylko w mediach, ale i w naszych domach. Wstrząsające doniesienia słyszą i widzą również dzieci; słyszą i widzą także reakcje na nie swoich rodziców. Nie da się uniknąć też tego, by nie rozmawiały ze sobą na ten temat w szkole czy nie wyszukiwały informacji w internecie. Jak rozmawiać z dziećmi o wojnie, radzi Maciej Jonek, psycholog, i dr Małgorzata Mikołajczak-Woźniak, pedagog z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.

Jak rozmawiać z dzieckiem o wojnie?

Maciej Jonek: Rozmowa z ludźmi na każdy trudny temat, który przekracza ich możliwości poznawcze, powinna koncentrować się na nich oraz na ich przeżyciach. W aktualnej sytuacji nie potrzebujemy rozumieć zjawiska wojny (można pozostać w przekonaniu, że jest ona nie do zrozumienia). Ważniejsze jest zrozumienie tego, co dzieje się w nas - a wobec tego, jakie dziecko ma uczucia, obawy, myśli, sny, o czym rozmawia w szkole z rówieśnikami. Dla młodego człowieka ważniejsze jest to, żeby móc opowiedzieć o sobie i swoich przeżyciach komuś, kto autentycznie słucha, niż słuchać kogoś, kto może i ma wiele do powiedzenia, ale nie zmienia to jego sytuacji.

Czy odwracać uwagę dzieci i bagatelizować rzeczy, które do nich docierają, czy jednak rozmawiać wprost?

Dr Małgorzata Mikołajczak-Woźniak: Dzieciom trzeba mówić prawdę. Oczywiście, podaną z rozwagą, bez zbędnych szczegółów - zwłaszcza dzieciom młodszym. Tu wystarczy opowieść bardziej symboliczna o tym, że tak jak filmy czy książki pokazują zwykle walkę dobra ze złem, w prawdziwym życiu także bywają momenty, kiedy świat okazuje się różny i też są w nim zatargi, konflikty, negatywne postacie i dzielni bohaterowie. Maluchom tyle wystarczy. Nie epatujemy detalami, dozujemy informacje. Ważne jest, by wysłuchać teraz dziecięcych obaw, wątpliwości. Nie mówić, że ich pytania, jakiekolwiek by one nie były, są niestosowne czy nie na miejscu.

M.J.: Kluczowe jest, by młodzi potrafili sami nadawać znaczenie temu, co widzą, słyszą i czują. Zatem jeśli weźmiemy na siebie ten obowiązek, to odbierzemy im możliwość samodzielnego radzenia sobie z sytuacją. Często dla dzieci, zwłaszcza młodszych, wystarczające jest, by mogły powiedzieć: „wojna to coś złego”, „przykro mi, że cierpią inni ludzie”. Nie ma potrzeby pogłębiania tych uczuć. Trzeba je usłyszeć i pójść za potrzebą dziecka. Jeśli takie proste zdanie wystarczy, żeby dziecko przeszło do zabawy, to nie drążmy. Jeśli chce powiedzieć więcej lub pomilczeć - idźmy za tym. O sobie opowiadamy tylko wtedy, gdy dziecko zapyta.

O czym jeszcze warto pamiętać, siadając z dzieckiem do tej rozmowy?

M.J.: Przede wszystkim warto zacząć od słuchania. W takich rozmowach najlepiej też posługiwać się językiem, który zaproponuje samo dziecko. Dzieci potrzebują dorosłych w sytuacjach tak trudnych jak ta obecna, by pokazać, jak można przyjmować wieści, jak czuć i jak formułować refleksje. Jednak to dziecko najlepiej pokaże nam, jakiej rozmowy potrzebuje.

Dr M.M.-W.: Jeśli dziecko nie chce rozmawiać, ucina temat, nie naciskajmy, dajmy jednak wyraźny sygnał, że jesteśmy gotowi, by w każdej chwili o tym pomówić, jeśli ono poczuje taką potrzebę. Nie możemy jednak liczyć, łudzić się, że lepiej zrobią to za nas inni. Kiedy rodzic milknie, bo temat uwiera, nie wie, jak go ugryźć, dzieci szybko szukają informacji na własną rękę, a w zasadzie to te informacje same je znajdują i przeważnie nie takie, jakie byśmy chcieli.

Rozmowy z małym dzieckiem i z nastolatkiem będą się oczywiście różniły, ale na pewno są też jakieś punkty wspólne.

M.J.: Tak, bo punktem wyjścia w obu przypadkach są uczucia. Pytamy, jak się czujesz, o czym ostatnio myślisz? Szukamy znaczenia w wypowiedziach i pomagamy dziecku w nazwaniu tego, co czuje - czy bardziej strach, czy smutek, a może gniew? Nie oceniamy uczuć. Przyjmujemy je takimi, jakimi są. Im starsze dziecko, tym większa może być w nim potrzeba działania. Zatem można dopytać, co chcesz zrobić, czy chcesz się zaangażować w jakąś akcję? Może być jednak i tak, że ważniejsze będzie stworzenie sobie bezpiecznego miejsca, w którym będzie można odpocząć od złych wiadomości. Wtedy pomagamy młodemu człowiekowi najpierw opisać takie miejsce, a potem, w miarę możliwości, zrealizować to wyobrażenie.

Dr M.M.-W.: Na pewno niezbędna jest nasza otwartość w rozmowie, zwłaszcza w relacji z nastolatkami, bo oni rozumieją znacznie więcej i czują ciężar gatunkowy tych pełnych ludzkiego cierpienia wydarzeń. Niektórzy szukają nawet wiedzy u swoich babć czy dziadków, bo przecież oni wojnę przeżyli. Opowieści seniorów mogą pozwolić im lepiej zrozumieć sytuację Ukrainy, ale pamiętajmy jednak, że u najstarszego pokolenia ta sytuacja budzi jego własne wojenne traumy. Rodzinna lekcja historii może więc okazać się emocjonalnie zbyt trudna dla obu stron.

Jak chronić dzieci przed złymi informacjami? Czy przyciszać telewizor, oglądając serwisy informacyjne i czy w ogóle je oglądać, gdy w pobliżu są najmłodsi w rodzinie? Czy rodzice powinni zwiększyć czujność na to, co ich dzieci czytają i wyszukują w sieci?

M.J.: Chronienie dzieci przed informacjami w społeczeństwie informacyjnym jest raczej niemożliwe. Ważniejsze jest więc pytanie: jak się czujesz z tym, co poznajesz? Stąd można wyjść do rozmowy o tym, że może jednak słuchać mniej, bo przekaz za bardzo nakręca emocje. Zawsze warto spytać dziecko: co czytasz, o czym rozmawialiście w szkole? Trzeba też uczulać wszystkich na to, że wiele informacji w obiegu jest nieprawdziwych.

Dr M.M.-W.: Musimy pamiętać, że wizualność wojny bywa dla nas dorosłych momentami nie do dźwignięcia, a co dopiero dla młodego odbiorcy. Wzmianki o wojnie nie powinny też być przekształcane w tiktokowy trend. Zasłyszane w sieci teorie, które młodzi internauci sobie przekazują, są miksem jakichś wyrywkowych danych, komentarzy czy niedojrzałych interpretacji. Dzieci luki w tym przekazie wypełniają własną wyobraźnią, a wtedy nie wiemy, co dzieje się w ich głowach. Dlatego ten rodzaj narracji warto koniecznie skonfrontować z faktami, skomentować, „odkłamać”. Nie da się młodych odciąć od informacji, ale można je obrać ze skórki sensacyjności i uczulić dzieci, że w tak delikatnej, trudnej dla ludzi sprawie nie warto polegać na tym, co głoszą youtuberzy.

Naszą codzienną rzeczywistość zdominowała przez aż dwa lata pandemia, teraz doniesienia o wojnie w sąsiednim państwie i pomocy dla uchodźców. My mamy problem, by uporać się z tym psychicznie, a co dopiero dzieci.

Dr M.M.-W.: Niestety, to, co jest w ostatnim czasie naszym udziałem, i w takim nagromadzeniu, pokazuje młodym świat jako miejsce pełne zagrożeń, co może generować w perspektywie lękowe do niego nastawienie. Obserwujmy zatem nasze dzieci bez względu na wiek, nie lekceważmy zmian w zachowaniu, gorszego snu, płaczliwości. Dla przeciwwagi zadbajmy o wszelkie dobre doświadczenia; aranżujmy miłe chwile, sięgajmy do dobrych wspomnień. Młodzież od negatywnych emocji można odciągnąć działaniem. Zaangażowanie pomaga rozładować stres, a młodzi ludzie chętnie włączają się w rozmaite gesty solidarnościowe.

Jak powinien rozmawiać na temat wojny nauczyciel z uczniami?

M.J.: Szczególnie ważne jest to, by taka rozmowa odbywała się za zgodą wszystkich. Zatem jeśli ktoś nie chce rozmawiać o swoich uczuciach i nie czuje się bezpiecznie, podczas gdy inni o tym opowiadają, nie prowadzimy rozmów. Nauczyciel powinien raczej pozostawać w gotowości, a nie inicjować potencjalnie traumatyzujące dyskusje. Uczniowie nie mogą być postawieni w sytuacji, w której muszą mieć stanowisko, opinię i gotowość do wypowiedzi lub działania. Doświadczanie jest kwestią prywatną i to osoba doświadczająca decyduje, czy się tym dzieli. Pamiętajmy też, że udział w akcjach jest dobrowolny - perswazja w tym obszarze jest działaniem przemocowym. Ważne jest to, by uczniowie sami decydowali, ile powiedzą i co zrobią. To też pomoże im w pełni poczuć znaczenie swoich wypowiedzi i pomocy.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Milena Kochanowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.