Ugoda? Tylko na niby

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Szpakowski
Zbigniew Borek

Ugoda? Tylko na niby

Zbigniew Borek

Prezes spotkał się z pacjentem, przeprosił go i sądził, że sprawa jest załatwiona. Ale tylko mu się zdawało: sprawa i tak trafi do sądu.

To ciąg dalszy sprawy, o której pisaliśmy 21 kwietnia. 46-letni słubiczanin Ireneusz Muzalski, który ważył prawie 160 kg, został przyjęty do szpitala powiatowego w Słubicach na operację żylaków. - Podano mi trzy kroplówki i leki uspokajające - opowiadał.

Potem przyszedł jednak ordynator i oznajmił mu, że zabiegu nie będzie, bo stół operacyjny może nie wytrzymać takiej wagi. - Ja myślałem że on żartuje albo słyszę głupoty, bo tak działa tabletka. Kiedy dotarło do mnie, że to prawda, zdębiałem! - mówił nam Muzalski w kwietniu. - Po tej nowinie ordynator chirurgii dodał, że muszę sobie sam znaleźć szpital, który będzie mnie operował.
Ówczesny prezes Waldemar Taborski tłumaczył: - Stół operacyjny jest standardowy. Gdyby w czasie operacji stół się połamał, odpowiedzialny byłby szpital.

Poprzednikiem Taborskiego był Wojciech Włodarski. Do dziś pamięta swoją reakcję na tę sprawę. - Było mi po prostu wstyd, że tak potraktowano pacjenta, dlatego już wtedy go przeprosiłem, ale oczywiście nie jako prezes - mówi Włodarski. Prezesem jest ponownie od około dziesięciu dni. Jedną z pierwszych spraw, jaką się zajął, była właśnie ta. Efekt? „Dobry finał nieprzyjemnej sprawy!” - komunikat pod takim tytułem wysłał w czwartek, 21 lipca, do mediów szpital.

Czytamy w nim, że „pojawiło się nawet roszczenie odszkodowawcze, ale dzisiaj sprawa znalazła swój dobry finał”. „Bardzo się cieszę, że udało nam się tą sprawę zakończyć bez pomocy sądu – mówi Wojciech Włodarski. - Zawarliśmy z panem Ireneuszem porozumienie, że nie będzie on dochodził swoich roszczeń na drodze sądowej. Jeszcze raz tą drogą przepraszam za to wszystko i jednocześnie mam nadzieję, że następnym razem będziemy potrafili zachować się w tak nietypowej sytuacji”.

Cieszę się, że udało nam się to załatwić po ludzku

- Cieszę się, że udało nam się to załatwić po ludzku - mówił w czwartek, 21 lipca, Włodarski „Gazecie Lubuskiej”. Zadzwoniliśmy też do Muzalskiego. I tu zaskoczenie: - Owszem, przeprosiny przyjąłem, ale to nie zamyka sprawy odszkodowania - powiedział, odsyłając do swojego prawnika. Mecenas Kinga McCarthy z Gorzowa przyznała „GL”, że była zaskoczona komunikatem szpitala. - Wydaje mi się on nieco zmanipulowany. Mój klient faktycznie spotkał się z prezesem szpitala, ale wiem, że żadnej umowy nie zawarł - stwierdziła.

Od pani mecenas dowiedzieliśmy się, że trwa przygotowanie pozwu i gromadzenie „materiału dowodowego”. Z informacji „GL” wynika, że chodzi o dotarcie do innych otyłych pacjentów, którzy byli w słubickim szpitalu potraktowani jak Muzalski. - To prawda - potwierdza McCarthy. - Nie może być tak, że szpital przyjmuje pacjentów, podaje im kroplówki, a potem wypuszcza do domu bez kontroli i opieki. Możemy wręcz mówić o „narażeniu pacjenta na niebezpieczeństwo utraty zdrowia bądź życia” - mec. McCarthy cytuje kodeks.

Zadzwoniliśmy jeszcze raz do prezesa Włodarskiego, żeby mu powiedzieć, że ta ugoda, co to on myśli, że jest, to jej nie ma. Przez telefon zobaczyliśmy, jak prezesowi szczęka opada.

Zbigniew Borek

Jestem dziennikarzem i wydawcą drukowanego wydania "Gazety Lubuskiej". Jako reporter lubię pracować w terenie (a wszystko jest terenem, jak stwierdził kiedyś filozoficznie jeden z kolegów po fachu), pogadać z ludźmi, a przede wszystkim słuchać ich historii.


Dziennikarsko interesuję sprawami społecznymi, sądownictwem, polityką, Gorzowem, w którym mieszkam, Strzelcami Krajeńskimi, z których pochodzę, regionem lubuskim, w którym żyję i pracuję, a poza tym - przynajmniej się staram - wszystkim, co wydaje mi się ważne także w kraju i na świecie.


W swojej pracy szczególnie lubię


Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.